XXIV

181 16 2
                                    

- Gabrielo? - zamrugałam i skierowałam swój wzrok na zaniepokojonego mężczyznę stojącego w drzwiach. - Wszystko w porządku?

- Tak, wołałeś? - spytałam przecierając oczy i podnosząc się.

- Tak, nawet parę razy, ale nie odpowiadałaś. - Andrew oparł się o drzwi i przyglądał mi się, gdy zbierałam się powoli z łóżka.

- Wybacz, zamyśliłam się. - westchnęłam podchodząc do przyjaciela. Ten przyjrzał mi się niepewnie.

- Wydajesz się czymś zmartwiona. - odparł przepuszczając mnie w drzwiach. - Czy to przez Hoba?

- Nie, tylko... Okej, może po części przez Hoba. - powiedziałam chcąc choć odrobinę się wyżalić. - Źle się czuję, że się z nim nie pożegnałam. - wyznałam.

Andrew spojrzał na mnie ze smutkiem, jakby rozumiejąc ból gnieżdżący się w mojej duszy. Zeszliśmy do kuchni, gdzie Andrew przygotował już jajecznicę, za którą zabrałam się z wielkim apetytem, chociaż nie byłam głodna.

- To nie wszystko. - dodał nagle Andrew, gdy skończyłam swoją porcję i przyglądał mi się z troską.

- Skąd taki pomysł? - spytałam po chwili i przełknęłam ostatnią porcję swojej jajecznicy.

- Podkrążone oczy, głowa w chmurach, smutna mina, pustka w oczach... to nie objawy żałowania czegoś. Chodzi o coś więcej. - wymienił uśmiechając się lekko, a ja przekrzywiłam głowę.

- A więc? Jaka diagnoza, Panie doktorze? Co mi pomoże? - uniósł kąciki ust w rozbawieniu.

- Naprawdę nie wiesz? Na to nie ma dobrego lekarstwa. Nigdy nie było i chyba nigdy nie będzie. Po prostu musisz to sobie uświadomić i coś z tym zrobić. - odrzekł Andrew zabierając talerze i wkładając do zmywarki. Zamrugałam zdezorientowana.

- O co ci chodzi, Andrew? Co mi niby jest twoim zdaniem? - doleciało do mnie westchnięcie.

- Tęsknisz, bo się zakochałaś.

Na te słowa zamarłam. W pierwszej sekundzie chciałam wybuchnąć śmiechem na jego słowa i dodać, że chyba zwariował skoro tak myśli. Że w moim życiu nie ma miejsca na zakochanie się, a poza tym, niby w kim?

Ale żadna z tych rzeczy nie chciała mi przejść przez gardło. Śmiech zamarł na moich ustach i poczułam, jak zrzedła mi mina i zaczęłam to roztrząsać. Przecież to niemożliwe! Nie mogłam być zakochana... A może? Czy Andrew może mieć rację?

Nawet JEŚLI byłam zakochana, to niby w kim? W Hobie? Nigdy w życiu. Spędziłam z nim mnóstwo czasu i nigdy nie traktowałam go jako nikogo więcej niż przyjaciela i to ze wzajemnością. Nie, to nie był Hob.

A więc Andrew? Po chwili zrezygnowałam również i z niego. Chociaż darzyłam go sympatią, był przystojny i lubiłam jego poczucie humoru, nie kiełkowały we mnie jakieś większe emocje na myśl o nim. Był dla mnie jak dobry znajomy i nikt więcej. Wydawało mi się, że on też mnie tak traktował.

Już chciałam odpowiedzieć Andrew, że się myli w swojej teorii, gdy przed oczami znowu ukazały mi się oczy Snu i od razu poczułam, jak moje serce przyśpiesza.

Gdy to sobie uświadomiłam, po moich plecach przebiegły ciarki. Nie, to nie może być prawda... nie mogłam się zakochać w Nieskończonym!

Złapałam się za głowę.

Przecież to jest chyba najgłupsza rzecz jaką mogłam zrobić! Zakochać się w Nieskończonym? W kimś kto jest dla ciebie zagrożeniem i akurat aktualnie cię szuka? Na dodatek ktoś taki jak on na pewno nie odwzajemniłby moich uczuć. A biorąc jeszcze pod uwagę, jaką miał żonę to dopiero. Nie mogłam nawet koło niej stanąć, by nie mieć kompleksów.

Wiecznie Śniąca ~ Sandman [Zakończone]Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang