16. FLOWERS WITH FACES

298 19 37
                                    

The normals, they make me afraid, the crazies, they make me feel sane./Normalni ludzie mnie przerażają, szaleńcy sprawiają, że czuję się zdrowy na umyśle.

Melanie Martinez, „Mad Hatter"

pół roku wcześniej

Wybieranie się do supermarketu po zakupy na dwa dni przed Wigilią to samobójstwo, ale sprawa ducha z Old Fort w Ohio bardzo się przedłużyła i pojawiwszy się z powrotem w bunkrze dopiero dwudziestego pierwszego grudnia Dean nie miał wyjścia innego, jak następnego dnia po prostu zabrać Casa i Jacka do Walmartu – nawet jeżeli oznaczało to, że stracą w długich kolejkach mnóstwo, MNÓSTWO czasu. Na święta nie mieli przygotowane nic.

Market był pełen, ludzi kłębiło się w nim co niemiara i długie oczekiwanie do kasy stanowiło pewniak, nie śpieszyli się więc, ani trochę się nie śpieszyli; przyjemnie było zaliczać alejkę za alejką i ładować do wózka co wpadło im w oko. Na pewno przyjemniej niż rozkopywać grób, tak, z tym nie można się było nie zgodzić.

Dean złapał pudełko białego ryżu. Dorzucił je do ich zakupów.

Mama przyrządzała go na święta z migdałami i rodzynkami – wyjaśnił na widok uniesionej brwi Casa. – Byłem mały, ale jestem w stanie stwierdzić, że nawet mi w takim wydaniu smakował. Spróbuję zrobić... – urwał, zmarszczywszy czoło, bo Cas wyłowił pudełko z wózka i odłożył je na regał, w miejsce białego ryżu zabierając brązowy.

Dbaj o siebie.

Poważnie, człowieku? – choć brunet ruszył dalej, przed siebie, Dean pozostał w miejscu. – Powinieneś zarobić za to kategoryczny zakaz przebywania w towarzystwie mojego brata! Porozmawiam sobie z nim. Pierze ci mózg!

Cas sięgnął na półkę po ryżowe wafle.

No pojebało cię? – Winchester zrównał się z nim, zabrał mu wafle i odesłał je, skąd przyszły. – Może ciebie napchajmy tym syfem, mądralo? Moja waga ma się dobrze.

Gorzej cholesterol.

Nie wiesz nawet, co to jest.

Oczywiście, że wiem. Pilnuję ci go.

Dean otworzył usta i zamknął je, w odstępie ułamka sekundy.

Co?

Łaska daje mi w pewnym stopniu możliwość „monitorowania" twojego organizmu – wywróciwszy oczami Castiel zaznaczył w powietrzu cudzysłów. – Mogę mieć pod kontrolą twój układ krwionośny, mogę pilnować, żebyś nie zachorował na te wszystkie paskudztwa, na które ludzie chorują z powodu swojego lekkomyślnego obżarstwa.

Ej – blondyn drgnął, ale, hej, to było coś nowego. – Serio? Pilnujesz, żebym nie zachorował na... na miażdżycę? Na raka jelita? Czemu nic o tym nie wiedziałem?

Miałem ci powiedzieć, żebyś zaczął się odżywiać jeszcze bardziej lekkomyślnie?

Okej, dobra. Wystarczyło, rumieniec oblał mu twarz, po szyję.

Cas – potrząsnął głową, ale nie udało mu się ukryć niczego; uśmiechnął się i tak bardzo było to widać. Podjechał do niego wózkiem. – Kurwa, dosłownie miękną mi przy tobie kolana.

Czyli jak powiedzieć „kocham cię" według Deana Winchestera.

Nie przyzwyczajaj się, może nie zawsze tak będzie. A jak kiedyś znowu stracę swoje moce?

PAMIĘTNIKI WINCHESTERÓWDonde viven las historias. Descúbrelo ahora