IV

295 18 1
                                    

Widok potrafił zaprzeć dech w piersiach. Niedługo po odejściu Lucienne zapadła ciemność i małe robaczki świętojańskie obudziły się do życia. Latały one teraz wszędzie dookoła mnie i świeciły przyjemnym żółtym światłem. Co więcej uroku dodawało również ciche granie świerszczy. Zadowolona, że nie potrzebuje w tej krainie spać, zachwycałam się tymi widokami i dźwiękami całą noc.

Rankiem wstałam i ruszyłam w stronę najbliższego jeziora. Nie było ono daleko, dosłownie parę kroków za moją ulubioną polaną. Miejsce, w którym spędzałam większość swojego czasu, rzadko było odwiedzane, a jezioro znajdujące się za drzewami - chyba prawie w ogóle. Minęłam parę drzew i wyższych krzewów i juz znajdowałam się na miejscu.

Jezioro było ukryte pomiędzy drzewami, dlatego mało osób pewnie o nim wiedziało. Jednak miejsce to również, jak cała ta kraina, wyglądało jak z bajki. Woda była prawie przeźroczysta i można było zobaczyć w nim swoje odbicie. Nie wiedziałam, jak głębokie było, gdyż nigdy w nim nie pływałam, mając jakiś nieuzasadniony strach przed tym, że ktoś lub coś może w tym jeziorze żyć. W końcu tu było prawie wszystko możliwe.

Niepewnie rozejrzałam się dookoła, czując się obserwowana. Miałam wrażenie jakby zza każdego drzewa spoglądały na mnie czyjeś oczy, co było trochę dziwne. Po raz pierwszy czułam się tu, jak nieproszony gość. Albo ktoś, na kogo trzeba uważać. I niezbyt mi się to uczucie podobało. Jednak gdy nie zauważyłam niczego podejrzanego, podeszłam do jeziora i przejrzałam się w jego tafli.

Z drugiej strony spoglądała na mnie średniego wzrostu brunetka, której przy końcówkach włosów tworzyły się małe loki. Policzki miała lekko zarumienione, a błękitne oczy spoglądały z wielkim optymizmem i radością. Nie miała piegów, ani żadnych innych niedoskonałości. Całe jej oblicze promieniowało miłością do otaczającego ją świata oraz niewiarygodną radością. W pewien sposób przypominała małe dziecko, które nie zna jeszcze otaczającego ją świata i zła, jakie może je spotkać...

Niewzruszona wzięłam w ręce swoje włosy i zaczęłam zaplatać je w prowizorycznego warkocza. Miałam tylko nadzieję, że w drodze do Lucienne nie rozpadnie on się, ponieważ nie miałam żadnej gumki, którą mogłabym zawiązać swoją fryzurę. Odrzuciłam warkocz na tył i ponownie przejrzałam się w jeziorze. Parę niesfornych kosmyków nadal opadało mi na twarz, jednak postanowiłam je zignorować. Zmarszczyłam brwi na nagłe zmętnienie wody, w której się przeglądałam.

Nagle z wody wyłoniła się szponiasta łapa, a ja odsunęłam się szybko z krzykiem. Cofając się zahaczyłam nogą o wystający kamień i upadłam na plecy.

Po chwili z wody wyłoniła się jakaś dziwna poczwara w kolorze morskiej zieleni. Przewyższała mnie ona o głowę lub dwie, miała podłużne łuskowate ręce zaopatrzone w długie i ostre szpony zdolne rozerwać jednym szarpnięciem ciało, pomiędzy którymi znajdowała się cienka błona jak u żab. Podobnie wyglądały jej nogi, które jednak nie posiadały aż tak długich pazurów. Natomiast głowa tego monstra... przyprawiała mnie o ciarki. Potwór ten nie miał żadnych widocznych uszu i brakowało jej też nosa. Na szyi można było dopatrzeć się powoli poruszających się płatów łusek - najpewniej skrzeli. Jego oczy przypominały kocie i dało się z nich wyczytać wielką chęć mordu. To coś chciało mnie zabić.

Zanim zdążyłam otrząsnąć się z szoku to coś podeszło do mnie i swoimi łapskami spróbowało złapać mnie za szyję. Szybko jednak się ocknęłam i odskoczyłam na bok. Byłam jednak zbyt wolna. Stwór zdążył złapać mnie za rękę i rozerwać koszulkę, którą miałam na sobie i zatopić szpony w moim ciele.

Krzyknęłam z bólu. Próbowałam wyrwać rękę z jego bolesnego uścisku jednak to tylko pogarszało sprawę. Poczułam jak szpony rozrywają mi kolejne mięśnie i dochodzą do kości. W oczach pojawiły mi się łzy. Nie byłam w stanie się ruszyć z powodu bólu ogarniającego moje ciało. Zza łez ze strachem spojrzałam na mojego oprawcę. Druga ręka skierowała się w stronę mojej szyji zapewne zamierzając mi ją rozerwać.

Wiecznie Śniąca ~ Sandman [Zakończone]Where stories live. Discover now