Rozdział 20

244 9 1
                                    

Hejka, kilka słów wstępu. Pamiętajcie czytając ten rozdział, że to fikcja i to nigdy nie miało miejsca. Jeżeli nie chcesz czytać o czymś takim to pomiń. Spoiler rozdział zawiera wzmiankę o (bez szczegółów oczywiście) próbie sa********j jednego z bohaterów. Tak tylko uprzedzam.

Pov Natalia

Następnego dnia wstałam przed budzikiem, mam na 9 ale i tak chcę być wcześniej w szkole bo chyba muszę pogadać z Matczakiem.

Nie chcę tego robić bo on ostatnio jest jakiś dziwny i szczerze, wolę gdy jest dla mnie chamski i się nie lubimy bo to jest to co znam.

Niestety nie udało nam się dzisiaj pogadać bo tym razem to on nie przyszedł do szkoły. Krzysiek próbował się do niego dodzwonić ale cały dzień nie odbiera.

Trochę to niepokojące ale to chyba nie moja sprawa. Oni jednak wymyślili że pojadą do niego całą paczką, więc podpięłam się pod to.

Stoimy właśnie przed jego chatą, nikt nie otwiera. Coś jest nie tak, czuję to.

Już mieliśmy odjeżdżać gdy pod dom podjechał samochód i wysiadła z niego pani Arletta, która uśmiechnęła się na nasz widok.

- Witajcie młodzieży, czemu nie wchodzicie? - zapytała patrząc na nas.

- Chyba nikogo nie ma bo stoimy tu już dłuższą chwilę powiedział Szczepan.

- Dziwne bo jak wychodziłam to Michaś siedział w swoim pokoju i mówił, że zostaje w domu.

- Proszę, wchodźcie - powiedziała wpuszczając nas do środka.

Usiedliśmy w salonie a ona poszła na górę. Po chwili usłyszeliśmy jakiś przeraźliwie krzyk i po biegliśmy na górę.

To co tam zobaczyłam to był koszmar. Pani Arleta klęczy na podłodze w łazience a Michał leży tam w kałuży krwi, która sączy się z jego nadgarstków.

Byliśmy w takim szoku że nie wiem nawet kto zadzwonił po pogotowie. Nie pamiętam co się działo.

Od razu zabrali go do szpitala, był nieprzytomny bo stracił dużo krwi. Musieli podać jakieś uspokajające leki jego mamie bo wpadła w histerie.

Poczekaliśmy na powrót pana Marcina tylko po to żeby nie zostawiać jej samej. Podziękował nam za pomoc i od razu pojechali do szpitala.

My wróciliśmy mojego mieszkania. Każdy był roztrzęsiony i dalej do nas nie dociera to co się stało.

Nie wiedziałam że ma takie problemy, w sumie nikt nie wiedział, nawet Krzysiek. On też nie może tego zrozumieć.

Siedzimy w milczeniu, Alicja jest cała czerwona od płaczu. Chłopaki patrzą się tępo w podłogę, Krzysiek wyszedł na balkon zapalić. Poszłam razem z nim.

Objęłam go w pasie i położyłam głowę na jego ramieniu, czuję że drży i to wcale nie dlatego że jest zimno.

Chciałam powiedzieć mu coś pocieszającego ale tak naprawdę nie wiem co. Trudno znaleźć odpowiednie słowa.

Weszliśmy do środka, pozostała trójka zasnęła przytulona na kanapie i wcale im się nie dziwię.

- Mogę tu dzisiaj nocować, chyba nie dam rady wrócić do domu - powiedział szeptem, tak żeby nie obudzić reszty.

Kiwnęłam głową i położyliśmy się u mnie. Zasnęliśmy, na chwilę zapominając o tym co się dzisiaj wydarzyło.

Następnego ranka wszystko wróciło z podwójną mocą. Dalej ciężko mi uwierzyć, że to się stało.

