Rozdział 71

362 27 40
                                    

Zatrzymał samochód przed pierwszym lepszym sklepem spożywczym. Spojrzał kątem oka na brunetkę, która wydała mu się być bardziej nieobecna niż zazwyczaj. Nie bardzo wiedział jak zareagować w danej sytuacji. Powiedzieć, że będzie dobrze? To brzmiało zbyt banalnie. Użalać się nad nią? To chyba najgorsze co mógłby zrobić. Westchnął głęboko i powoli odpiął pas.

-Poczekaj tutaj.-Poprosił, ale nie dostał żadnej odpowiedzi, ani słownej, ani w formie minimalnego gestu. Otworzył drzwi i wyszedł, zostawiając ją samą z własnymi myślami.

Przechadzał się między półkami żwawym krokiem, raz po raz sięgając po najpotrzebniejsze produkty. Już dawno nie robił zakupów w takim pośpiechu. Wcześniej musiał się ukrywać, więc każdorazowe wyjście do sklepu mogło być dla niego brzemienne w skutkach. Tym razem było jednak inaczej. Jego głowę zaprzątała uporczywa myśl, że kiedy wróci na parking, jej już nie będzie. Nie potrafił tego wyrzucić ze swojego umysłu.

Wyłożył produkty na ladę i czekał aż kobieta siedząca za kasą wreszcie go obsłuży. Miał wrażenie, że trwa to całe wieki. Jej flegmatyczne ruchy, stopniowo wyprowadzały go z równowagi. Dziwił się samemu sobie, czując, że traci kontrolę. Wtedy to pojął. Był wściekły, ale nie na sprzedawczynię, ani nawet nie na ojca Judy. Był wściekły na samego siebie. Za to, że nie zapobiegł temu, że ten bydlak podniósł na nią rękę.

Zacisnął zęby i syknął bezdźwięcznie. Odebrał zakupy, podał kobiecie banknot i od razu ruszył do wyjścia, nie czekając nawet na resztę.

Skupił swój wzrok na bocznej szybie samochodu. Siedziała tam, z głową skierowaną przed siebie. Wyglądała jak posąg. Zupełnie jakby zastygła bez ruchu i ani przez chwilę nie zmieniła swojej pozycji. Otworzył drzwi, zajął miejsce i ułożył reklamówkę na swoich kolanach.

-Mam coś, co powinno ci pomóc.-Odezwał się wreszcie, wyjmując paczkę mrożonek.-Mogę?-Dziewczyna skinęła tylko głową w odpowiedzi.

Wyciągnął dłoń w jej stronę i delikatnie odgarnął włosy z jej twarzy, uważając przy tym, żeby nie otrzeć się o jej policzek. Przyglądał się przez chwilę lekkiej opuchliźnie i zaczerwienieniom, po czym przyłożył opakowanie w odpowiednie miejsce. Zacisnęła mocno powieki, czując przeszywający ból przy pierwszym kontakcie z zimnym okładem.

-Dziękuję.-Wyszeptała, chwytając paczkę od spodu. Ich palce mimowolnie zetknęły się ze sobą, w efekcie czego Jake automatycznie cofnął rękę.

-Kupiłem ci coś do picia i do zjedzenia.-Delikatnie położył reklamówkę na jej kolanach.

Judy nie była co prawda głodna, ale z grzeczności zajrzała do torby. Oprócz butelki wody i dwóch rogalików, wewnątrz znajdowało się opakowanie orzechowych ciastek.

-Skąd wiedziałeś, że je lubię?-Zapytała, spoglądajac na niego po raz pierwszy od dłuższego czasu.

-Widziałem, że trzymałaś w mieszkaniu cały zapas. Stąd taki wniosek-odchrząknął nerwowo.

-Rozumiem-uśmiechnęła się nieznacznie.-Co z samochodem z wypożyczalni?

-Nie martw się tym. Załatwię to.-Odpalił silnik i ruszył z parkingu.

-Jak?-Nalegała na konkretną odpowiedź.

-Możesz mi po prostu zaufać?-Powiedział to takim tonem, jakiego brunetka nie slyszała nigdy wcześniej. Nie było w nim co prawda złości, ale wyczuwała lekką nutkę zawodu wymieszaną z pragnieniem zapewnienia jej, że może na nim polegać.

-W porządku.-Odparła, dociskając paczkę mrożonek do swojego policzka.

-Jak się czujesz? Bardzo cię boli?-Nie chciał jej zawstydzać ani wzmacniać uczucia upokorzenia, zwłaszcza, że mężczyzna, który ją uderzył, powinien być tym, któremu najbardziej zależy na jej bezpieczeństwie.

Duskwood: Afterstory Where stories live. Discover now