Rozdział 95

253 19 48
                                    

Była kompletnie zdezorientowana. Patrzyła to na mężczyznę stojącego bez ruchu, to na Erica, który wreszcie postanowił wyłonić się z mroku. Skoro nie miała przed sobą Starego Graya to kogo? Z kim właśnie odbyła tę krótką rozmowę? I dlaczego ciemnooki rzucił jakimś innym nazwiskiem, którego nie była w stanie nawet zapamiętać?

-Nie rozumiem.-Wycofała się, powoli schodząc tyłem po kilku stopniach.

-Winszuję dyskrecji agencie Prescott.-Rzucił chłopakowi gniewne spojrzenie.-Chodźcie za mną. Nie będę rozmawiał na ulicy. Poza tym, ściany mają uszy.-Rozejrzał się pobieżnie dookoła i z niebywałym spokojem wszedł do środka.

-Ericu, co się tu do cholery dzieje?-Zapytała roztrzęsiona, ale on tylko pewnie chwycił ją za rękę i zaprowadził do miejsca, w którym zniknął mężczyzna.

Chwilę później znaleźli się w niewielkim pomieszczeniu, tuż obok recepcji. Wnętrze było przesiąknięte dymem papierosowym i ledwo wyczuwalnym odorem alkoholu. Judy ostrożnie ominęła parę masywnych, wojskowych butów, pozostawionych na środku pokoiku i zajęła miejsce na krześle, które wydało jej się być najczystsze.

-Naprawdę tak trudno jest trzymać język za zębami?-Zajął miejsce za dębowym biurkiem i wyciągnął z szuflady miękką paczkę papierosów. Wysunął jeden z nich, chwycił za pomocą zębów i wyjął bezpośrednio z opakowania.-Czego uczą was w tej Akademii?

-Nie pracuję już dla FBI. Tajemnica przestała mnie obowiązywać.-Odparł z wyczuwalnym żalem w głosie. Utrata tej pracy musiała być dla niego niemałym ciosem.

-Jak to? Przecież mówiłeś, że grozi ci co najwyżej zawieszenie-wtrąciła.

-To nie jest w tym momencie istotne.-Westchnął, nawet na nią nie patrząc.

-Czy możecie mi zatem wyjaśnić o co tutaj chodzi?-Skoro nie chciał rozmawiać na temat swojego zwolnienia, chciała chociaż poznać wytłumaczenie tego, czego była przed chwilą świadkiem.-Kim jest ten człowiek?-Wskazała ręką na mężczyznę, wpatrując się jednocześnie w twarz Erica, obróconą do niej profilem.

-To Reginald McCoy-powtórzył nazwisko.-Legenda Wydziału Operacji Specjalnych.-Dodał, nie kryjąc swojego podziwu.

-Jest pan agentem działającym pod przykrywką?-Jej kolana zaczęły drżeć, co nieudolnie próbowała zamaskować zaciągając kurtkę jak najniżej.

-Byłem.-Mruknął jakby od niechcenia.

-Więc co pan robi w Duskwood? Zaszył się pan tutaj, żeby dożyć godnej starości?-Miała w głowie cały natłok pytań, których nie potrafiła poprawnie sformułować, ale to wylało się z niej jako pierwsze.

-Skoro Prescott już i tak ci tak pięknie wszystko wyśpiewał-westchnął głęboko.-Lepiej będzie, jeśli sam opowiem tę historię, bo jeszcze przedstawi mnie w świetle bohatera.

Nagle stał się zupełnie innym człowiekiem. Wyprostował się na krześle, oparł łokciami o blat, ułożył dłonie na kształt piramidki i przycisnął do swojego podbródka. Jego oczy nabrały niebywałej głębi. Stały się tak poważne i przenikliwe, że Judy miała wrażenie, iż ma do czynienia z jakimś mędrcem, a nie lokalnym pijaczyną.

-Byłem wtedy początkującym, ambitnym i dobrze rokującym agentem.-Zaczął swoją wypowiedź.-Zaproponowano mi udział w innowacyjnym, nowatorskim projekcie. Zgodziłem się bez wahania.

-Na czym polegał ten projekt?-Wtrąciła.

-Zakładał rozmieszczenie pojedynczych agentów po poszczególnych, pomniejszych miasteczkach-tłumaczył.-Naszym głównym zadaniem było wtopienie się w tłum i sprawowanie czegoś w rodzaju pieczy nad przydzielonym okręgiem.

Duskwood: Afterstory Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz