-Troszeczkę się przypaliło.-Usłyszała za sobą zawstydzony głos bruneta.

-Obawiam się, że to naczynie nadaje się tylko do wyrzucenia.-Oceniła to nie tylko na podstawie czarnego jak smoła szkła, ale również pojedynczych pęknięć powstałych dookoła. Nie chciała wnikać jakim cudem do tego doszło, ale o jedno musiała zapytać.-Co robiłeś?

-Kurczaka.-Odparł, błądząc wzrokiem gdzieś po suficie.

-Kurczaka-powtórzyła.-A wygląda jakbyś próbował upiec bryłki węgla.-Powstrzymała się przed parsknięciem śmiechem, ale przed kąśliwą uwagą już nie potrafiła.

-Nie jestem najlepszy w gotowaniu, ale to już z pewnością zdążyłaś zauważyć.-Powiedział zrezygnowanym głosem, chwytając za kosmyk jej włosów.

-Chyba za bardzo się starasz.-Nie znajdowała lepszych słów pocieszenia, bo to co się odwaliło to istny armagedon, ale w zasadzie zakłopotana mina bruneta była dla niej iście satysfakcjonująca.

-Chciałem, żebyś zjadła coś pożywnego. Szpitalne jedzenie z pewnością jest okropne.-Objął ją od tyłu, opierając podbródek o czubek jej głowy.

-Nie było tak źle.-Mimo unoszącego się smrodu spalenizny, nie potrafiła gniewać się za zniszczone naczynie. Doceniała to, że się starał, chociaż nie bardzo mu to wychodziło.

-Da się to jeszcze uratować. Chodź.-Chwycił ją za rękę i pociągnął za sobą.

Zaprowadził dziewczynę do salonu, od razu dostrzegła rozpalony kominek i porozkładane przed nim poduszki. Posłusznie usiadła na jednej z nich, podczas gdy brunet zniknął gdzieś w głębi domu. Po chwili wrócił, niosąc w ręku półmisek owoców i jakichś krakersów.

-Nic lepszego nie znalazłem.-Oznajmił, kładąc przed nią przekąski i zajmując miejsce naprzeciwko.

-Tak też jest dobrze.-Uśmiechnęła się i sięgnęła po jedną truskawkę.

Skupiła wzrok na pląsającym ogniu. To było hipnotyzujące. Potęga i niebezpieczne piękno żywiołu, mogącego strawić wszystko, co spotka na swojej drodze. Musiała przyznać sama przed sobą, że potrzebowała takiej chwili wytchnienia. Dni spędzone w szpitalu, z jednej strony dostarczyły jej potrzebnego resetu, ale z drugiej dołożyły nowych zmartwień.

Być może powinna powiedzieć Jake'owi o tym, czego się dowiedziała. Przecież uprawiali ze sobą seks. Poniosło ich, wtedy w tym hotelu i nie użyli żadnego zabezpieczenia, bo niby skąd miała je wziąć? Lubiła się ostro zabawić, ale nie była rozwiązła. Nie nosiła przy sobie paczki prezerwatyw, czekając na pierwszą lepszą okazję.

Pewnie miał prawo wiedzieć, ale obawiała się jego reakcji. Nie wiedziała, czy po tym co usłyszy stanie się tym samym chłodnym i nieczułym hakerem, czy raczej poniosą go emocje i da wyraz swojej wściekłości. Znała przecież obie te wersje, a wykluczała ewentualność, w której mógłby się z tego ucieszyć.

Sama też nie wiedziała co czuje. Przyjęła tę informację z niebywałym spokojem, ale im dłużej o tym myślała, tym mocniej utwierdzała się w przekonaniu, że być może dobrze się stało. Pokusiłaby się nawet o stwierdzenie, że w gruncie rzeczy się...cieszy. To rzutowało na jej przyszłość i z pewnością odczuje tego skutki, ale wyjątkowo szybko pogodziła się ze swoim losem. Takie rzeczy się przecież zdarzają. Nie są niczym nowym ani niecodziennym. Skoro inni dają sobie z tym radę, to ona też powinna.

-Judy?-Odwróciła głowę w jego stronę, gdy tylko wypowiedział jej imię.

Zdjął przekąski z poduszek, kładąc je na podłodze, po czym chwycił polarowy koc i okrył nim brunetkę, nie pomijając nawet jej głowy. Przez chwilę patrzył na nią z przejęciem, jakie nigdy wcześniej nie biło z jego oczu. Nie bardzo wiedziała jak na to wszystko zareagować. Zaciskała w dłoniach materiał i po prostu patrzyła na niego, nie mając odwagi ani się poruszyć, ani odezwać.

Duskwood: Afterstory Where stories live. Discover now