18. SILENCE (Titanic) - PART 1

212 18 32
                                    

You're here... There's nothing I fear./Jesteś tu... I nie boję się już niczego.

Celine Dion, „My Heart Will Go On"

You should have realized what a foolish mistake it was to even THINK that I would hurt him, that I wouldn't choose him, when all my heart has ever done... is beat for him./Powinieneś był domyślić się, jak wielki to błąd w ogóle POMYŚLEĆ, iż mógłbym go zranić, iż mógłbym go nie wybrać, kiedy wszystko, do czego moje serce było kiedykolwiek zdolne... to bicie dla niego.

Cudowny zachód słońca zabarwił niebo nad północnym Atlantykiem na żółto-różowo-fioletowo – wszystkie te kolory odbijały się w tafli oceanu, kiedy potężny statek brytyjskiej linii White Star, RMS Titanic, sunął przed siebie, gładko tnąc powierzchnię. Dean podbiegł do barierki na dziobie, wyjrzał w dół, na wodę. Wiatr rozwiał mu włosy.

– Jesteś pewien, że to dobry pomysł? – Cas obejrzał się za siebie; byli sami. Pierwsza klasa szykowała się już do kolacji, większość pasażerów trzeciej pochowała się pod pokład. Wiało, przez to panował chłód.

– Pytasz, czy nie wylecisz? – wyciągnąwszy do niego rękę Winchester roześmiał się tylko. – Daj spokój. Będę cię trzymał.

Kultowa scena z filmu Camerona była z pewnością cool, okej, romantyczna i w ogóle, ale kręcąc ją Winslet i DiCaprio nie stali na prawdziwej barierze na dziobie prawdziwego olbrzymiego statku, a Cas raczej powątpiewał, by na rzeczywistym Titanicu ktoś próbował coś takiego zrobić. Ufał Deanowi, ujął więc jego dłoń; wspiął się przy jego asekuracji na poprzeczkę.

– Stoisz?

– Ough, skoczysz za mną, jeśli spadnę, prawda?

– Jeśli spadniesz, przemieli cię statek, kotku. – Cas drgnął w jego ramionach. – Okej, okej, już! Jaja sobie robię, to się nie stanie.

Atlantyk rozciągał się przed nimi, bezkresny; Dean rozłożył mężowi ręce, szeroko, dokładnie tak, jak Jack filmowej Rose i przeniósł swoje własne na jego talię. Mocno go objął.

– Trzymasz oczy zamknięte?

– Tak. Dean, zabijemy się!

– Jezu, ale panikujesz. No otwórz je.

Nie żeby to ryzyko nie było tego warte – kiedy Cas otworzył oczy, nie było już statku, tylko ten ocean, jakby nad nim frunął, jak ptak. To było... fuck, dziwne uczucie, nawet jak na niego, nawet jak na byłego anioła. Wiatr chłostał go po twarzy, tylko niebo, tylko zachód, tylko ta woda, mnóstwo, mnóstwo wody i obejmujące go ramiona Deana.

Come, Josephine, in my flying machine...

Wow. Nie przypominał sobie, by kiedykolwiek, odkąd byli razem, przeżył z nim coś podobnego. Takie rzeczy się na co dzień nie zdarzają.

Poczuł, jak Dean opiera podbródek na jego ramieniu.

– Podoba ci się?

Kurwa. Równie dobrze mógłby spytać, czy woda w zeru stopniach zamarza, albo czy można się wrzątkiem oparzyć. Powiedział mu to i jego mąż zaśmiał się z satysfakcją; spojrzeli na siebie. Cas niby cały czas opierał się o poprzeczkę bariery brzuchem, mimo to do końca pewien nie był, że nie straci równowagi, jeśli zaczną się w takiej pozycji całować – cóż, gdyby miał zginąć, wypadłszy do oceanu przez całowanie się na dziobie luksusowego transatlantyku z mężczyzną, którego kochał tak, jak kochał Deana... Może mógłby się z taką śmiercią pogodzić. Przynajmniej jedną z ostatnich rzeczy, jakie poczułby w życiu, byłyby jego obłędne wargi, ich słodki smak.

PAMIĘTNIKI WINCHESTERÓWWhere stories live. Discover now