Rozdział 27

748 60 71
                                    

-Coś Ty jej zrobił?-Brunet szarpnął chłopaka za koszulkę.

-Nic-podniósł ręce.-Powiedziałem jej tylko prawdę.

-Jaką prawdę?-Zacisnął mocniej pięści. Eric w odpowiedzi spojrzał na swoją siostrę, a potem na hakera.

-Czy Ty zawsze musisz wszystko spieprzyć?-Cisnął nim o ścianę, wziął pod pachę bluzę i zaczął zakładać buty.

-Dokąd idziesz?-Zapytała Rose.

-A jak myślisz? Muszę znaleźć Judy.-Poprawił kaptur i przyjrzał się jej.-A Ty lepiej zdejmij moją bluzę. Nie powinnaś była jej zakładać.-Wyszedł, z impetem trzaskając drzwiami.

-Jake!-Wybiegła za nim na korytarz, ale brat wciągnął ją do środka.

-Zostaw go-przekręcił zamek.-I tak nic nie wskóra.

-Skąd wiesz? Przecież widać gołym okiem, że im na sobie zależy.-Oparła się o ścianę.

-Dlatego do akcji wkraczasz Ty-uśmiechnął się nieco.

-Muszę to robić? On mi się nawet nie podoba-przyznała.

-Jesteś mi coś winna. Już zapomniałaś, co dla Ciebie zrobiłem?-Skrzyżował ręce.

-Nie zapomniałam-westchnęła.-Dlaczego to robisz? Nie możesz odpuścić?-Położyła dłoń na jego ramieniu.

-Nie mogę-pokręcił głową.

-Ty coś do niej czujesz, prawda?-Jego oczy odpowiedziały za niego.-Nie rób tego, Eric. Ta intryga Ci nie pomoże, a może jedynie zaszkodzić.

-Pytałem Cię o zdanie?-Odszedł kilka kroków.-Masz tylko sprawić, żeby ona nie chciała go widzieć już nigdy więcej.

-Ale jak Ty to sobie wyobrażasz? On nawet nie zwraca na mnie szczególnej uwagi.-Dziewczyna czuła, że ich działania są bezcelowe.

-Dlatego ja tu jestem od myślenia.-Wyjął coś z kieszeni i podał jej.-Wiesz co z tym zrobić?

-Tak-przełknęła ślinę-chyba tak.

-Proszę Cię tylko o pomoc.-Pogładził ją po włosach.-Zrobisz to dla mnie?-Spojrzał na nią błagalnie.

-Ale wtedy będziemy kwita?-dopytywała.

-Zgadza się-potwierdził.

-Dobrze. Będzie jak sobie życzysz.-Dała za wygraną, ściskając w dłoni niewielkie pudełeczko.

Brunet zatrzymał się przed budynkiem, rozejrzał dookoła, ale nigdzie nie widział Judy. Postanowił sprawdzić jej lokalizację. Ostatnie logowanie telefonu wskazywało na oddalony o 300 metrów przystanek autobusowy. Dotarł tam, ale nie zastał dziewczyny. Musiała wyłączyć urządzenie.

Przejrzał rozkład jazdy i wszystko wskazywało na to, że udała się w konkretne miejsce. Kolejny transport odjeżdżał za pół godziny, więc uznał, że piesza wędrówka zajmie mu zdecydowanie mniej czasu.

Przeszedł bulwar wzdłuż i wszerz, ale poza pojedynczymi osobami, nie było ani śladu brunetki. Do głowy przychodziła mu jedynie kładka, na której mieli się spotkać, ale rozczarowanie dopadło go szybciej, niż mógł przypuszczać. Oparł się o barierki i głośno westchnął. Zastanawiał się przez chwilę, czy to aby dobry pomysł, ale wreszcie wydał z siebie jeden, krótki okrzyk.

-Judy!-Usłyszała i natychmiast poczuła, jakby przez jej plecy przebiegło milion mrówek naraz.

Przywarła do ściany, podkuliła nogi i przygryzła rękaw swojej bluzy, starając się nie wydać z siebie najmniejszego dźwięku. Modliła się w duchu, żeby nie odkrył jej obecności. Gdy już myślała, że sobie odpuścił, do jej uszu dostał się odgłos kroków. Zamarła, wstrzymując oddech. Przechadzał się jakieś kilka metrów od niej. Cieszyła się, że siedzi w kompletnej ciemności, a jej czarne ubrania idealnie wtapiają się w otoczenie. Nie przewidziała, że wkrótce oślepi ją światło. Skierował latarkę telefonu prosto na jej zapłakaną twarz.

Duskwood: Afterstory Where stories live. Discover now