Rozdział 3

337 9 0
                                    

Pół godziny później siedziałam u niej na kanapie. Boję się na nią spojrzeć bo na pewno jest wkurzona za to co powiedziałam.

- Wiesz że nie powinnaś tego mówić tak na forum. Jeśli go nie lubisz to twoja sprawa ale prywatne opinie zostaw dla siebie.

- Możliwe że Michał jest dzieckiem z przerośniętym ego i jest trochę bucowaty ale to nie znaczy że nie potrafi robić muzyki.

- Wszyscy są nim zachwyceni, tu w agencji i w wytwórni, i chce ci tylko powiedzieć że dostanie od nas szansę ale co z tym zrobić to już jego sprawa. Albo ja wykorzysta albo zaprzepaści.

- Musisz jakoś to wytrzymać ale na początku będzie pod moimi i Karola skrzydłami, co za tym idzie, będziesz z nim współpracować. I tyle – skończyła swój wywód a ja spojrzałam na nią, wkopałam się w najgorsze gówno.

Wróciłam do domu, jeden z gorszych dni a mamy dopiero pierwszy tydzień wakacji.

Powtarzam sobie że to tylko dwa miesiące i później będę mogła wrócić do swojej nienawiści do niego.

Zadzwoniłam do Krzyśka, oczywiście nie ma go w domu. Siedzi na chacie u tego idioty, on i reszta tego głupiego Gombao.

Swoją drogą bardziej durnowatej nazwy dla siebie nie mogli wymyślić.

- Jeśli to coś ważnego to możesz przyjść, pogadamy – powiedział a ja w tle usłyszałam tylko jak Matczak mówi że chyba go pojebało.

Już miałam odmówić ale z miłą chęcią zrobię im wszystkim na złość, umówiliśmy się za pół godziny pod jego domem.

Alicja pojechała do Gdańska na kilka dni ale pogada z nami na kamerce.

Krzysiek czekał na mnie pod domem, przytuliłam go na powitanie, brakowało mi tego chociaż nie widzieliśmy się tylko kilka dni.

- No co jest, czemu jesteś taka smutna? – zapytał, jak on mnie dobrze zna.

- Wszystko jest nie tak, rodzice się czepiają o wszystko, w robocie mam przesrane przez tego zjebanego Matczaka bo śmiałam wyrazić swoją opinię o jego „muzyce”. W ogóle ma dość – próbowałam się nie rozpłakać ale mi nie wyszło.

Staliśmy tam przed tym domem, on tulił mnie do siebie a Alicja wykrzykiwała jakieś pocieszające teksty, chociaż nic nie słyszałam.

Dopiero po chwili udało mi się opanować i zauważyłam że te zjeby podglądają nas przez okno, pokazałam im faka i zniknęli z pola widzenia.

- Dziękuję za to że mogliśmy pogadać ale wracaj już do tych swoich koleżków bo jeszcze któryś nie daj Boże się tu napatoczy – pocałowałam go w policzek i ruszyłam przed siebie, ocierając ostatnie łzy.

Coś tam jeszcze za mną krzyczał i próbował mnie zatrzymać ale nie mogę mu się narzucać, on też ma swoje sprawy.

Wróciłam do domu, mój pierwszy wolny weekend w te wakacje i niestety ostatni bo za chwilę zaczyna się sezon festiwalowy i Magda będzie ode mnie wymagać żebym im pomagała przy tym.

Poszłam prosto do swojego pokoju, nawet nie wiem czy rodzice są w domu. Pewnie nie bo przecież jak zwykle pracują do późna.

Niby robią to dla mnie ale szczerze mówiąc to wolałabym być biedna ale szczęśliwa  a nie tylko kasa się liczy, prestiżowa szkoła i to że muszę się bardziej starać.

Myślę że nikt by nie zauważył że mnie nie ma. Przynajmniej jeden problem z głowy. Już od dawna mam takie myśli ale dzisiaj są takie jakby bardziej natrętne.

Położyłam się do łóżka, może wystarczy, że zasnę i wszystkie moje problemy przeminą. Wzięłam tabletki na sen, które udało mi się załatwić od lekarza.

Są bardzo silne ale tylko w taki sposób mogę spokojnie przespać całą noc. Wzięłam jedną, jedna nic mi nie zrobi ale już dwie mogą być niebezpieczne.

Poszłam po wodę, prze pomyłkę, zmęczenie dało o sobie znać, wzięłam tą drugą i bardzo szybko odpłynęłam w krainę snu.

To co się stało później to był koszmar. Obudziłam się w szpitalu. Moi rodzice myśleli że chciałam popełnić samobójstwo i gdy nie mogli mnie dobudzić i znaleźli moje tabletki, spanikowali i wezwali pogotowie.

W szpitalu zrobili mi pukanie żołądka i teraz muszę zostać na obserwacji psychiatrycznej bo takie są procedury.

W ogóle nikt mnie nie słucha. Mówiłam im że wzięłam to przez pomyłkę, nie chciałam ze sobą kończyć.

Ale oni i tak wiedzą lepiej bo jestem tylko głupią nastolatką z problemami.

Następnego dnia przyszli do mnie Ala która wróciła wcześniej, i Krzysiek. Nie chciałam żeby zobaczyli mnie w tym stanie ale jakaś głupia pielęgniarka wpuściła ich na salę.

Nie mogę im spojrzeć w oczy bo podejrzewam że oni tak samo jak cala reszta myślą że zrobiłam to specjalnie. Alicja usiadła obok mnie i już nie mogłam udawać że ich tu nie ma.

- Jak się dzisiaj czujesz. Twoja mama mówi że jeśli dobrze pójdzie to jutro wrócisz do domu – położyła mi rękę na ramieniu i delikatnie przytuliła.

Krzysiek patrzy na nas, jest zdenerwowany i czuję że chcę coś powiedzieć.

- Przepraszam że wtedy z tobą nie poszedłem i wolałem zostać z chłopakami. Widziałem przecież że jesteś w rozsypce.

-Może gdybym w porę zareagował to nic by się nie stało- powiedział z przejęciem.

- Przestań, nie chciałam się zabić. Tą drugą tabletkę wzięłam przez pomyłkę. Musicie mi uwierzyć – jestem wkurzona i nie chce mi się kolejny raz tego tłumaczyć.

Posiedzieli jeszcze chwilę i poszli i dobrze bo nie mam ochoty z nimi gadać.

Traktują mnie jak jakaś psychiczną a ja po prostu jestem najzwyczajniej w świecie przemęczona. Mam prawo po dość ciężkim roku.

Hejka, kolejny rozdział wleciał. Miłego czytania.

Pozdro i do następnego ❤️

Robię co chcęWhere stories live. Discover now