Rozdział 44

571 37 39
                                    

Chodziła w tę i z powrotem po poczekalni. Rana Phila nie wyglądała za dobrze i obawiała się, że może stracić czucie w dłoni. Brunet stał oparty o ścianę i wnikliwie jej się przyglądał. Zerknęła na niego kątem oka, jego policzek był lekko zaczerwieniony od ciosu, który mu wymierzyła. Nie znosiła przemocy, a już zwłaszcza kar cielesnych, ale nie żałowała, że to zrobiła. Zwierzyła mu się, zaufała, a on wykorzystał to przeciwko niej. Wzbudził w niej niepohamowany gniew, któremu musiała dać upust. Oliver i zwierzęta były dla niej świętością. Czymś nietykalnym, czego była gotowa bronić własnym ciałem. Nikt nie miał prawa wyrażać się o nich w jakikolwiek negatywny sposób. Nawet on. Patrzył na nią, tak przeszywająco i...bezczelnie. Podeszła do niego pewnym krokiem.

-Kluczyki-wyciągnęła rękę.-Zrobiłeś już swoje, teraz możesz sobie pójść.

-Zostanę-odparł, nie oddając jej własności.

-Oddaj kluczyki-powtórzyła, ale on tylko na nią spojrzał i skrzyżował ręce.

-Nie wierzę-cofnęła się o krok i uderzyła dłońmi o uda.-Czy Ty nie rozumiesz co się do Ciebie mówi? Będziesz za nami łaził jak cień?

-Proszę o ciszę!-Usłyszała za sobą głos pielęgniarki.

-Przepraszam-odwróciła się w jej stronę i pokornie zwiesiła głowę.

Podeszła do okna i oparła się o parapet. Co chwilę zerkała na zegarek i nerwowo tupała nogą. Odniosła wrażenie, że trzymają tam Phila już całą wieczność. Martwiła się i zżerały ją wyrzuty sumienia. Nic by się nie wydarzyło, gdyby nie poprosiła go o pomoc. Na co jej to było? Żeby poznać prawdę? Prościej było zostawić to wszystko w spokoju i zapomnieć.

Usłyszała stukot obcasów. Odwróciła wzrok i ujrzała burzę jasnych włosów.

-Gdzie on jest?-Początkowo podbiegła do Jake'a, ale gdy zauważyła brunetkę, od razu skierowała się w jej stronę.-Judy, co się z nim dzieje? Gdzie on jest?

-Zranił sobie rękę-odparła sucho.-Lekarze zabrali go na prześwietlenie.-Rzuciła brunetowi ostre spojrzenie. Wiedziała, że to on sprowadził tu Rose.

-Co się stało, Judy?-Stanęła tuż przed nią.

-Myślę, że najlepiej będzie jak sobie pójdziesz.-Obawiała się, że barman będzie zbyt roztrzęsiony, żeby z nią rozmawiać.

-Dlaczego?-Kompletnie nie rozumiała tej nagłej zmiany jej zachowania.

-Rose, my o wszystkim wiemy-westchnęła.-O tym, że dosypaliście mu coś do wina-wskazała ręką na hakera.-O tym, że Eric Cię szantażuje. I najważniejsze: wiemy czym Cię szantażuje.

Dziewczyna zachwiała się, omal nie łamiąc obcasa. Podeszła do dystrybutora z wodą, napełniła plastikowy kubek i od razu wypiła całą zawartość. Usiadła na jednym z krzeseł, zaraz obok stojącego bruneta. Judy westchnęła głęboko i zajęła miejsce obok niej.

-Nie wiem od czego zacząć-ukryła twarz w swoich dłoniach.-Przepraszam, przepraszam Was za wszystko.

-Myślałaś, że się nie dowiemy?-Zapytał oschle.

-Wręcz przeciwnie. Chciałam wyznać Wam prawdę, ale Eric mi groził. Powiedział, że wszyscy dowiedzą się o mojej przeszłości. Bałam się, przepraszam-spuściła głowę.

-Phil mówił, że Eric coś planuje. Wiesz co takiego chce zrobić?-Dopytywała Judy.

-Nie-pokręciła głową.-On mi już nie ufa w tej kwestii. Nie powiedział ani słowa, ale ja wiem, że coś jest na rzeczy. Znam go.

-Myślisz, że byłby w stanie kogoś skrzywdzić?-Powiedziała ostrożnie, starając się jej nie sprowokować. W końcu chodziło o jej brata.

-Eric?! Nie, on nie jest agresywny-odparła z całą pewnością.-On się w Tobie zakochał, Judy i nie potrafi pogodzić się z odrzuceniem. Będzie próbował Cię do siebie przekonać. Na tym zależy mu najbardziej.

Duskwood: Afterstory Donde viven las historias. Descúbrelo ahora