12. DROWNING (The Nun) - PART 2

299 20 41
                                    

Ulewa ustała nad ranem, przestało padać i zrobiło się cicho. Dean zajrzał smętnie do swojego kubka z zimnym mlekiem; potworny koszmar i rozkopywanie grobu, przerzucanie kilogramów ciężkiej, mokrej ziemi, całkowicie go wykończyły. Wyciągnąwszy Sama z trumny resztę nocy przesiedział z nim i z Casem przy stole w kuchni gościnnej kwatery, gdzie wydawało się to najbezpieczniejsze – był tak zmęczony, że nie miał siły tego kubka przechylić, żeby się napić.

– Jak wrócimy do domu – mruknął – śpię przez miesiąc, poważnie. Żadnych więcej urywanych drzemek w aucie, żadnych więcej paskudnych moteli, MIESIĄC spania w łóżku.

Sam spojrzał na niego sponad własnej porcji mleka, również nietkniętej. Sposób, w jaki jego brat mówił o Beaverton, jak wrócę do domu to, jak wrócę do domu tamto" – jakby Oregon był jakąś ziemią obiecaną. Naprawdę wierzył, że zagrzeją tam miejsca na stałe? Jeśli tak, to bardzo mocno gratulował mu optymizmu.

– Cas powiedział mi, że miałeś w nocy zły sen.

– Co? Kiedy ci to powiedział?

– Jak poszedłeś za potrzebą.

– Poszedłem się odlać, a ten na mnie naskarżył? – Dean zaśmiał się ponuro. – Dupek.

– Dean, co ci się śniło?

– Mam wrażenie, że nie musisz tego wiedzieć.

Sam westchnął ciężko.

– Cas nie mógł spać. Ty miałeś koszmar. Ja omal nie zginąłem. Ludzie z wioski mają rację, to miejsce jest złe i próbuję jedynie oszacować nasze szanse. Nie widzisz, że to coś kompletnie nas rozbroiło? Jakimś cudem wiedziało, że twojemu mężowi wystarczy przypomnieć, z czym się ostatnio boryka, żeby go osłabić. Mnie trudniej jest złamać psychicznie, więc dosłownie, fizycznie próbowało się mnie pozbyć. Jeśli ustalimy, jaką taktykę obrało sobie na ciebie, może łatwiej będzie ci się przed nim bronić.

Dean wbił wzrok w mleko.

– Nie sądzę, żeby to, co zobaczyłem, miało jakiekolwiek znaczenie, było straszne, to prawda... Ale bez sensu.

Oczywiście, że bez, nie miało sensu, najmniejszego. Miałoby, gdyby wciąż, po tylu latach, nie byli z Casem razem – wtedy można by śmiało uznać ten sen nawet za coś w rodzaju ostrzeżenia, ale przecież byli i to nie tylko parą, byli małżeństwem. Przyszło mu do głowy, że może to „zło" – zwał jak zwał – o tym nie wiedziało, bo zdjęli obrączki, ale szybko z tego pomysłu zrezygnował, nie wiedziałoby o tym, ale o Casie i jego łasce już tak? O tym, co go dręczyło w Amityville?

– Nie opowiesz mi – okej, to nie było pytanie. Sam już wiedział.

– Nie, Sam. Nie opowiem.

Do kuchni wszedł Castiel, przebrany w czarną kapłańską koszulę z koloratką.

– Jak wyglądam? – zapytał, zapinając sobie lewy mankiet; Dean westchnął tęsknie.

– Jak coś bardzo wartego grzechu.

Koniec końców postanowili jednak przebrać się za księży – żal byłoby nie skorzystać z ciuchów, które i tak mieli tu pod ręką, przewidywali też, że siostry zakonne z większym zaufaniem podejdą do trójki duchownych, niż trzech nieznajomych. W tych koszulach mieli mieć po prostu większe szanse.

Kiedy opuszczali kwaterę gościnną, dzwon na klasztornej wieży wybijał dziewiątą; obeszli zamek, żeby stanąć przed główną bramą. Archie nie zmyślał, wokół nie wyczuwało się żywej duszy, nie śpiewały ptaki, nie fruwały owady – ten szczur, którego Dean miał nieszczęście zeszłego wieczora zobaczyć, był jedyną żywą istotą, z jaką mieli do czynienia od momentu, w którym chłopak oznajmił, że wraca do wioski.

PAMIĘTNIKI WINCHESTERÓWWhere stories live. Discover now