XII

184 12 0
                                    

Otworzyłam z rozmachem drzwi i wbiegłam do biblioteki. Echo zamykających się drzwi rozeszło się po całym pomieszczeniu.

- Lucienne?! - krzyknęłam w przestrzeń i zaczęłam się rozglądać pomiędzy regałami. Po paru minutach poszukiwań w końcu usłyszałam stukot butów i zza regałów wychynęła zaskoczona twarz Lucienne.

- Gabi? Co ty tu robisz? - spytała poprawiając okulary i odkładając jedną z trzymanych książek na regał.

- Wpadłam cię odwiedzić. - odparłam uśmiechając się i machnęłam ręką. - No, przynajmniej po części, bo tak naprawdę to mam małą drzemkę w Świecie Jawy. - podeszłam i przytuliłam się. - No i stęskniłam się trochę za przyjaciółką.

Po krótkim uścisku skierowałyśmy się do najbliższego stołu i usiadłyśmy przyglądając się sobie nawzajem w ciszy. Jako pierwsza przerwała ją Lucienne.

- Jak się czujesz? - otworzyłam usta, aby odpowiedzieć, ale się zawahałam.

- Chyba... chyba w porządku. Jakoś sobie z tym wszystkim radzę. - odparłam, a Lucienne uśmiechnęła się pokrzepiająco. - Oczywiście, że się cieszę z wolności jako takiej i z tego, że spotkałam ponownie mojego starego przyjaciela, ale... są też inne tego strony. - zamilkłam. Lucienne również milczała pozwalając mi się wyżalić. - W końcu... okazało się, że mój ojciec nie żyje od dłuższego czasu, a ja żyłam w przekonaniu, że go jeszcze zobaczę. Teraz nawet nie mogę pójść na jego grób, gdyż on nie istnieje... Co więcej pomimo tego, że odzyskałam wolność, wpakowałam się tak naprawdę w jeszcze większe kłopoty niż wcześniej. Możliwe, że ściga mnie właśnie ktoś bardzo niebezpieczny, a pomaganie w tym momencie Morfeuszowi jeszcze bardziej mnie tylko naraża! - wykrzyczałam nie mogąc powstrzymać emocji. Moje oczy się zaszkliły. - Ciągle dręczy mnie parę rzeczy. Na przykład: Co się ze mną stanie Lucienne, jeśli ktoś inny niż Ty, czy Morfeusz dowie się o mnie i, że pomagam wam w odnalezieniu klejnotu? Albo jeśli dowie się kim jestem? A jeśli już się ktoś dowiedział i... - wzięłam drżący oddech, przymknęłam oczy i objęłam się ramionami. Usłyszałam szuranie krzesła i cichy stukot butów. Następnie poczułam jak ktoś mnie obejmuje.

- Nikt się o tobie nie dowie, Gabi. Morfeusz z pewnością o to zadba.

- Skąd możesz to wiedzieć? Jestem tylko środkiem do celu. Nikim ważnym dla takiego Nieskończonego jak Sen. To ja muszę się o siebie martwić. To ja muszę na siebie uważać, gdyż nikt inny tego za mnie nie zrobi, Lucienne. Może i Sen postara się, aby nic mi się nie stało do momentu znalezienia klejnotu, ale potem? Co będzie potem Lucienne? Jaką ja mam w ogóle przyszłość?

Zadrżałam w jej uścisku i wyszeptałam.

- Boję się Lucienne. Po prostu się boję tego co będzie, gdy to wszystko się skończy. Nie czuję się... bezpieczna.

Lucienne nic nie odpowiedziała tylko uściskała mnie mocniej próbując w jakikolwiek sposób dodać mi otuchy. Dać mi znać, że tu jest i mnie słucha. Oraz, że rozumie mój strach. W myślach dziękowałam jej za to wsparcie. W tamtym momencie nie potrzebowałam od niej pustych zapewnień o tym, że wszystko będzie dobrze. Przecież obie wiedziałyśmy, że tak nie będzie.

Przesiedziałyśmy tak jeszcze chwilę, zatapiając się w myślach nad tym, co przyniesie dla nas jutro.

    *          *          *        *          *       *

Następne parę godzin, które spędziłam w Śnieniu spędziłyśmy na rozmawianiu... tak naprawdę o wszystkim i o niczym. Lucienne opowiedziała mi, jakie problemy napotkała, jak do tej pory oraz jak sobie radzi z tym wszystkim. Podziwiałam ją za to.

Wiecznie Śniąca ~ Sandman [Zakończone]Where stories live. Discover now