18. SILENCE (Titanic) - PART 4

144 15 22
                                    

Pocałunek na dziobie nie doszedł do skutku, trudno – cóż mogli poradzić. Dochodziła siódma, według zegarka Deana, a zatem Titanica dzieliło teraz od spotkania z górą lodową ostatnich parę godzin. Dlaczego Balthazar nie odpowiadał na ich modlitwy, do cholery? Cas spróbował go przywołać, jak poprzednio w domu i nawet to nie zadziałało (dwa razy!). Przecież musieli jakoś stąd zniknąć, ulotnić się nim to wszystko się zacznie, nim statek zacznie tonąć, a na pokładzie wybuchnie panika.

Wracając z dziobu do wnętrza pokładu B Dean przewrócił na widok swojego brata oczami. Sam wyraźnie na nich czekał, uparł się, że skoro i tak nie mogą sprowadzić żadnego anioła, to wykorzysta pozostały im czas na jeszcze jedną próbę ustalenia czym innym – jeśli nie zmumifikowanym ciałem jakiejś babki – mógł być znajdujący się na Titanicu przeklęty przedmiot, żeby po powrocie do Oregonu już tylko wyśledzić go i spopielić. Wkręcił w to nawet Rowenę, przekonał ją, by załatwiła im miejsca przy stoliku kapitana, na kolacji; „i co za to, mineta?", zażartował Dean i prawie został za to klepnięty. Ciekawe, bo równocześnie jego brat przez cały czas wodził ślepiami za tą Jessop.

– Co robisz? – Cas zmarszczył brwi, jego mąż odwrócił się, na pięcie, zawracając ku schodom. Pociągnięty przez niego za rękę zmienił kierunek wraz z nim.

Och, jeśli Titanic miał zacząć tonąć za pięć godzin (niecałe), to Boże Święty, Dean zamierzał swoją ostatnią w życiu szansę na wyśniony seks w aucie na luksusowym transatlantyku WYKORZYSTAĆ, choćby miało go przy tym poskładać. Nigdzie stąd nie wraca, dopóki tego nie odfajkuje, koniec kropka. Martwy koniec.

– Dean! – usłyszeli za sobą. Nie zatrzymawszy się blondyn spojrzał sobie przez ramię, Sam ruszył za nimi.

No dobra, co im szkodziło jeszcze trochę popajacować? Gwałtownie wystrzeliwując do przodu szarpnął Casa za sobą; Castiel się tego nie spodziewał, zaskoczony parsknął śmiechem i popędzili razem w dół, po schodach na niższy pokład. „DEAN!", powtórzyło się za nim.

Dean roześmiał się, uciekając przed bratem, jak na złamanie karku – omal nie padli na pyski, zbiegając ze stopni na pokład C.

– Nie nie nie nie nie, przepuść nas, przepuść! – pogonił windziarza, przepychając się z Casem do wnętrza windy.

– Coś się stało? – zdumiony windziarz rozłożył pytająco ręce.

– Zamykaj! – Dean pociągnął zamykające windę okratowanie. – Na dół!

Sam nie zdążył do nich dotrzeć – kiedy jego ręce zatrzymały się na kratach winda zjeżdżała już na niższe poziomy.

– Pokazałbym ci fucka! – krzyknął do niego Dean. Jego brat uderzył po okratowaniu pięściami.

– Dean, ty matole! Dla twojej informacji, to wcale nie robi z ciebie i z niego, Winslet i DiCaprio! – umilkł, dostrzegłszy po swojej prawej George'a i Eleanor Widenerów, wpatrujących się w niego ze zdziwieniem.

W luku bagażowym było zimno, oddechy prawie zmieniły im się w parę, gdy tam zeszli; mnóstwo skrzyni i różnego rodzaju pakunków stało przymocowanych do pokładu linami i łańcuchami. Nie puszczając ręki Casa Dean potarł się po ramieniu – w oddali dostrzegł zaparkowany stary, srebrny wóz.

– Boże, to Silver Ghost – oświadczył, pociągnąwszy ukochanego w tamtą stronę. – Rolls-Royce z 1906! Sześciocylindrowy silnik, największy jaki wyprodukowano – puścił dłoń bruneta, by przejechać palcami obu rąk po idealnie wypolerowanej srebrnej obudowie. – Chryste. To cudo pójdzie na dno, to straszne.

Przepiękny, elegancki samochód z wielkimi reflektorami i zadaszeniem nad czarnymi skórzanymi siedzeniami, przednim i tylnym; zadbany, wyczyszczony co do milimetra, po prostu zjawiskowy. Cas pewnie mógłby odchrząknąć, ściągnąć na siebie jego uwagę – tak, pewnie by mógł. Ale Dean, stojąc twarzą w twarz z czymś, co go jarało, nabierał wyrazu małego chłopca i prędzej serce pękłoby mu niż spróbowałby mu tę chwilę radości odebrać.

PAMIĘTNIKI WINCHESTERÓWWhere stories live. Discover now