Ta skinęła jedynie głową i ruszyła przed siebie, cały czas czując na sobie badawcze spojrzenie Starego Graya. Usiadła na jednej ze skrzynek i ukryła twarz w swoich dłoniach. Już dawno nie czuła się tak bezużyteczna. Nie dość, że nie potrafiła wyrobić się z nalewaniem głupiego piwa, to jeszcze jedno z nich rozlała na jednego z najbardziej gburowatych mieszkańców Duskwood. Po prostu nie mogło być lepiej. Gdy chwilę później usłyszała za sobą kroki, od razu uniosła głowę i z miną zbitego psa popatrzyła w oczy barmana.

-Wybacz-wychrypiała.-Masz ze mnie więcej szkody niż pożytku.

-Nie mów tak.-Stanął tuż obok i oparł się o ścianę.-Każdy kiedyś zaczynał.

-Jak można mieć aż takie trudności z nalewaniem durnego piwa? Przecież to żadna sztuka.-Ze złością tupnęła nogą w posadzkę.

-Wypraszam sobie-roześmiał się.-Tutaj się liczy płynny ruch dłoni i ułożenie kufla pod odpowiednim kątem. To nie jest tak proste jak mogłoby się wydawać.

-Wiesz o co mi chodzi, Phil.-Przewróciła oczami.

-Bardziej niż ten twój pełen gracji występ, zainteresowało mnie coś innego.-Kucnął przed nią, chwycił jej dłonie, a ona dostrzegła na jego twarzy niepokojącą ekscytację.-Powiedz mi jak to zrobiłaś?

-Ale co?-Zmarszczyła brwi.

-Jak udało ci się ujarzmić tego buca?-Jego oczy błyszczały coraz bardziej, jakby za sekundę miał poznać tajemnicę istnienia.

-Nie mam pojęcia-wzruszyła ramionami.-Miałam wrażenie, że-ugryzła się w język, ale po chwili kontynuowała-być może kogoś mu przypominam? Sama nie wiem.-Gdyby rozmawiała z kimś innym, czułaby się maksymalnie zakłopotana, ale fakt tego, że był przy niej akurat Phil, dodawał jej odwagi do bezstresowego wygłaszania swoich myśli.

-Może jakąś dawną kochankę?-Poruszył porozumiewawczo brwiami, obracając wszystko w żart.

-Wal się, Phil.-Uderzyła go otwartą dłonią prosto w ramię.-A tak w ogóle to jak on ma na imię?

-A wiesz, że nie wiem?-Roześmiał się w głos.-Jesteś chyba jedyną osobą, która kiedykolwiek zapytała o imię Starego Graya.

-Dziwne.-Wygięła usta w lekkim grymasie.-To co? Jestem zwolniona?-Uważała, że Phil dla dobra własnego biznesu powinien się jej pozbyć.

-Szczerze mówiąc to jesteś beznadziejną barmanką i kelnerką.-Położył dłoń na jej ramieniu.-Ale mam wobec ciebie inne plany.

-O nie! Nie będę śpiewała przed publicznością. Zapomnij!-Sugerował jej to od dobrych kilku dni, ale ona pozostała nieugięta.

-W tamtej restauracji jakoś ci to nie przeszkadzało.-Naburmuszył się, krzyżując ręce.

-Ale wtedy nie śpiewałam sama-przypomniała.-Z Ericiem było jakoś łatwiej.-Powiedziała dużo ciszej.

-Więc potraktuj to jako przedłużenie terapii. Sama mówiłaś, że dostałaś takie zalecenia-przekonywał.

-A co ty niby będziesz z tego miał?-Była ciekawa jego perspektywy.

-Dodamy nieco więcej duszy temu miejscu. Być może przestaną je wreszcie kojarzyć ze zwykłą speluną.-Ścisnął mocniej jej dłoń.-No i będę miał mniej rozbitych szklanek i niezadowolonych klientów.

-Obiecuję, że to przemyślę.-Musnęła palcami po jego policzku, nie chcąc mu dawać natychmiastowej odmowy.

-Świetnie.-Uśmiechnął się.-A teraz zmykaj do domu zanim puścisz mój ukochany bar z dymem.

-Bardzo zabawne.-Mruknęła, zakładając na siebie kurtkę, którą jej podał.

Opuściła bar tylnym wejściem. Nie chciała czuć na sobie tych wszystkich litościwych spojrzeń, a już najbardziej niepokojącego wzroku Starego Graya. Gdy przekroczyła próg domu, usłyszała hałasy dobiegające z pokoju. Brzmiało to jak odgłos wkrętarki. Wtedy przypomniała sobie, że dzisiaj miał pojawić się ktoś do montażu mebli. Nie zamierzała tam wchodzić i psuć powietrza swoją obecnością, ale jak na złość z pomieszczenia wygramoliła się Rose.

Duskwood: Afterstory Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz