Rozdział 75

391 32 44
                                    

-Nie mogę się na to zgodzić. To kompletnie nie ma sensu.-Po wysłuchaniu wszystkich argumentów, Eric postanowił wygłosić swoją opinię.

-Wiem, że to ryzykowne, ale to ma prawo się udać.-Judy była dosyć optymistycznie nastawiona do całego planu.

-Pomyśl tylko. Już raz użyłaś tego szantażu do tego, żeby poszli z tobą na ten układ. Dlaczego mieliby to zrobić drugi raz?-Był niezwykle sceptyczny.

-Bo tym razem pokażemy dowody.-Jake miał całkiem pokaźną bibliotekę i nie omieszkał z niej skorzystać.

-Nie zapominajcie, że łączą mnie z Johnem więzy krwi.-Chłopak stał na kompletnym rozstaju.

-Będziesz teraz zgrywał bohatera?-Haker nie rozumiał dlaczego Eric się jeszcze waha. Mógł wyjść praktycznie bez szwanku z tej sytuacji i miał jeszcze jakiekolwiek wątpliwości?

-To jest po prostu niedorzeczne!-Podniósł głos i skierował się do swojego pokoju, z impetem trzaskając drzwiami.

-Jak dzieci.-Westchnęła Judy zerkając to na bruneta, to na zamknięte drzwi.-Idę z nim porozmawiać. Poczekaj tutaj.

Jake jedynie wydał z siebie cichy pomruk, ale nie miał najmniejszej ochoty na to, żeby się przeciwstawiać. Wolał posiedzieć na kanapie i obmyślić ewentualną strategię, niż słuchać żali agenta, który działał mu na nerwy jak nikt inny.

-Ericu, mogę wejść?-Zapukała dwukrotnie, zanim chwyciła za klamkę.

Gdy tylko znalazła się wewnątrz, dostrzegła chłopaka siedzącego na skraju łóżka, z twarzą ukrytą w swoich dłoniach. Zamknęła drzwi, żeby mogli w spokoju porozmawiać, a haker nie miał żadnej sposobności, aby móc ich bezkarnie podsłuchiwać i wtrącić swoje trzy grosze.

-Posłuchaj-oparła się o ścianę-rozumiem, że musi być ci ciężko. W końcu chodzi o twojego wujka.

-Nic nie rozumiesz, Judy. Ty nie wiesz jak to jest, gdy na szali waży się los kogoś z twojej rodziny.-Rzucił przepełniony złością.

-O...to było mocne.-Rozszerzyła maksymalnie powieki i mocniej przygryzła wargę.

-Nie to miałem na myśli, wybacz.-Natychmiastowo się zreflektował.-Jestem po prostu nieco skołowany.

-A ja nie mam zamiaru na ciebie naciskać.-Zajęła miejsce tuż obok niego.-Wujek musi być dla ciebie naprawdę ważny.-Starała się spojrzeć na to wszystko z jego perspektywy.

-Judy-westchnął głęboko-to wszystko jest bardziej skomplikowane niż myślisz.

-Więc może spróbujesz mi to wyjaśnić?-Nie potrafiła ukryć tego, że to zdanie ją zaintrygowało.

-Nie wiem, czy potrafię.-Uciekał od niej wzrokiem.-Zdaję sobie sprawę z tego, że John bywa bezwzględny, ale nadal...-urwał zdanie w połowie.

-Ale to nadal twój wujek.-Dokończyła za niego.

-Nie...to znaczy tak...Judy-spojrzał na nią i wziął głęboki oddech-muszę jechać po Renee.-Powiedział coś, czego w tamtym momencie kompletnie nie spodziewała się usłyszeć.

-Teraz?-Zapytała zaskoczona, bezradnie przyglądając się jak wstaje i wychodzi z pokoju.

Od razu ruszyła za nim. Nie trzeba było być ponadprzeciętnie inteligentnym ani wysoko wrażliwym, żeby pojąć, że w zachowaniu Erica było coś dziwnego.

-Poczekaj.-Chwyciła go za rękaw, gdy sięgał po swoją kurtkę.-Wyjdziesz teraz? Tak po prostu?

-Muszę się przewietrzyć.-Rzucił okiem na bruneta, który stał kilka metrów za nią.-Poza tym upewnię się, czy nikt nie obserwuje domu.

Duskwood: Afterstory Where stories live. Discover now