XXIII

164 14 2
                                    

Na szczęście Sen nie potrzebował wiele czasu na odnalezienie swojego przyjaciela. Bardzo szybko odnalazł go leżącego piętro niżej na kontuarze w swoim pubie. Sen przyjrzał się jego twarzy i od razu wiedział, gdzie się musi udać. Gdyby nie stwierdził tego po jego twarzy, z pewnością uświadomiłoby mu to jego chrapanie.

Dlatego też Morfeusz przeniósł się do Śnienia i mijając zaskoczoną bibliotekarkę udał się do snu Hoba nie zważając na usilne próby Lucienne, która ewidentnie chciała z nim o czymś porozmawiać. Nie miał teraz na to czasu.

Pierwsze co zobaczył, to dziesiątki, nie... setki drzwi. Duże i małe; drewniane, szklane i marmurowe; czarne i białe; brązowe i fioletowe; czerwone i zielone... były tu dosłownie wszystkie rodzaje drzwi, jakie mogły istnieć. Morfeusz zatrzymał się lekko zaskoczony i zaniepokojony. Zazwyczaj sny ludzi były oparte na wydarzeniach, których doświadczyli lub osobach, które oni poznali, a nie... na drzwiach. To go lekko zdezorientowało.

Król Snów rozejrzał się po ciemnym pomieszczeniu z setkami drzwi i próbował wypatrzyć w tym chaosie Hoba. Nie było to proste.

Nagle w tej ciemności rozniósł się dźwięk zatrzaskiwanych drzwi. Morfeusz odwrócił się szybko w tamtą stronę, jednak nic nie zobaczył. Nastała cisza. Potem kolejne trzaśnięcie dochodzące z innej syrony tej dziwnej pustki. A potem kolejne.

Morfeusz obracał się z niewiarygodną szybkością, jednak wciąż nie potrafił wypatrzyć w tym dziwnym miejscu swojego przyjaciela.

W końcu ogarnęła go złość i gdy już miał przerwać ten dziwny sen, wszystko ucichło, a z drzwi naprzeciwko Snu wyszedł Hob.

Sen przyjrzał się z ciekawością twarzy przyjaciela, który najwyraźniej go nie zauważył. Jego twarz była poznaczona zmarszczkami, a włosy były już przyprószone w niektórych miejscach siwizną. Ta postać Hoba była lekko przygarbiona i wyglądała na zmęczoną otaczającym go światem. Wyglądał... staro.

Sen nie wiedział, dlaczego jego przyjaciel stworzył sobie taki świat. Niektórzy tworzyli sobie sen, w którym byli władcami państw. Inni tworzyli natomiast sny, w których mieli cierpieć. Były to wtedy sny o popełnionych błędach lub rzeczach, których nie zrobili. Ale ten... nie wiedział, gdzie go przypasować.

Tymczasem Hob podszedł zmęczony do kolejnych drzwi. Tym razem były to zwykłe, drewniane drzwi bez żadnych zdobień. Hob nie zastanawiając się dłużej wziął zamach i otworzył je szeroko.

To co tam zobaczył, zmroziło nawet stojącego za nim Morfeusza.

Za drzwiami ukazało się pomieszczenie bez ścian, które by je ograniczały. Było ciemne, bez żadnego źródła światła, oprócz jednej świecy stojącej na środku tego dziwnego miejsca. W niewielkiej zaś odległości od świecy, leżało ciało. Po dokładniejszym przyjrzeniu się, było to ciało młodej kobiety ubranej w niebieski sweter oraz dżinsy. Jej kasztanowe włosy rozlewały się dookoła głowy tworząc woal, od którego odbijał się płomień świecy. Twarz miała bladą, usta zaciśnięte, a oczy zamknięte, co nasuwało myśl, że kobieta spała. Ale z błędu od razu wytrącała obserwatora kałuża krwi, w której leżała ta kobieta.

Sen wstrzymał oddech, gdy rozpoznał w tej martwej kobiecie... Gabrielę.

Była... prawie, że identyczna. Te same włosy, twarz, sylwetka. Nawet on w pierwszym momencie przeraził się na widok martwej dziewczyny, gdyż był przekonany, że ciało leżące tam jest prawdziwe i należy do dziewczyny. Gdyby nie to, że wiedział, że to sen... mógłby w to nawet uwierzyć.

- Gabrielo? - po pustce rozniósł się załamany głos Hoba. Mężczyzna rzucił się przed siebie i przerażony zaczął potrząsać ciałem dziewczyny. - Gabrielo! Proszę, obudź się!

Wiecznie Śniąca ~ Sandman [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz