Rozdział XXIV

175 19 0
                                    

Kręciłam się na swoim łóżku od dobrych paru godzin, właściwie nie mam pojęcia co było tego powodem, ale tak czy inaczej dochodziła już prawie trzecia w nocy, kiedy wstałam z łóżka, zrozumiawszy że tej nocy najwyraźniej nie zasnę.

Rozciągnęłam się nieco i ubrałam się w swój zwyczajny strój, by za chwilę wyjść z pokoju i skierować się na balkon.

Podeszłam do barierki i oparłam się o nią, wzdychając ciężko. Zastanowiłam się nad tym co wiem i czego nauczyłam się w ostatnim czasie, a do mojej głowy nagle wpadła myśl, która przypominała mi o śnie, który już od dawna nie daje mi spokoju. Dalej dziwiło mnie to jak bardzo był realistyczny, ale też to dlaczego kiedy go sobie przypominałam, coś gdzieś w środku mnie, krzyczało żebym temu zapobiegła.

Zwróciłam wzrok w kierunku nieba i przyjrzałam się błyszczącym gwiazdom, wydawały mi się radosne i beztroskie, a w odróżnieniu do mnie, wolne, wolne od samych siebie. Westchnęłam cicho, a przez moją głowę zaczęły przewijać się różne pytania, dlaczego w moich snach była wojna? Czemu wszystko wydawało się być takie obce? A przede wszystkim co w tym wszystkim miał odegrać Pieśniarz Cieni, którego widok w tamtym miejscu, sprawiał że coś w środku mnie szeptało do mnie, żebym go ochraniała i nie pozwoliła żeby stała mu się krzywda.

On od początku był dla mnie zagadką, mimo jego charakteru i specyficzego zachowania, było w nim coś co sprawiało że chciałam być obok niego, chciałam go powoli odkrywać i rozumieć to kim jest, a przede wszystkim zrozumieć to co stało się w jego przeszłości. Ponieważ mimo wszystko, będąc obok niego, czułam że gdzieś w środku, tłumi to kim jest, a często też kłóci się sam ze sobą o nieznany mi powód, który miałabym szansę poznać, gdybym zajrzała dokładniej co czuje jego dusza, czego nie chciałam robić bez jego zgody.

Potrząsnęłam głową, by po chwili oprzeć ją na rękach ułożonych na barierce. Noc była moim żywiołem, nocą nie ukrywałam już dusz, które krążyły w okół mnie, pozwalałam im na to, bo wiedziałam że nocą nikt nie będzie ich widział i mówił że go przerażają, że ja go przerażam.

Cóż może powinnam się z i tym pogodzić? Już dawno pogodziłam się z tym że nikt nie będzie żywił do mnie uczuć zwiastujacych coś więcej niż przyjaźń, więc dlaczego nie mogłam się zgodzić z tym? Chociaż chyba między tymi sprawami była jedna różnica, bo tak czy inaczej dla większości osób i tak będę odrzutkiem czego nigdy nie zmienię, bo między miłością a strachem istnieje granica, która sprawia że oba te uczucia, znacznie się od siebie różnią.

Gybym miała być szczera to mogę śmiało powiedzieć że zawsze jak każdy, chciałabym być kochana i mieć przy sobie kogoś z kim nawzajem będziemy się rozumieć.

Gdzieś za sobą usłyszałam nagle skrzypienie starych drzwi, które wyrwało mnie z zamyślenia. Odkręciłam w tamtą stronę i o dziwo kolejny już raz w ciągu kilku dni naprzeciw mnie stał nikt inny jak wcześniej wspomniany Pieśniarz Cieni.

- Mamy dziwną tendencje do wpadania na siebie - rzuciłam z lekkim uśmiechem i jak gdyby nigdy nic na powrót odwróciłam się w stronę miasta.

