11. flowers

629 40 59
                                    

Jadąc samochodem przez spokojne, wiejskie dróżki z daleka od serca zatłoczonego Seulu było jak terapia, której zdecydowanie wtedy potrzebowałem. Jeszcze te piosenki, które dla mnie były tak ważne. Słuchając tej jednej, wyjątkowej playlisty, słyszałem od ludzi 'przecież to zwykle piosenki'. Jednak ja tak nie uważałem. Kiedy wsłuchiwałem się w tekst, czułem jakby był on skierowany tylko do mnie, nie istniało nic wokół. Dawało mi to czas do namysłu i uspokojenia myśli, nawet tych najczarniejszych, które zwykłem mieć tak często przed poznaniem Hyunjina. Dużo z poruszanych w nich sytuacji i tematów dotyczyły również mnie, co powodowało że były mi jeszcze bliższe. Niektóre kojarzyły mi się z chłopakiem tak bardzo, chociażby piosenka „Dandelions” - gdy ją słyszałem miałem przed oczami te nieprzespane noce, podczas których myślałem o każdym najdrobniejszym zetknięciu z czarnowłosym i gdy wyobrażałem sobie smak oraz teksturę jego ust. Zanurzając się dogłębnie w spokojnej melodii przymknąłem powieki i zasnąłem.

Obudził mnie spory ból pleców. Odruchowo spojrzałem na ekran telefonu. Nie byłem dumny z tego nawyku, no ale cóż, miałem kiedyś dużo gorsze. Spałem przez trzy godziny, więc ból kręgosłupa się wyjaśnił. Zorientowałem się że auto stoi, a kierowcy nie ma obok. Zacząłem się rozglądać naokoło samochodu i zobaczyłem sylwetkę chłopaka odwrócona plecami parę metrów od pojazdu. Wyciągnąłem słuchawki i wygramoliłem się z samochodu. Przeciągnąłem się ostatni raz i ruszyłem w stronę czarnowłosego. Stanąłem obok i rzuciłem wzrokiem na wyższego. Natychmiast zamarłem bo po raz pierwszy widziałem jak chłopak pali. Nie powinno mnie to tak dziwić, w końcu to dorosły człowiek i sam decyduje o swoim zdrowiu, jednak nie spodziewałem się tego po nim.

- Hyunnie, ty palisz?
- Felix! Ee.. to ty nie śpisz? - widziałem że natychmiast wyciągnął papierosa z ust i wydał się widocznie zmieszany
- spokojnie, nie musisz tego chować, tylko po prostu nie wspominałeś wcześniej
- to dlatego że nie uważam że jestem uzależniony czy coś, tylko czasami tak samo wychodzi, wiesz, jakieś imprezy i tego typu rzeczy - upuścił niedopałek i zgniótł go butem
- nie musisz mi się tłumaczyć skarbie - uśmiechnąłem się
- dziękuję - odwzajemnił mój grymas - piękne widoki tu są, prawda?
- tak, a szczególnie tutaj - pstryknąłem go w nos i zachichotałem - ale masz rację, tu jest prześlicznie.

Jeszcze parę minut staliśmy w miejscu nie potrafiąc nacieszyć wzroku. Przed nami roztaczały się hektary kwiecistych łąk obsypanych milionami kolorowych kropeczek, które w rzeczywistości były oczywiście kwiatami. Przez sam środek przepływał błękitny strumyk który dzielił pola na dwa symetryczne kształty. Słońce było w połowie wędrówki, więc rozświetlało wszystko tworząc scenerię niczym z dzieła sztuki. Zdecydowanie owe miejsce było jednym z najpiękniejszych, jakich miałem okazję ujrzeć w całym moim życiu. Pomyślałem wtedy, co jeżeli te parę miesięcy czy rok temu nie dałbym sobie rady, i skończyłbym ze sobą? Tyle cudownych miejsc i ludzi poznałem, co jeśli żaden z tych cudów by mnie nie spotkał? Oj, zdecydowanie za bardzo lubiłem grę w 'co jeśli'. W pewnym momencie chłopak obok pociągnął mnie ukrytą ścieżką w dół aż dobiegliśmy do tych cudownych łąk. Uderzyła mnie mieszanka zapachów wielu różnych kwiatów, na pewno byłem w stanie poczuć fiołki, stokrotki, niezapominajki i maki, ale na ich tle wyraźnie wybijała się lawenda. Ten zapach przypominał mi dzień, w którym spędziłem pierwsza noc w mieszkaniu starszego. Pogrążony we wspomnieniach popatrzyłem na czarnowłosego, który bez słowa położył się na kwiatowym dywanie. Ja też to zrobiłem i zdecydowanie była to jedna z lepszych decyzji. Kwiaty porastały ziemię tak gesto, że leżąc na nich nawet nie dotykaliśmy podłoża. Hwang wyrwał jasny kwiat i włożył mi go za ucho. Zachichotałem na jego gest, ale nic nie zrobiłem, tylko przycisnąłem głowę do jego klatki piersiowej i ponownie zatraciłem się patrząc w błękitne niebo, na którym nie było tego dnia ani jednej chmury. Po raz kolejny zamknąłem oczy aby moc poczuć przyjemne ciepło ogrzewające moja twarz. Gdy ponownie je rozchyliłem moj chłopak wyraźnie mi się przyglądał. Zrobiłem zdziwioną minę.

