Rozdział 79

302 27 15
                                    

Obaj wrócili wreszcie do domu, który Eric zajmował razem z Judy. Byli głodni, brudni i kompletnie przemęczeni, jednak wieści jakie nieśli dla brunetki miały im zrekompensować wszystkie szalone rzeczy, które ostatnio się wydarzyły.

Wgramolili się do środka i pierwszym co zwróciło ich uwagę była absolutna, niepokojąca cisza. Drzwi od pokoju dziewczyny były otwarte, więc Eric od razu rzucił okiem na wnętrze, obawiając się, że zabrała swoje rzeczy i zniknęła. Jednak wszystko leżało na swoim miejscu. Być może wyszła jedynie na spacer z psem, a on popadał w paranoję jak jakiś zaborczy kochanek.

-Spójrz.-Jake zwrócił na siebie jego uwagę i wskazał dłonią na widok za oknem.

Podeszli bliżej. Judy stała przy drzewie, podtrzymując drabinę dwoma rękoma. Spoglądała w górę, zdecydowanie na kogoś. Oni widzieli jedynie nogi, gdyż reszta ciała została ukryta między gałęziami.

-Kto to? Jakiś ogrodnik?-Zapytał brunet, nie odrywając wzroku od Judy i jej towarzysza.

-Nigdy nie przychodził tu żaden ogrodnik. Judy sama zajmowała się roślinami.-Eric był jeszcze bardziej zbity z tropu.

-W takim razie najwyraźniej jest nas trzech.-Powiedział z wyjątkowym spokojem. Nie zauważył nawet, że twarz ciemnookiego natychmiast pobladła. Nie potrafił poradzić sobie z jednym natrętem, a na horyzoncie pojawił się kolejny.

-Cholera, chyba mnie zauważyła.-Gwałtownie się odwrócił i odszedł parę kroków, stając tyłem do okna.-Idą tutaj?

-Na razie ten facet schodzi z drabiny-relacjonował. Jake nie był tak płochliwy jak Eric. Od razu ustawił się w takiej odległości, żeby mieć na wszystko pogląd i jednocześnie zmniejszyć ryzyko wykrycia. Był przecież mistrzem kamuflażu.-Teraz faktycznie kierują się w tę stronę.

Brunet zerknął na Erica z niemałym szokiem w oczach. Wskazał mu wzrokiem na jego ubiór. Nie zdąży przecież uciec do pokoju. Słyszał już brzęk klamki. Mało myśląc, zrzucił z siebie kurtkę z napisem FBI na plecach i ukrył od pasa w dół za wyspą kuchenną, mając nadzieję, że dzięki temu ich "gość" nie zauważy, że jest uzbrojony.

Judy weszła jako pierwsza, starając się nie pokazywać po sobie, że widok tych dwóch razem wywołał w niej sporą konsternację. Pies, który wbiegł tuż za nią, od razu skierował się w stronę Erica. Próbował zachęcić go do zabawy, szarpiąc za kurtkę, leżącą tuż pod nogami chłopaka. Ten z kolei nie mógł dopuścić do tego, żeby Renee wywlokła okrycie do zasięgu wzroku nowego przybysza, więc dyskretnie przydepnął materiał w taki sposób, żeby zwierzę nie miało szansy, aby wyrwać go spod jego nacisku.

Obaj wyjątkowo nie wlepili wzroku w brunetkę. Ich celem stał się mężczyzna stojący tuż obok niej. Ciemnowłosy chłopak o brzoskwiniowej cerze i złotych tęczówkach, przypominających wyjątkową barwę kocich oczu. Pomimo tego, że był ubrany w jakieś robocze ogrodniczki, a jego biała koszulka została utytłana bliżej nieokreśloną substancją, zarówno Eric jak i Jake  byli skłonni przyznać, że w oczach dziewczyny może uchodzić za atrakcyjnego. Zdjął rękawice i podwinął rękawy, odsłaniając swoje wytatuowane przedramiona. Pewność siebie i energia jakie od niego biły, były iście przytłaczające, a nie zdążył się nawet jeszcze odezwać.

-Brandon, poznaj-zaczęła Judy-to jest Nick-wskazała na ciemnookiego.-A to-nie bardzo wiedziała w jaki sposób przedstawić bruneta.

-Jay.-Przejął inicjatywę. Nawet się nie zająknął, podając fałszywe imię. Najwidoczniej nie była to dla niego pierwszyzna.

Chłopak wyciągnął do niego dłoń i uścisnął, a następnie skierował się w stronę Erica. Zatrzymał się po przeciwnej stronie blatu i uśmiechnął szeroko.

Duskwood: Afterstory Where stories live. Discover now