20. meeting

499 30 14
                                    

Kolejna noc w szpitalu przynosiła ze sobą kolejne koszmary. Zaczynałem się do nich przyzwyczajać. Czasami mówiłem o nich przyjaciołom, ale nie wiedzieli o wszystkich, chociażby postanowiłem zachować tylko dla siebie ten związany ze wspólnym życiem z Changbinem.

Już pod koniec tygodnia pakowałem swoje rzeczy włączając w to wazon ręcznie malowany przez mojego chłopaka i inne, mniej ważne dla mojego serca rzeczy. W międzyczasie pielęgniarki przygotowywały dla mnie wypis. Dokładniej była to sobota, dlatego cała ekipa była ze mną, mimo że już nic mi nie było upierali się aby z wszystkim mi pomagać. Będąc szczerym, w niektórych momentach, nieważne że mój stan zdrowotny był zupełnie w porządku, chłopcy traktowali mnie jak inwalidę i starali się wyręczać we wszystkim. Byłem im za to naprawdę wdzięczny, ale trochę przesadzali, nawet gdy zwracałem im uwagę, nie robili sobie nic z tego faktu. Po tygodniu przeleżanym w jednej sali z powodu lekkiego wstrząśnienia mózgu i rozciętej głowy nie marzyłem o niczym innym niż w końcu wyjście na świeże powietrze. W tych najczarniejszych okresach mojego życia mogłem nie wychodzić z domu nawet dłużej, ale teraz wszystko wyglądało inaczej, i po prostu miałem najzwyczajniej w świecie dosyć siedzenia w jednym miejscu. Chciałem iść na długi spacer, spotkać się ze znajomymi poza szpitalem, nawet iść do pracy, byleby opuścić ten budynek. Czarnowłosy zarzucił mi ramię na barki i zabrał torbę z moich rąk. Zaraz za nami szli przyjaciele, i już po chwili staliśmy przed recepcją. Byłem wtedy przekonany, że nic nie zepsuje mi tego dnia, a jednak został zniszczony tak doszczętnie.

- dzień dobry, ja po wypis na nazwi-
- Felix? - stanąłem jak wryty i powoli obróciłem się w stronę źródła głosu
- c-co ty tu r-robisz c-changbin - nigdy wymówienie jego imienia nie było dla mnie tak ciężkie
- posłuchaj, ja chcę tylko porozmawiać
- nie macie chyba o czym - Hyunjin przyciągnął mnie jeszcze mocniej do siebie
- kto to jest Lix? - widać nie był na imprezie od początku
- to...- wziąłem głęboki wdech - to jest Hyunjin, mój chłopak, całe moje szczęście, osoba, która zbierała mnie z ziemi i składała kawałek po kawałku po tym, co ty zrobiłeś z moją psychiką - już nie czułem strachu, tylko wściekłość
- ale jak to, Felix przecież było tam tak dobrze ze sobą!
- tak kurwa, zajebiście dobrze, przez kilka lat miałem problemy z samookaleczeniem, nienawidziłem siebie i zakrywałem piegi cały czas. Trzymałem się ciebie jak cholernego plastra, którego powinno się zerwać szybko i raz. Kurwa Bin, zostawiłem całe życie i rodzinę z którą nie mam teraz żadnego kontaktu tylko po to, żeby móc zapomnieć o twoim istnieniu. Przez ciebie przechodziłem najczarniejsze okresy swojego życia i gdyby nie Hyunjin już byś ze mną w tej chwili nie rozmawiał! - nagle wszyscy zamarli
- n-naprawdę?
- tak, więc bądź tak uprzejmy i zrób dla mnie tą ostatnią rzecz. Zniknij z mojego życia i daj mi w końcu o tobie zapomnieć. 
- przepraszam - starszy opuścił budynek a ja dalej byłem w szoku
- Lixie, to wszystko prawda? Ty.. - spojrzał mi w oczy - ty chciałeś się zabić?
- F-felix? - cichy głos przyjaciela rozbił mnie od środka i nie byłem w stanie nic powiedzieć, więc spojrzałem na ziemię i delikatnie kiwnąłem głową.

