3. DARKNESS

230 25 15
                                    

If you were church, I'd get on my knees, confess my love, I'd know where to be, my sanctuary, you're holy to me... If you were church, I'd get on my knees./Gdybyś był kościołem, upadłbym na kolana, wyznał ci moją miłość, znalazłbym swoje miejsce, moje sanktuarium, dla mnie jesteś święty... Gdybyś był kościołem, upadłbym na kolana.

Fall Out Boy, „Church"

Cas nie potrzebował snu.

Teoretycznie mógłby zasnąć, tak jak teoretycznie mógł jeść, choć oczywiście jedzenie smakowało jak papier, a sen byłby jedynie snem kamiennym, nie wpływającym absolutnie na nic, na jego poziom energii czy samopoczucie – snem bez snów.

Po co więc miałby spać, mogąc w zamian leżeć przy Deanie, całą noc i patrzeć, jak śpi on? Mogąc słuchać jego bijącego serca, zastanawiać się, co widzi w swoich snach i czy widzi właśnie jego, ich... Delikatnie ucałowywał jego czoło, jego powieki, koniuszek nosa i dziękował Bogu, że może tu z nim być. Że może go takim widzieć.

Nie miałby nic przeciwko zostaniu z nim tak już na zawsze.

Lying close to you, feeling your heart beating and I'm wondering what you're dreaming, wondering if it's me you're seeing – then I kiss your eyes and thank God we're together, I just want to stay with you in this moment forever.

Aerosmith, „I Don't Want to Miss a Thing" – poślubił kogoś, dzięki komu znał takie klasyki i wiedział, że tekst tej piosenki idzie dokładnie tak.

A Dean lubił spać wiedząc, że MOŻE spać, tak naprawdę, nie na wpół czuwać – do tej pory sypiał zawsze „z jednym okiem otwartym", mając Casa mógł pozwolić sobie zamknąć oboje oczu. Mógł pozwolić sobie odpłynąć, bo ktoś czuwał, jego osobisty, wyjątkowy Anioł Stróż.

I lubił się też przy nim budzić, lubił otwierać oczy leżąc w jego ciepłych ramionach, lubił, kiedy pierwszą rzeczą, na jaką padał jego wzrok były te niebieskie tęczówki. Dean był romantykiem, przytulasem, a to oznaczało, że czasami osoba, do której przytulony mógłby przespać całą noc była mu potrzebna bardziej niż taka, która by mu obciągnęła. Albo której on by obciągnął. Whatever. Czasem potrzebował i tego, a odkąd był z Casem – częściej, niż chciałby się do tego przyznać.

Obudziwszy się w łóżku samemu, spojrzał na zegar – dochodziła czwarta po południu. Z Glen Elder wrócili przed siódmą, wstawał nowy dzień, a oni poszli spać. On, on poszedł, zasnął, jak tylko przyłożył głowę do poduszki. Cas położył się z nim, na pewno, nawet jeśli był pierońsko zmęczony, to akurat pamiętał, pamiętał, jak materac ugiął się pod jego ciężarem. Gdzie się więc podział?

Może poszedł wziąć prysznic.

Zwlekł się z łóżka.

– Cas? – odezwał się, przecierając twarz; oj, potrzebował kawy. I może jeszcze dobrego seksu. Gdzie jest ten drań? – Cas!

Ledwo przytomny wyszedł na korytarz. Spodziewał się albo znaleźć Casa w łazience (golącego się, czy coś), albo w kuchni – przy odrobinie szczęścia z gotowym śniadaniem i kawą. Ziewając, postanowił sprawdzić najpierw to drugie, boso, z włosami sterczącymi na wszystkie strony, podreptał w tamtym kierunku.

W kuchni nie było nikogo, nie było też „śniadania" (czwarta popołudniu), znalazł za to karteczkę.

Wybrałem się po zakupy – lodówka jest pusta, a ty będziesz na pewno głodny, jak się obudzisz. Może mi to zająć więcej czasu, niż zwykle, bo wziąłem samochód. Napij się kawy! Kocham cię.

Dean uśmiechnął się, szczerząc do karteczki zęby. Cas wziął bentleya zamiast użyć po prostu teleportacji? To musiało oznaczać, że prezent mu się mimo wszystko podoba.

PAMIĘTNIKI WINCHESTERÓWWhere stories live. Discover now