V

241 20 1
                                    

Ponownie otacza mnie mrok. Chwilę mi zajmuje zanim przypominam sobie całą sytuację, która wydarzyła się w moim śnie. Poruszam lekko palcami sprawdzając, czy moja ręka wciąż jest w jednym kawałku. Oddycham z ulgą, gdy okazuje się, że rana zniknęła.

Następne paręnaście minut wiszę w bezruchu na ścianie i rozmyślam. W mojej głowie aż huczy od przeróżnych uczuć i myśli na temat całej sytuacji. Z jednej strony czuję strach i przerażenie, przed postacią, którą dopiero co poznałam oraz przyszłością, która mnie z tego powodu czeka. Z drugiej strony czuję jednak też lekkie podekscytowanie, na myśl o tym, że spotkałam kogoś z Nieskończonych i przeżyłam. Do tej pory. Jednak to nie wszystkie uczucia jakie siedzą w mojej głowie i próbują wybić się ponad inne i dojść do głosu. Wszystkie razem zaczynają się mieszać ze sobą i sprawiają, że nie mogę normalnie myśleć. Jednak ponad ten mętlik zaczyna się powoli wybijać poczucie zdrady. Uświadamiam sobie, że czuję się zdradzona przez Lucienne.

Gdy myślę nad tym dłużej, zauważam pełno chwil, które powinny były dać mi do myślenia już wcześniej. Zakłopotanie i niepewność przyjaciółki przy naszym ostatnim spotkaniu; kruk, który pojawił się znikąd i mnie obserwował oraz Mervyn, który nie rzucał żartami co chwilę, tylko szedł ze mną w ciszy, jak na skazanie. To wszystko sprawia, że czuję do Lucienne pewnego rodzaju żal. Mogła mnie ostrzec. Mogła również udawać, że mnie nie zna. Ale ona nie zrobiła nic z tych rzeczy, a na dodatek ukrywała przede mną fakt zainteresowania moją osobą Króla Snów i zaprowadziła mnie prosto do niego. Tak nie robią przyjaciółki.

Z moich oczu nie płyną łzy. W głębi serca rozpaczam nad stratą przyjaciółki, jednak nie zamierzam tego okazywać innym. Z doświadczenia już wiedziałam, że ludzie zawsze kiedyś odwracają się do przyjaciół plecami. Taka kolej rzeczy. Ale myślałam... myślałam, że z nią będzie inaczej. Po raz kolejny byłam w błędzie.

Ogarnia mnie zmęczenie. Ze wszystkich sił staram się nie zasnąć bojąc się tego, co mnie czeka po drugiej stronie. Jednak nie mogę wiecznie z tym walczyć, zwłaszcza, gdy mój organizm nie do końca się wyleczył po ostatniej wizycie moich oprawców. W końcu poddaję się i wracam do Świata Snów.

     *       *        *       *          *        *
Otwieram oczy. Na widok nieznajomego otoczenia moje serce przyśpiesza. Po chwili jednak rozpoznaję miejsce, w którym się znajduję. Biblioteka. Tylko dlaczego się tu obudziłam?

Wstaję po cichu z krzesła i rozglądam się. Wszędzie panuje niewiarygodna cisza. Czuję ciarki przebiegające po plecach. Szybko analizuję sytuację i zastanawiam się co dalej. Czy powinnam uciec? Czy jestem w stanie ukryć się przed Nieskończonych w jego własnym królestwie? Kręcę głową, zdając sobie sprawę, że to niemożliwe. Biorę głęboki oddech na uspokojenie i postanawiam pogodzić się z losem - jakikolwiek mnie czeka.

- Halo? Jest tu ktoś? - wołam. Po chwili słyszę czyjeś kroki, na co spinam się lekko. Zza rogu wychodzi Lucienne.

- Gabi... - oddycha z ulgą, po czym patrzy na mnie z troską. - Wszystko w porządku?

Spoglądam na swoją dawną przyjaciółkę i nie wiem co powiedzieć. Z jednej strony mam ochotę podbiec do niej i się przytulić, tak szczęśliwa na widok znajomej, przyjaznej twarzy. Ale gdy myślę o tym, co zrobiła... Odwracam wzrok.

- Tak, wszystko w porządku. - mówię chłodno. Kątem oka obserwuje jej reakcję. Lucienne otwiera usta, aby coś powiedzieć, ale szybko z tego rezygnuje i tylko spuszcza lekko wzrok. Odchrząkuje i tylko mówi :

- Mój Pan ciebie oczekuje. - wzdrygam się, jednak nic nie mówię. Kiwam głową, dając jej do zrozumienia, że ma mnie zaprowadzić. Nadal nie patrzymy sobie w oczy. Stoimy tak chwilę, aż w końcu Lucienne rusza pomiędzy regałami, a ja za nią.

Wiecznie Śniąca ~ Sandman [Zakończone]Where stories live. Discover now