4. SEEKING SOLACE

254 23 24
                                    

Things we lost to the flames, things we'll never see again, all that we have amassed sits before us shattered into ash... Do you understand that we will never be the same again? These are the things, the things we lost, the things we lost in the fire, fire, fire./Rzeczy, które utraciliśmy w płomieniach, rzeczy, których już nigdy nie ujrzymy, wszystko, co zgromadziliśmy, spoczywa przed nami, obrócone w popiół... Czy nie rozumiesz, że już nigdy nie będzie tak samo? Wszystko straciliśmy w ogniu, w ogniu, w ogniu.

Bastille, „Things We Lost In The Fire"

Te chmury, które poprzedniego wieczora zebrały się nad Lebanon, to były chmury deszczowe mające przynieść ulewę, smutną, depresyjną ulewę, zupełnie jakby natura rozumiała, co się stało i opłakiwała to. Jakby opłakiwała strawiony przez pożar bunkier.

Spoglądając przez okno motelowego pokoju w Belleville w tę ponurą, przygnębiającą szarość, Sam łyknął gorącej herbaty. Krople deszczu spływały po szybie, prześcigając się wzajemnie; pamiętał siebie jako dziecko i to, jak lubił obserwować je i obstawiać, która z nich dotrze na dół pierwsza. Nie był przywiązany do bunkra tak bardzo, jak Dean, a jednak kusiło go, by wsiąść w auto i tam wrócić. Tylko po co? Zastać tam jedną wielką kupę popiołu, bo czymże innym stało się w przeciągu jednej nocy wszystko, co mieli? Belleville leżało od Lebanon o czterdzieści minut drogi, mógłby tam pojechać, owszem. Tyle że nie miałoby to sensu.

Drzwi do małej sypialni wynajętej w pakiecie z pokojem otworzyły się i zamknęły, cicho. Odwrócił się od okna.

– Zasnął?

Dean przetarł dłońmi zmęczoną twarz.

– Po dwóch godzinach, jakbym usypiał dwulatka. Gabriel się odezwał?

– Nie.

– Przekazałeś mu, że chodzi o Casa?

– Wyraźnie.

– Ekstra – westchnięcie. Niebieski label stał na stole, odkazili nim sobie otarcia odniesione w walce, właściwie rozróbie urządzonej przez Legiona; odkręcił butelkę, pociągnął łyka prosto z niej. Mlasnął. – To powiedz mi, co wiemy. Preferując dobre wieści.

– Cóż, Legion to postać biblijna – Sam machnął w kierunku Biblii, starego wydania wypożyczonego z miejscowej biblioteki na szybko. Miał sporo czasu, żeby przejrzeć ją, kiedy Dean próbował uśpić Casa, żeby odpoczął. – Pamiętasz demona, którego Jezus wpędził w świnie?

– Coś mi świta.

– No więc właśnie. Gdy wyszedł na ląd, wybiegł Mu naprzeciw człowiek opętany przez ducha nieczystego. Choć wiązano go łańcuchami i trzymano w pętach, on rwał więzy, a zły duch pędził go na miejsca pustynne. Jezus zapytał: Jak ci na imię? On odpowiedział: Na imię mi Legion, bo nas jest wielu." Ewangelia Łukasza.

Dean pokiwał głową.

– Tak się przedstawił. W bunkrze.

– Z ewangelii wynika, że wyprosił u Jezusa, żeby nie używał przeciwko niemu egzorcyzmu, nie chciał wracać do piekła, wolał już wejść w świnie. Pozwolono mu na to, a opętane zwierzęta wbiegły do rzeki i potopiły się.

– I to niby możliwe?

– To Biblia, Dean. Zdecyduj.

Blondyn z westchnieniem odstawił whisky na stół.

– Cas go rozpoznał, musiał być tego świadkiem. Tak czy inaczej... – ciężkie, ciężkie westchnienie. – Teraz na pewno go o to nie zapytam. Mówiłem ci, trzeba było zwrócić się do niego od razu – powiedział, Sam zmarszczył czoło. – Do Crowley'a. Przygotuj zaklęcie. Kontaktujemy się z nim.

PAMIĘTNIKI WINCHESTERÓWWhere stories live. Discover now