Po chwili byłem zamknięty w szczelnym uścisku Hwanga, który po raz pierwszy cicho szlochał w moje ramię. Spojrzałem na Jisunga, który wiedział o tym wcześniej, jednak mimo wszystko stał powstrzymując się od płaczu, a zszokowany Minho jedną ręką trzymał blisko bruneta, równocześnie drugą odgarniając co chwilę fioletowe kosmyki odpadające na jego twarz. Pielęgniarki w recepcji stały bez słowa, i nawet nie musiałem nic do nich mówić, bo wystarczyło jedno spojrzeniem aby wiedziały, żeby nic o tym nikomu nie mówić. Minęło parę minut ciszy, a po nich czarnowłosy podniósł głowę żeby na mnie spojrzeć. Widok czekoladowych tęczówek, w których zawsze widziałem optymistyczne podejście do życia, teraz przepełnionych łzami i żalem powodował, że moje serce rozpadało się na miliony kawałków.

- Hyunnie, nie płacz..
- przepraszam cię słońce, nigdy nawet nie powinieneś o tym myśleć
- ale to nie jest twoja wina
- jakbym tylko poznał cię wcześniej, to wszystko było by inaczej, tak strasznie mi przykro...
- przestań się obwiniać, ważne że teraz nie ma tego - wytarłem łzy chłopaka - człowieka, i zapominamy tak?
- ale-
- nie ma żadnego ale, ja mam ciebie, ty masz mnie i możemy być spokojnie szczęśliwi dobrze?
- dobrze - wyślił się na słaby uśmiech i delikatnie złączył nasze usta, jakby bał się że rozpadnę się pod jego dotykiem.

Później w niezręcznej ciszy w końcu udało się dostać wypis, a ja miałem okazję porozmawiać z pielęgniarką która czuwała nade mną przez ostatni tydzień i ustaliliśmy że nikomu o tym nie będzie mówić, pod warunkiem że będę co jakiś czas dawał znać co u nas. Kobieta przejęła się tym, jakbym był jej rodzonym synem i byłem jej za to bardzo wdzięczny. Jisung też chciał mnie wytulić i naprawdę ciężko było go odklejać.

Pojechaliśmy pod mieszkanie malarza zostawić tam torbę z moimi rzeczami, a od razu po tym postanowiliśmy jechać do centrum, do jakiejś galerii. Han wyskoczył z genialnym pomysłem, żebyśmy się rozdzielili dwójkami i aby każdy kupił prezent dla swojej drugiej połówki. Jako że ani ja, ani pomysłodawca nie mieliśmy ze sobą pieniędzy chodziliśmy jako wparcie. Wraz z Minho postanowiliśmy kupić brunetowi żelki, bo starszy już dawno mu je obiecywał, a był to słaby punkt Jisunga. Pisałem do niego ale ten uparcie nie chciał zdradzić mi gdzie podziewają się z moim chłopakiem. Po jakimś czasie spotkaliśmy się w umówionej kawiarni.

- no, to co tam kupiłeś Minnie? - zaczął niecierpliwie Han
- coś co kochasz najbardziej, oprócz mnie - wszyscy się roześmialiśmy a on wyciągnął kolorowe paczuszki
- JEEEJ ŻELKIII!!
- jeju Sungie nie krzycz tak
- już dobrze, Hyun, pokaż mu co kupiłeś - przestraszyłem się słysząc podejrzany głos przyjaciela
- no już, już - czarnowłosy wyciągnął coś z kieszeni, drugą dłonią przysunął do siebie moją, a po chwili włożył mi na palec dwa cienkie pierścionki, jeden brązowy a drugi jasny
- o boże Hyunnie, przecież one są przecudowne, ale pewnie były drogie...
- ale, ale, ale! To nie wszystko - podniósł drugą dłoń i miał założone identyczną biżuterię
- jeju, dziękuję ci - musnąłem jego usta - kocham cię strasznie
- a ja się strasznie cieszę, że w końcu wrócisz do naszego domu.

_______________________________________

Dzień dobry<3

Wyrobiłam się a miałam tyke dzisiaj rzeczy na głowie że to graniczy z cudem

Ten rozdział nie podoba mi się jakoś strasznie, ale chyba nie ma tragedii, naprawdę teraz już będę próbować, żeby działo się coś wiecej ahaha

Papa!!

you are my angel | hyunlixWhere stories live. Discover now