1. LOVE

593 31 56
                                    

Even if we can't find heaven, I'll walk through hell with you – love, you're not alone, I'm gonna stand by you./Jeśli nie będziemy mogli znaleźć nieba, pójdę z tobą przez piekło – kochanie, nie jesteś sam, ja będę przy tobie.

Rachel Platten, „Stand By You"

WINDBER, PENNSYLVANIA

Deszcz w najlepsze bębnił w brudne szyby okien wielkiego ponurego budynku hotelu Grand Midway, tamtego zimnego wieczora, kiedy Lorraine Harris leżała w wielkim, gościnnym łóżku z baldachimem, szczelnie zawinięta w trzy stare, cuchnące koce. Koce otrzymała od właściciela tego upiornego miejsca. Blair Murphy był dla niej i dla jej narzeczonego wyjątkowo uprzejmy, w hotelu nie było poza nimi żadnych więcej gości.

Wyciągnęłaś od niego wreszcie, dokąd cię zabiera?

Dziewczyna zachichotała. Leżąc na brzuchu obejrzała się sobie przez ramię, ale pokój był pusty, Chris nie wrócił jeszcze spod prysznica, nie słyszała jego kroków, ona i jej najlepsza przyjaciółka Van po drugiej stronie telefonu mogły obgadywać go do woli.

– Powiedział żebym szukała stroju kąpielowego, to na pewno jakieś ciepłe wyspy – westchnęła rozmarzona, bawiąc się koniuszkiem starej, pożółkłej poszewki na poduszkę. – Bali? Nie wiem – tym razem zachichotały obie. – Ale będę szczęśliwa, kiedy się tam wreszcie znajdę, ślub to jednak olbrzymi stres.

Plus na Bali z całą pewnością nie będzie tego okropnego zimnego deszczu, tej paskudnej ulewy, która zmusiła ich do zatrzymania się na noc właśnie tu, w Grand Midway Hotel, gdzie było brudno, śmierdziało kocią sierścią, a wystrój przyprawiał o dreszcze. Ten panujący wszędzie półmrok, niepokojące obrazy na ścianach!

Chłodne palce musnęły ją niespodziewanie po karku i zadrżała gwałtownie.

– Chris, twoje ręce są lodowate! – pisnęła, odrobinę karcąco, ale nie bez wciąż wyraźnie słyszalnej nutki wesołości; miejsce, w którym się znajdowali, nie podobało jej się ani trochę, mimo to wszystko w perspektywie, zbliżająca się ślubna ceremonia, weselne przyjęcie, wakacje, to skutecznie niezadowolenie łagodziło. – Tylko mi nie mów, że nie mają tu ciepłej wody!

Z komórki dobiegł przytłumiony głos Vanessy, zadała pytanie. Jakie? Lorraine Harris nie dowiedziała się tego nigdy później, odwróciła głowę, a tym kimś, kogo za sobą zobaczyła i czyje dłonie wcześniej na sobie poczuła, nie był jej narzeczony. Serce zamarło jej z przerażenia.

Nie zdążyła nawet krzyknąć.

♥♥♥

Wycieraczki impali ledwo nadążały z usuwaniem zalewającej przednią szybę wody, lało od tygodnia, ale tego dnia mieli już do czynienia z prawdziwym potopem. Dean zjeżdżał z trasy trzy razy, objeżdżając nieprzejezdne z powodu podtopień odcinki autostrady.

– Obecnym właścicielem hotelu jest Blair Murphy, budynek należy do jego rodziny od jakichś stu... trzydziestu... lat... – podskakując na tylnym siedzeniu jak na wierzgającym byku, Sam usiłował wyczytać z internetowej strony hotelu Grand Midway cokolwiek przydatnego. – Jezu! Porzygam się za chwilę, nie żartuję.

Prąc naprzód grząską, rozjeżdżoną, pełną kałuży leśną drogą Dean od dobrego kwadransa dzielił uwagę między prowadzenie a grzebanie przy radiu, bo przez ulewę fale stale uciekały, piosenki przebijały się jak z zaświatów.

– Byle nie na tapicerkę.

Sam wywrócił oczami.

– Na dachu znajduje się największa na świecie plansza ouija – przeczytał, powróciwszy wzrokiem do laptopa. – Ma powierzchnię ponad stu dwudziestu metrów kwadratowych i trafiła nawet do Księgi rekordów Guinnessa.

PAMIĘTNIKI WINCHESTERÓWWhere stories live. Discover now