Rozdział 64

407 32 32
                                    

Zbliżała się godzina zero. Targały nią różne, sprzeczne emocje. Zastanawiała się, czy nie powinna się wycofać, ale na to było już za późno. Należały mu się wyjaśnienia i wolała, żeby usłyszał je od niej, niż zdobywał informacje na własną rękę.

Chwyciła w dłoń skórzaną kurtkę i ruszyła wreszcie w umówione miejsce. Jej nogi zrobiły się jak z waty, gdy przekroczyła granice ustronnego i rzadko uczęszczanego parku. Przełknęła ślinę i skierowała w stronę ławki, ukrytej gdzieś pomiędzy gęstwiną drzew. To tam miała się z nim spotkać. To właśnie tam miała to wszystko zakończyć.

Zajęła miejsce, skubiąc materiał swoich spodni i desperacko rozglądając się na boki. Być może się rozmyślił i nie stawi się na spotkanie? A może nie potrafi tu trafić? Spojrzała nerwowo na zegarek. Przyszła pięć minut przed czasem. Odchyliła głowę do tyłu i wlepiła swój wzrok w zachmurzone niebo. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały na to, że dzisiejszego wieczoru będą miały miejsce dwie równoległe burze.

-A więc przyszłaś.-Wyłonił się nagle z cienia.

Podszedł nieco bliżej i zsunął z głowy kaptur. Pomimo znikomej ilości światła, jego oczy błyszczały jak dwa drogocenne szafiry. Jego spojrzenie się nie zmieniło. Nadal było tak samo wnikliwe i przeszywające. Jednak reakcja jej ciała była nieco inna niż zazwyczaj. Nie drżała, nie kuliła się, a nawet była w stanie dumnie unieść podbródek i patrzeć na niego, nie próbując uciekać wzrokiem.

-Powiedziałam, że będę, więc jestem.-Odparła, nie mogąc znaleźć lepszej odpowiedzi.

-Dlaczego zeznawałaś przeciwko mnie?-Czekał kilka miesięcy na to, żeby móc zadać to pytanie, więc nie zamierzał bawić się w uprzejmości.

-Słucham? O czym ty mówisz?-Dostrzegł zaskoczenie na jej twarzy.

-Pokazali mi twoje zeznania. Nie były one wprawdzie niczym nowym. Wiedzieli o tym wszystkim dużo wcześniej. Jednak nadal nie rozumiem dlaczego to zrobiłaś.-Zrobił kilka kroków do przodu.

-Nie podpisywałam żadnych zeznań. Jedynym logicznym wyjaśnieniem jest to, że musieli podrobić mój podpis.-Mówiła absolutną prawdę.

-To by mnie nawet nie zdziwiło.-Jakaś część niego wierzyła w to, że nie kłamie.-Ale to i tak nie wyjaśnia faktu tego, że zniknęłaś.

-Posłuchaj-westchnęła-ja wiem, że to zabrzmi irracjonalnie, ale poszłam z nimi na układ.-Wyznała wreszcie.

-Co zrobiłaś?!-Ta informacja spadła na niego jak grom z jasnego nieba i nawet jemu trudno było zachować spokój.

-Pozwól mi wyjaśnić.-Widziała, że zbiera w nim coraz większy gniew.

Odetchnął głęboko i wykonał odpowiedni gest ręką, dający jej do zrozumienia, żeby kontynuowała.

-Kiedy wyprowadzili cię z mojego mieszkania, dwóch agentów zostało w środku. Już dawno się tak nie bałam-przyznała.-Powiedzieli, że mogą oskarżyć mnie o utrudnianie śledztwa i dołożyć kilka dodatkowych zarzutów. Jeden z nich zostawił mi swoją wizytówkę. Gdy tylko wyszli, zabrałam swojego starego laptopa i notatki dotyczące porwania. Od razu pojechałam do Duskwood i zostawiłam wszystko u Phila. Jeszcze tego samego dnia skontaktowałam się z tym agentem i umówiłam na spotkanie.

-Jak mogłaś dać się wciągnąć w jakiś układ? Grozili ci? Ktoś cię do tego zmusił?-Zalał ją lawiną pytań.

-To nie do końca tak wyglądało.-Spojrzała mu prosto w oczy.-To ja zaproponowałam im ten układ.

-Co?-Usiadł z wrażenia, a w jego uszach nadal rozbrzmiewało to, co przed chwilą powiedziała.-Ale dlaczego?

-Nie domyślasz się?-Zapytała ochrypłym głosem.

Duskwood: Afterstory Where stories live. Discover now