Rozdział 16

229 11 1
                                    

Rano pojechałam po jakieś ostatnie zakupy, muszę mieć co jeść przez kolejne kilka dni.

Wychodząc ze sklepu wpadłam na kogoś kogo z pewnością się tu nie spodziewałam.

Patrzymy na siebie nie wiedząc co powiedzieć, to ona zaczęła pierwsza.

- Cześć Córeczko, jak się masz? – zapytała nieśmiało a ja nie wiem co mam zrobić.

Chciałam uciec żeby uniknąć tej niezręcznej sytuacji. Ona jednak nie daje za wygraną i przytuliła mnie do siebie. Brakowało mi tego, w końcu jest moją mamą.

- Co ty tu robisz? Skodą wiedziałaś gdzie mnie szukać? – zapytałam odrywając się od niej.

- Ciężko było cię znaleźć. Najpierw próbowałam się do ciebie dodzwonić ale nic z tego.

- Później spotkałam się z twoimi przyjaciółmi ale nie chcieli mi nic powiedzieć.

- Poszłam nawet do Magdy ale oba też nie mogła mi pomóc.

- Dopiero zupełnie przypadkiem wpadłam na Arlettę z synem i dopiero on podał mi twój adres.

- No i jestem, i chce cie prosić żebyś przyszła do nas na wigilię – wyjaśniła a ja miałam w głowie tylko jedno, Matczak mnie sprzedał. Zabiję gnoja.

Weszłyśmy na górę, zrobiłam herbatę. Nie zamierzam iść na tą wigilię i nic tego nie zmieni. Mama wyszła ode mnie załamana.

Nie zdążyłam ochłonąć po jej wizycie bo od razu wsiadłam w samochód i pojechałam do tego zdrajcy, co z tego że jest późno i na pewno właśnie teraz szykuje się do kolacji.

Nic mnie nie powstrzyma.
Jego mama zaprosiła mnie do środka, czekam na niego w korytarzu. Przyszedł bardzo szybko i wyszliśmy na zewnątrz.

Swoją drogą zupełnie go nie poznałem, wygląda bardzo porządnie w garniturze i przylizanych włosach, jak nie on.

- Czego chcesz, to nie mogło poczekać? – zapytał zdenerwowany.

- Nie. Czy ciebie pojebało? Po co dałeś mojej matce mój adres?

- Nie pomyślałeś, że może specjalnie jej unikam bo np nie che z nią rozmawiać?

- Mógłbyś choć raz pomyśleć i nie wtrącać się w moje życie? – zapytałam wściekła.

Chyba po raz pierwszy w życiu jest mu głupio i chciał coś powiedzieć ale nie dałam mu tej szansy. Odeszłam zostawiając go tam.

Wróciłam do domu, wyłączyłam telefon, zamknęłam drzwi i udawałam że mnie nie ma.

Myślałam że będzie dobrze ale to dzisiejsze spotkanie z mamą i ta awantura z tym debilem, zupełnie mnie dobiły.

Płaczę w poduszkę, tak po prostu z bezsilności. Zasnęłam zmęczona, obudziłam się słysząc pukanie do drzwi, spojrzałam na zegarek, jest po 22. Co jest?

Poszłam sprawdzić kto to. Za drzwiami stali chłopaki z Gombao, zaskoczona wpuściłam ich do środka.

- Co jest? Czy wy wiecie która jest godzina? – patrzę na nich jak na wariatów.

Zamiast odpowiedzieć rozsiedli się w moim salonie wyciągając alkohol i włączając Fifę.

- No weź, pasterka gombao nam nie wypaliła bo na schodkach pizga i pada deszcz.

- Alicja kazała na sprawdzić co u ciebie, nie chciała żebyś wigilię spędziła sama. Dlatego tu jesteśmy – powiedział Krzysiek tuląc zaskoczoną mnie do siebie.

Kurde, nie potrzebuje litości z ich strony, naprawdę chciałam być sama. Jednak nie mam prawa głosu i jakoś muszę to wytrzymać.

Tadek zaczął polewać, chcieli zamówić coś do jedzenia ale przecież wszystko jest już zamknięte.

- Skoro i tak nie się was nie pozbędę to może zrobię jakiś makaron czy coś – powiedziałam nalewajac wody do garnka.

Dwadzieścia minut później usiedliśmy do stołu, Franek i Tadek nakryli do stołu, Krzysiu pomagał mi przy gotowaniu, tylko księżniczka Michasia nie zrobiła nic.

- Dobre, masz talent do tego - powiedział Franek.

Spędzaliśmy razem bardzo miły wieczór i nawet Matczak w moim salonie tego nie zepsuł, może dlatego że prawie wcale się nie odzywał.

Pozwoliłam im tu zostać, jakoś muszą się pomieścić na tej kanapie.

Następnego ranka wstałam jako pierwsza, chłopaki śpią w najlepsze ale kogoś tu brakuje. Gdzie jest Matczak?

Okazało się że już wstał i pali na balkonie. Zrobiłam sobie kawę i jakieś śniadanie.

- Mogę trochę? – usłyszałam nad sobą, Michał usiadł obok i przyciągnął dzbanek z kawą.

Wzruszyłam ramionami, niech robi co chce, mam to gdzieś. Reszta obudziła się chwilę później, wszyscy wyglądają tragicznie, jakby wczoraj nieźle zabalowali a wcale tak nie było, może to ta wczesna pora.

- Muszę wracać, mama dzwoniła do mnie wczoraj. Idziecie? – Krzysiek przytulił mnie na pożegnanie i spojrzał na chłopaków, którzy zaczęli się zbierać.

- Idźcie już, zaraz przyjdę – usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi.

Tuż za mną stał Franek, zapomniał czegoś czy coś.

- Natka mam pytanie. Czy masz może po jutrze czas bo muszę kupić garniak na tą studniówkę i może pomogłabyś mi wybrać, skoro i tak idziemy razem?- zaproponował a ja nie wiem co mam zrobić.

W sumie czemu nie, będziemy mogli się dopasować kolorystycznie.

- No dobra, możemy czegoś poszukać. Przyjadę po ciebie, 18 może być? – uśmiechnęłam się do niego a on kiwnął głową. No to jesteśmy umówieni.

Pov Michał

- Zgodziła się? – spojrzałem na niego zaskoczony.

- Tak a co się tak dziwisz, to że ty jej nie lubisz nie znaczy że my też. Jest super miła i ładna, no co – powiedział Franek, jest trochę zdenerwowany.

Przecież nikt nic nie mówi, po prostu nie chce żeby się rozczarował bo ona wcale nie jest taka super.

No trudno sam na własnej skórze musi się przekonać może wtedy uda mi się jej pozbyć z naszej paczki.

Hejka, obiecany rozdział właśnie wleciał. Jak tam wakacje? Aż ciężko uwierzyć, że minął już miesiąc, kurde za szybko 😐
Pozdro i do następnego

Robię co chcęWhere stories live. Discover now