Rozdział 16 - Przypadek

3.6K 48 70
                                    


- Shane musisz mi powiedzieć wszystko co się tam wydarzyło - powiedział lodowato Vincent.

Kiedy chłopak się uspokoił westchnął ciężko, wzrok miał wbity w podłogę chwilę milczał aż w końcu zaczął.

- Byłem z Hailie w sali, strasznie mi się nudziło dlatego wymyśliłem żeby zrobić wam żart, Hailie od początku ten pomysł się nie podobał ale w końcu się zgodziła - przerwał na chwilę i spojrzał na mnie, lekko się uśmiechnął ale po chwili uśmiech zaszedł mu z twarzy, zacisnął mocno pięści i kontynuował.

- Ten żart.. to było nabrać was ze szpitala się pali.. -

- Czy ciebie do reszty popierdoliło?! - krzyknął Dylan.

- TAK, POPIERDOLIŁO MNIE, JESTEM CHUJEM, NIE WIEM CO MI STRZELIŁO WTEDY DO GŁOWY - krzyknął Shane.

- Słownictwo chłopaki i macie się natychmiast uspokoić - warknął Vincent a po chwili znów skierował się do Shane'a.

- Shane czy jesteś w stanie dokończyć? -

- Tak -

- A więc, chwilę później zadzwoniliśmy do Dylana o czym wiecie, kiedy się rozłączyliśmy powiedziałem Hailie żeby poczekała w sali a ja w tym czasie zejdę na dół i będę patrzeć czy nie przyjeżdżacie -

- Trochę się tam zasiedziałem, nie wiedziałem co się dzieje u Hailie  ponieważ w tym czasie dobijałem się do automatu z przekąskami, Boże jakim ja jestem debilem -  krzyknął Shane po czym walnął się otwartą ręką w czoło, żaden z braci tego nie skomentował.

- Czy to już wszystko? - zapytał chłodno Vincent.

- Nie, w tym czasie Hailie do mnie zadzwoniła, mówiła coś w stylu że to nie jest śmieszne, że mogłem już sobie darować ten dym, nie wiedziałem o co chodzi, jaki dym? W końcu powiedziała mi że coś tu musi się palić i że drzwi się zatrzasnęły a ona nie ma jak wyjść, natychmiast zacząłem biec do niej ale nagle ściana od jej sektora się zawaliła, zostałem wyprowadzony na dwór przez ratowników gdzie byliście już wy a resztę wiecie - skończył mówić Shane i nastała cisza każdy o czymś myślał, wydaje się że każdy myślał o czymś innym a jednak wszystkim chodziło to samo po głowie, w końcu jako pierwszy odezwał się Tony.

- Nie wydaje się wam to kurwa podejrzane że akurat ze wszystkich sektorów w szpitalu akurat zapalił się ten gdzie była Hailie i akurat w takim momencie kiedy Shane wyszedł z sali? - powiedział Tony.

- I w dodatku została jedyną osobą która nie została przetransportowana na zewnątrz - dodał Dylan.

- To nie może być zwykły przypadek, sami przecież wiecie że w naszej rodzinie nie ma czegoś takiego jak przypadki ( No chyba że wy XDD) - dokończył młodszych bliźniak.

- Myślicie że ktoś by specjalnie to zrobił? -

- Możliwe, ale niczego nie wiadomo - skończył Vincent.

Wszyscy rozmawiali na temat tego zajścia kiedy nagle zadzwonił telefon, a dokładnie telefonu Vincenta, najstarszy brat wstał wyszedł na korytarz i kliknął zieloną słuchawkę.

Vincent bardzo długo rozmawiał przez telefon, dlatego jak wrócił do sali wszyscy posłali mu pytające spojrzenie, on natomiast spokojnie usiadł na fotelu obok mojego łóżka delikatnie złapał mnie za rękę po czym zaczął mówić.

- Dzwonili moi ludzie - w głosie Vincenta było słychać powagę, Vincent zawsze był poważny, ale tym razem było jakoś inaczej, widać było że sprawa jest naprawdę poważna.

- Nasze przypuszczenia były słuszne ktoś specjalnie podpalił szpital, moi  ludzie odkryli że od rana ktoś się kręcił przy waszej sali, próbował unikać kamer ale niezbyt mu to wychodziło, w pewnym momencie zniknął ale zaraz się pojawił a następnie czekał aż Shane wyjdzie z sali, kiedy tak się stało on znowu zniknął po czym powstał chaos spowodowany przez pożar który wywołał w kantoru sprzątaczek, przez bardzo dużą ilość ludzi wtopił się w tłum i uciekł -

- No to wystarczy namierzyć kretyna, zabić go i po sprawie - powiedział Dylan wyraźnie zadowolony ze swojego pomysłu.

- Gdyby to byłoby takie proste Dylanie to już by nie żył, nie widać było jego twarzy a potem już w ogóle zniknął, Nie było widać żeby wychodził ze szpitala, tak jakby zapadł się pod ziemię -

- W takim razie co możemy robić? -

Vincent westchnął po czym przetarł sobie ręką twarz.

- Na razie nic nie możemy zrobić, póki ten człowiek jest na wolności może zagrażać Hailie i tak samo nam, teraz najważniejsze jest nasze bezpieczeństwo, zrozumiano? - wszyscy przytakneli głową na tak i już nie poruszali tego tematu tylko rozsiedli się po sali i każdy zajął się sobą.

Za to co się działo u mnie to jakiś koszmar.

Ocena, krytyka, błędy -->


ʕ⁠っ⁠•⁠ᴥ⁠•⁠ʔ⁠っ

Nowe życie, Nowa Hailie - Rodzina Monet Where stories live. Discover now