Zrobiłam dla wszystkich śniadanie. Przed szkołą pojechali do siebie żeby się przebrać. Myślałam że nie przyjdą ale na szczęście są.

Ten tydzień był ciężki. Nie wiem jak ale wszyscy już wiedzą. I to jest teraz główny temat na szkolnych korytarzach.

Magda zadzwoniła do mnie zapytać jak się trzymam i powiedziała że w tym tygodniu mogę sobie zrobić wolne ale ja nie chce.

Siedzę właśnie u niej w gabinecie. Wczoraj Krzysiek dostał informacje od pani Arletty, że Michał odzyskał przytomność ale jeszcze nie można go odwiedzać. A i tak nie pójdę ale wiem, że chłopaki chcieliby już go zobaczyć.

- Ciężko o tym myśleć, co się musiało wydarzyć że zdecydował się na tak radykalne kroki - powiedziała Magda a ja udaję że robię coś na laptopie żeby nie musieć odpowiadać.

- Szkoda mi go bo to naprawdę fajny i inteligentny chłopak tylko nie poradził sobie z presją i trochę się martwię - spojrzałam na nią, w ogóle o tym nie pomyślałam.

Przecież on musi być przytłoczony tym wszystkim. W tym tygodniu miała miejsce premiera jego epki, do tego szkoła i wymagania, które czasami są nie do spełnienia.

Wiem coś o tym bo mam tak samo. Cały czas myślę że jestem niewystarczająca. Rodzice mnie olewają, dorosłość jest przytłaczająca.

Dopiero teraz to zrozumiałam, on czuję to wszystko tylko dwa razy bardziej.

- Muszę wyjść, zrobiłam wszystko co mi kazałaś, masz to wysłane na maila - pożegnaliśmy się i wyszłam.

Pojechałam do Szczepana, akurat jest w domu. Jego mama przytuliła mnie do siebie, to nawet miłe. Dawno się tak nie czułam.

- Jak się czujesz skarbie, to co się stało jest straszne i chcę żebyś wiedziała że w razie czego możesz na mnie liczyć, pamiętaj o tym - powiedziała przytulając mnie do siebie jeszcze raz.

Wzruszyłam się, nikt dawno nie powiedział mi nic tak wspierającego. Chyba nawet własna matka mnie tak nigdy nie wspierała.

Poszłam na górę do jej syna, weszłam do środka bez pukania. To był błąd bo przyłapałam go na całowaniu z Wiktorią. Odskoczyli od siebie.

- Przepraszam, serio nie wiedziałam że masz gościa. Już mnie nie ma, sorry jeszcze raz - już miałam wyjść ale kazali mi zostać.

Wiktoria jest naprawdę spoko i co najważniejsze nie ma żadnego problemu z tym że ja i Krzysiek jesteśmy przyjaciółmi. Nawet ostatnio byliśmy we trójkę w kinie.

Staram się tego nie wykorzystywać i zostawiać im wolną przestrzeń, oni w tym wszystkim są najważniejsi.

Teraz jednak Wiktoria sama zaczęła się zbierać. Pocałowała go na pożegnanie, mnie przytuliła i zostaliśmy sami.

- Jeszcze raz przepraszam ale musiałam przyjechać. Może mógłbyś zadzwonić do pani Arletta i dopytać kiedy Michał wychodzi ze szpitala. Czuję że muszę z nim pogadać - powiedziałam patrząc na niego.

- Mogę zapytać. Co cię tak nagle wzięło. Nie mów mi że też się zabujałaś - powiedział ze śmiechem.

Zaskoczona spojrzałam na niego. O czym on gada? Czy jest coś o czym nie wiem?

- Jak to też, o czym ty mówisz? - zapytałam a on zrobił przerażoną minę.

Koniec rozdziału w takim momencie ale czekacie na następny bo warto. Pozdro i do następnego

Robię co chcęWhere stories live. Discover now