Rozdział 106

597 13 50
                                    

Na początek słów kilka:

1. Po pierwsze: przepraszam 🙈
2. Po drugie: Przepraszam 🙊
3. Po trzecie: PRZEPRASZAM 🙉


Przepraszam wszystkich, którzy musieli czekać tak długo na kolejny rozdział. Przepraszam, że nie wstawiłam żadnej informacji w związku z tym co dalej będzie działo się z opowiadaniem.

Uważam, że z szacunku do Was jako Czytelników jestem Wam winna wyjaśnienia. A jak niewiadomo o co chodzi, to wiadomo, że chodzi o prywatę. W związku z tym, że przez ostatni czas wydarzyło się u mnie dużo więcej niż to, że Richy zdążył przenieść do kopalni wszystkie dowody, podłączyć kamery i jeszcze to wszystko na koniec spalić (xD), byłam zmuszona odłożyć pisanie na dalszy plan.

Jednakże sama nie znoszę niedokończonych bądź urwanych w połowie opowieści i oczywiście zrozumiem, jeżeli ktoś będzie na mnie wściekły i tym razem z pokorą i bez słów sprzeciwu przyjmę na klatę wszystkie obelgi, topienie w studni, atakowanie o trzeciej w nocy etc. 😂

W każdym razie, ze swojej strony mogę obiecać tylko tyle, że to opowiadanie z pewnością będzie miało swój finał. Słowo harcerza, którym nigdy nie byłam! 🤞

P.S. Tylko nie w szepionkę. 🙈❤️

_____________________________________

Wyszła na zewnątrz chcąc skorzystać z ostatnich podrygów jesiennego słońca. Czuła się w Duskwood dużo lepiej niż początkowo zakładała, chociaż to ciche miasteczko nadal wywoływało ciarki na całym jej ciele. Dni od wyjazdu Jake'a mijały jej dosyć szybko. Nie rozmyślała nad tym co się stało. Miała na głowie zbyt wiele własnych, pogmatwanych spraw, aby brać na barki wizję tego, że miałaby się zajmować cudzym dzieckiem. Jake, a raczej wersja Jake'a, którą sobie uroiła, przestała być dla niej prorytetem. Zderzenie z rzeczywistością okazało się być zbyt brutalne, zbyt mocne, zbyt...prawdziwe.

Parła przed siebie, wbijając wzrok w ziemię. Przez moment stała się tą samą wycofaną, delikatną i wiecznie zamyśloną dziewczyną. Dziecko...dziecko...dziecko. To słowo odbijało się echem w jej głowie.

Być może była zbyt okrutna? Być może zaopiekowanie się niewinnym istnieniem było jej powinnością? Być może powinna zająć się tą istotą tak samo jak zajmowała się zwierzętami? Powinność? Czymże jest powinność? Dlaczego miałaby przewartościowywać całe swoje życie dla dziecka, które nawet nie jest jej? W imię czego? Uczucia, którego nie była nawet pewna? Nie, nie może dać się stłamsić po raz kolejny. To nie jest jej problem. Nie jej cyrk. Nie jej małpy.

Dotknęła swojej głowy, czując nagłe zderzenie ze ścianą. Spojrzała w górę i wtedy poczuła jak zalewa ją fala ciepła. Niczym niezmącony spokój. Zupełnie tak jakby wszystkie zmartwienia ulatywały, gdy nie przestawała wpatrywać się w głębokie, czekoladowe tęczówki.

-Nie zauważyłam cię.-Szepnęła, a jej usta mimowolnie ułożyły się w delikatny uśmiech.

-Bujasz w obłokach, Judy.-Instynktownie założył jej włosy za ucho, odsłaniając blade czoło, któremu przyglądał się przez moment, wypatrując ewentualnych uszkodzeń.

-Zwyczajnie się zamyśliłam.-Odparła, niemal uginając się pod wpływem dotyku jego ciepłej dłoni.

-Zamyśliłaś-powtórzył.-Za dużo myślisz, nudziaro.-Jego oczy pojaśniały, a na twarzy zagościł zawadiacki uśmiech, jakiego nie widziała nigdy wcześniej.

-Nudziaro?-Zmarszczyła brwi, krzyżując jednocześnie ręce na piersi.

-Oczywiście!-Klasnął w dłonie.-Przejmujesz się i wszystkim i niczym. Ciągle tylko nad czymś rozmyślając albo coś planując. Nie jesteś ani trochę spontaniczna.-Podsumował ją.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Apr 19, 2023 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Duskwood: Afterstory Where stories live. Discover now