Rozdział 52

458 37 45
                                    

Czekał na ten dzień dłużej niż początkowo zakładano. Jego prawnik musiał się nieźle napocić, żeby ściągnąć głównego agenta w celu podpisania umowy. Dzisiaj nareszcie miało dojść do ugody. Ciągle miał z tyłu głowy to, że federalni uknuli jakiś spisek przeciwko niemu, ale adwokaci utwierdzili go w przekonaniu, że nie może liczyć na bardziej dogodne warunki. Nie ufał im, ale byli bardzo przekonujący. Zwłaszcza Sophie. Powtarzała mu jak mantrę, że umowa jest w pełni legalna i nie musi się obawiać konsekwencji. Po długich dywagacjach przyjął to do wiadomości. Nie miał w zasadzie nic do stracenia. Na szali ważyła się jego wolność oraz, już i tak niepewna, przyszłość. 

Siedział na skraju łóżka, całkowicie bez ruchu i wpatrywał się w martwy punkt. Czekał, aż wreszcie ktoś raczy po niego przyjść. Odnalazł w sobie opanowanie i wewnętrzny chłód, którymi od zawsze się kierował. Ostatnie tygodnie wystawiły na próbę jego cierpliwość i umiejętność samokontroli. W tym momencie czuł kompletny spokój. Dopóki nie przekroczy bram tego budynku, skupi całą swoją uwagę na zawarciu umowy. Wszystko inne w tym momencie nie ma znaczenia. Będzie się tym martwił dopiero wówczas, gdy poczuje oddech wolności na swoim karku.

Następna godzina dłużyła mu się w nieskończoność, ale w końcu usłyszał dźwięk przekręcanego zamka i szeleszczenie kluczy. Wstał i ruszył za strażnikiem, który zaprowadził go do jednego z pokoi. W środku zastał swoich prawników, Johna i zapewne agenta, z którym miał zawrzeć ugodę. Mężczyzna wstał i wyciągnął do niego rękę.

-Lucas Wilson-przedstawił się.-Czy zapoznał się pan z warunkami umowy?-Od razu przeszedł do konkretów.

-Tak. Znam każdy szczegół.-Zerknął kątem oka na Sophie.

-Świetnie-klasnął w dłonie.-Więc te trzy lata, które pan dla nas pracował, w zupełności wystarczą, abyśmy mogli oczyścić pana z zarzutów.-Zaczął, wertując papiery.

-Poprzednia umowa została zerwana z powodu złamania jej warunków. Co się stało, że nagle zmieniliście zdanie?-Mimo wszystko nie potrafił się powstrzymać przed zadaniem tego pytania.

Jego prawnik spojrzał na niego złowrogo, a Sophie teatralnie przewróciła oczami. Wałkowali z nim ten temat z tysiąc razy, a on dalej dawał wyraz swoim wątpliwościom. Mężczyzna przerzucał wzrok z Johna na hakera i z powrotem. Zbliżył do siebie dłonie, układając palce w piramidkę i dotknął nimi swojego podbródka.

-Widzisz, Jake. Mogę Ci mówić po imieniu?-Brunet skinął głową na znak zgody.-Uznaliśmy Twój poprzedni wybryk za stosunkowo niegroźny i postanowiliśmy dać Ci drugą szansę. Błędnie założyliśmy, że dziewczyna może stać się kluczowym świadkiem, ale niestety nie dostarczyła nam żadnych nowych informacji. Te kilka tygodni, które spędziłeś w areszcie są wystarczającą karą za złamanie tego jednego warunku. Możemy uznać, że się zrehabilitowałeś-tłumaczył.

-Skąd mam mieć pewność, że jeśli stąd wyjdę to przestaniecie mnie ścigać?-Skrzyżował ręce.

-Jesteś bystry i doskonale wiesz, że ta umowa nie zawiera żadnych kruczków. Poza tym Twoi prawnicy zażądali potwierdzenia notarialnego, które masz tutaj.-Podał mu wydruk.

Jake przyjrzał mu się dokładnie, z uwagą analizując każde słowo. Gdy skończył, rzucił okiem na Sophie, która mrugnęła do niego porozumiewawczo. To utwierdziło go w przekonaniu, że umowa jest w pełni legalna, a on usilnie doszukuje się dziury w całym.

-Dobrze. Podpiszmy to.-Odezwał się wreszcie.

-Jeszcze jedna kwestia-wtrącił adwokat.-Waszym jedynym warunkiem było pozostawienie mojego klienta w areszcie na okres nie krótszy niż dwa tygodnie, a nie dłuższy niż miesiąc. Czy możemy uznać, że te kilkanaście dni, które czekał na pańskie przybycie od momentu, gdy dowiedział się o zaistniałej propozycji, zostanie wzięte pod uwagę jako odbycie owej kary?-Mężczyzna próbował wywalczyć jak najszybsze zwolnienie.

Duskwood: Afterstory Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz