Rozdział 20

859 46 110
                                    

Ściskał w ręku bluzę i wpatrywał się w miejsce, w którym przed chwilą stała. W powietrzu unosił się jeszcze zapach jej delikatnych, kwiatowych perfum. Dlaczego zawiedzione spojrzenie jej smutnych, zielonych oczu, sprawiło, że nie potrafił wydusić z siebie ani słowa?

Czekał na ten dzień od tak dawna, a kiedy nareszcie nadszedł, rozczarowanie, które słyszał w jej głosie, zacisnęło pętlę na jego szyi, miażdżąc przy tym struny głosowe. Przełknął ślinę, rzucił bluzę na łóżko i skierował się do wyjścia.

-Dokąd to?-Eric zagrodził mu przejście.

-Muszę z nią porozmawiać. Sam na sam.-przystanął, nie chcąc używać wobec niego siły.

-Miałeś okazję i chyba połknąłeś swój własny język.-zadrwił-Na co dzień jesteś nieco bardziej wygadany. Co się stało?-skrzyżował ręce.

-Ona jest jedyną osobą, która cokolwiek dla mnie znaczy. Tylko jej opinia się dla mnie liczy. Nie chciałem, żeby coś źle zabrzmiało.-przyznał.

-To było fatalne. Wyszedłeś na kompletnego ignoranta.-westchnął-Myślę, że to ja powinienem z nią porozmawiać. Mnie przynajmniej zna.-odwrócił się i zrobił krok do przodu.

-Ani mi się waż.-zacisnął dłoń na jego ramieniu.

-Bo?-na jego czole pojawiło się kilka kropel potu, kiedy spotkał się z lodowatym spojrzeniem hakera.

-Bo Twoim zadaniem było sprawdzenie informacji. Nic poza tym.-wzmocnił uścisk-Przekroczyłeś granicę, Ericu.-zniżył głos.

-Nadal się wściekasz o ten pocałunek?-zapytał.

Jednym sprawnym ruchem odwrócił go w swoją stronę i cisnął nim o ścianę.

-Nie miałeś prawa tknąć jej nawet palcem.-chwycił go jedną ręką za gardło.

-To było silniejsze ode mnie.-wydusił chrapliwym głosem.

Wtedy spojrzenie wściekłych, błękitnych oczu skrzyżowało się z lekko przerażonym i zakłopotanym spojrzeniem głębokich, ciemnych oczu. Jake początkowo rozwarł usta ze zdumienia, gdy zaczęło docierać do niego to, co Eric dusił w sobie od jakiegoś czasu.

-Ty.-złożył rękę w pięść-Ty się w niej zakochałeś.-miał zamiar podbić mu drugie oko.

Przed zemstą hakera uchronił chłopaka dźwięk alarmu, który wydał z siebie komputer. Brunet oswobodził go z uścisku i od razu podbiegł sprawdzić, o co chodzi.

-Judy gdzieś jedzie. Patrz. Przemieszcza się.-wskazał ręką na monitor.

-Po północy? Co ona kombinuje?-Eric zmarszczył brwi.

-Nie wiem, ale jadę za nią. Nie dopuszczę do tego, żeby coś jej się stało.-włożył telefon do kieszeni i wyszedł z pokoju.

-Oszalałeś?! Nie wypuszczę Cię!-złapał go za kaptur.

-Więc jedź ze mną.-wyrwał się bez trudu i otworzył drzwi.

Eric nie namyślał się zbyt długo. Włożył buty i ruszył za brunetem. Ku jego ogromnemu zdziwieniu, Jake zajął w samochodzie miejsce pasażera. Bez słowa więc usiadł za kierownicą.

-Udostępnię Ci jej lokalizację i będę Cię nawigował.-oznajmił spokojnie, zapinając pas.

-Mam złe przeczucia.-rzucił w eter, odpalając silnik.

-Ja też.-westchnął Jake.

Po prawie godzinnej jeździe w absolutnym milczeniu, mogłoby się wydawać, że nie będą w stanie dogonić Judy. W pewnym momencie wydarzyło się coś zupełnie nieoczekiwanego.

Duskwood: Afterstory Where stories live. Discover now