- twoje piegi wyglądają tak pięknie w słońcu - poczułem rumień zalewający moją twarz
- a ty wyglądasz zawsze pięknie..
- cholera lixie, jesteś tak zajebiście atrakcyjny, dlaczego sobie to robiłeś? - zdziwiło mnie pytanie chłopaka, bo wiedział że to drażliwy temat
- ja.. nie wiem.. ja nie wyglądam tak dobrze..
- jesteś najpiękniejszym co w życiu widziałem - powiedział stanowczo - i nic tego nie zmieni
- aish, przesadzasz..
- ktoś kiedyś próbował zmieścić wszystkie gwiazdy w twoich oczach, ale się nie zmieściły, więc wysypał je po twojej twarzy - przejechał dłonią po moich piegach, a mi aż łzy stanęły w oczach ze wzruszenia.
- kocham cię - te słowa same wypłynęły z moich ust, zawsze wydawały się takie ciężkie i zobowiązujące, ale kierowane do dobrej osoby są jak płatek kwiatu.
- ja ciebie też

Po wypowiedzeniu tych słów usta chłopaka wręcz zaatakowały moje. Nie były to te same, delikatne buziaki co zawsze. Te były przepełnione prawdziwym uczuciem, namiętnością. Staraliśmy się przez nie wyrazić wszystkie emocje które względem siebie odczuwaliśmy. Przesunąłem się w bok aby po chwili położyć się na ciele czarnowłosego. Domyślałem się do czego to zmierza, ale nie przeszkadzało mi to. Pierwszy raz tak na prawdę pragnąłem go całego. Nie ruszało mnie to że byliśmy na łące, jedyne co teraz było w mojej głowie to on. Ekscytacja każdym najmniejszym kontaktem fizycznym. Ciekawość tego co zaraz zrobi. Jednak cała aura pękła niczym bańka z chwilą kiedy chłopak delikatnie mnie zsunął i podniósł się z kwiatów.

- nie dzisiaj skarbie

Widząc moje niezadowolenie przewrócił oczami jednak wciąż z uśmiechem i jednym ruchem podniósł mnie nad ziemie i przełożył sobie przez ramię.

- EEJ PUSZCZAJ! - nie potrafiłem przestać się śmiać do póki chłopak nie postawił mnie z powrotem na ziemię.
- nie obrażaj się już słońce, jesteśmy na łące przy ruchliwej ulicy
- no i co? - wyższy parskał śmiechem
- widzę że ktoś tu bardzo napalony jest - zaczerwieniłem się i uderzyłem go w ramię
- nieprawda!!
- chodź, jedziemy dalej
- co, to jeszczce nie tutaj!?
- ojoj, my w połowie drogi nie jesteśmy - zaśmiał się gdy wydałem z siebie zrezygnowany jęk i wróciliśmy do samochodu.

___________________________________________

Uroczo się porobiło, i poetycko hihi
Lubię ten rozdział, chyba to mój ulubiony 💕
Co do jakiś hot scenek nie wiem, co sądzicie drodzy czytelnicy? Od razu ostrzegam że nie umiem w smuty a tym bardziej gejowe 😭

Dzięki za czytanie,
Papapa!! <3

you are my angel | hyunlixOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz