III

256 15 0
                                    

Położyłam się na trawie i spojrzałam w niebo. Tego dnia niebo przybrało kolor jasnego błękitu z niewielką ilością białych chmur, przesłaniających nieboskłon i paroma jaskółkami, przecinającymi niebo co jakiś czas. Widok ten powodował u mnie uśmiech na twarzy oraz pewnego rodzaju spokój i melancholię. Z zadowoleniem przyglądałam się przemieszczającym się chmurom, grając w wymyśloną przez mojego ojca grę.

,,- Spójrz. To na przykład jest pies. - zaśmiałam się na słowa ojca.

- Nie tato, to z pewnością miał być kot. - odparłam przyglądając się wskazanej przez ojca chmurze. Leżeliśmy we dwójkę na kocu w środku parku i przyglądaliśmy się przemieszczającym chmurom, próbując zgadnąć jaki kształt miały kiedyś. Zanim wiatr rozwiał je i doprowadził do takiego stanu, w jakim widzieliśmy je teraz.

- No coś ty - obruszył się - To jest pies. Ma duże łapy, ogon, nos i wielkie uszy. Patrz, nawet tam jest piłka, za którą goni. - wskazał kolejną chmurę, a ja znów wybuchnęłam śmiechem. Po chwili poczułam jak ze śmiechu zaczynają płynąć mi łzy.

- Tato, to kot. Jego uszy są zbyt szpiczaste na psa oraz ma zbyt długi ogon. - mówię w końcu i tym razem to mój tata wybucha śmiechem.

- Może masz rację. Zawsze miałem problem z rozpoznawaniem kształtów. Nigdy nie wiedziałem co rysowałaś, jak byłaś mniejsza. - mruczy cicho pod nosem z uśmiechem.

- Tato!

- No co? Prawdę mówię! - mówi uśmiechając się i unosząc ręce w geście poddania. Zakładam ręce na ramiona i odwracam się do niego bokiem, udając obrażoną. Wiem, że ma rację, mówiąc, że malarzem to ja nie będę. Nie posiadam talentu artystycznego i zdaję sobie z tego sprawę. Nie raz było to powodem do żartów w naszej rodzinie. Jednak wiem również, że wcale nie ma nic złego na myśli i tylko stara się mnie rozśmieszyć. Ale kto zabroni trochę się z nim podroczyć...

- Czyżby mój aniołek się obraził? - szepcze mi do ucha i mnie przytula. - staram się udawać dalej obrażoną, jednak na moją twarz zaczyna wypływać uśmiech. - Czy lody poprawią mojej córeczce humor? - udaje zamyśloną przez chwilę, po czym ochoczo kiwam głową.

- Myślę, że to będzie idealne zadośćuczynienie. - mój ojciec parska śmiechem, a ja wraz z nim.

Tata wstaje z koca i idzie po lody, a ja dalej wpatruję się w chmury i przypisuje im określone kształty."

Uśmiechnęłam się szerzej na to wspomnienie. Miałam wtedy może z najwyżej osiem lat, jednak nie przeszkadzało to nam nigdy w świetnym dogadywaniu się. Często rozumieliśmy się bez słów, albo wystarczyło jedno spojrzenie, abym wiedziała czego chce mój ojciec. Uwielbiałam chodzić z nim do parku. Potrafiliśmy godzinami leżeć na trawie i tak jak ja teraz, przyglądać się niebu.

Można by się spodziewać, że im byłam starsza tym mój kontakt z nim się pogorszył, jednak wcale tak nie było. Gdy inni odsuwali się od rodzin, ja tylko bardziej się z nią zżyłam. Mogłam z nim rozmawiać o wszystkim. Nigdy, nie zostawiał mnie z niczym samą. Zawsze się wspieraliśmy. Zawsze byliśmy we dwoje. Zawsze.

Wiecznie Śniąca ~ Sandman [Zakończone]Where stories live. Discover now