- Jeżeli w czymś przeszkodziłem... - zaczął ale mu przerwałam

- Nie martw się w niczym nie przeszkodziłeś

- Dlaczego już nie śpisz? - zapytał

- Ciebie mogłabym zapytać o to samo - rzuciłam mimowolnie ale tak czy inaczej odpowiedziałam mu na pytanie - Po prostu nie mogłam spać

- To ja właściwie mam chyba ten sam powód - rzucił i zaczął odrwaracać się w stronę korytarza

- Gdzie idziesz? - zapytałam dalej wpatrując się w dal

- Pójdę poćwiczyć - wyjaśnił zatrzymując się w drzwiach, a ja mimo że byłam odwrócona do niego tyłem, czułam na sobie jego wzrok

- Tak wcześnie? Obudzisz resztę - powiedziałam odwracając się w końcu w jego stronę i tak jak mi się wydawało, Azriel przypatrywał mi się dalej, chyba nieco podejrzliwie

- Tak się składa że aż tak głośny nie jestem - odparł mi z ironią i lekkim uśmiechem

- To może pójdę z tobą? - spytałam opierając ręce o tył barierki - Poćwiczymy trochę wcześniej?

- Zgoda - powiedział po chwili ciszy - Ale idziemy na dach domu wiatru

- A mówiłeś że trenując nie obudzisz reszty? - uśmiechnęłam się sarkastycznie, a za mną zaczęły pojawiać się moje skrzydła

- Sam nie obudzę - wzruszył ranionami i przerzucił wzrok na górujące za mną skrzydła - Ale z tobą nigdy nic nie wiadomo

- To ty taki jesteś? - uniosłam do góry brwi, by za chwilę zrezygnować z lotu na skrzydłach, a moje dusze zawirowały bliżej mnie - W takim razie czekam na ciebie na dachu

Nie zdążył mi odpowiedzieć bo za chwilę użyłam jednej z moich mocy i za pomocą formy ducha i przeskocznenia, znalazłam się na umówionym miejscu.

Siedziałam chyba około piętnastu minut dopuki nie zauważyłam iskrzacych się na ciemnym niebie, błękitnych syfonów, które po chwili znalazły się niżej.

- I co? - zapytałam ironicznie - Jak lot?

- Wyśmienicie - rzucił jedynie a ja uśmiechnęłam się tryumfalnie - Tego też nauczyłaś się z Amren?

- Tak - powiedziałam, ale za chwilę coś mi się przypomniało - Dzięki tobie

- Mnie ? - Ilyr zmarszczył brwi w zdziwieniu

- Przypomniałeś mi o tym co ktoś powiedział mi jakiś czas temu i zrozumiałam już co trzeba zrobić - wyjaśniłam a za pasa wyciągnęłam swój miecz

- Cieszę się że mogłem się przydać - Ilryjskie ostrze Azriela błysło w księżycowym świetle i ruszył w moim kierunku.

- Wiesz - zagadnęłam odbijając jego atak - Dobrze wiedzieć że po tylu latach ma się przyjaciół którzy chcą Ci chociaż trochę pomóc, chociaż na to nie zasługuję.

- Ves - uderzyłam o klingę jego miecza a słysząc te słowa nieco się zdziwiłam, bo był to chyba pierwszy raz kiedy ten wypowiedział moje imię - Życie cię doświadczyło, a my chcemy Ci pomóc bo wiemy że na to zasługujesz, inaczej Rhys by Ci nie proponował tego wszystkiego.

- Dobrze to słyszeć z twoich ust Az - powiedziałam cicho

Pieśniarz Cieni uśmiechnął się do mnie pokrzepiająco, a ja zapatrzyłam się w jego ciemne tęczówki, które tym razem wyrażały coś co wykazywało zmartwienie ale i szczęście zarazem, przez co zatracona w jego spojrzeniu, nie zoriętowalm się kiedy jego miecz znalazł się przy mojej szyi.

- Czyżbyś była dziś nie w formie? - zapytał wraz z tryumfalnym uśmiechem na ustach

- Absolutnie - powiedziałam, by znów użyć swojej mocy, po chwili znajdując się za nim ze swoim mieczem - Ja zawsze jestem w formie

- Cieszę się że budzi się w tobie szpieg - rzucił Azriel znów mnie atakując

- Zawsze nim byłam - powiedziałam - Tylko nieco się zapominałam

Azriel parsknął przewracając nieco oczami a ja wykorzystałam ten moment by pozbyć się jego broni. Uśmiechnęłam się w tedy kiedy Ilyr zdał sobie sprawę ze swojej sytuacji i spoglądał na mnie w ten charakterystyczny dla niego sposób, który zawsze sprawiał że chciałam odkryć chociaż kawałek jego tajemnic.

- Więc jak Az? - zagadnęłam - Odpowiesz mi na tamte pytania na które miałeś odpowiedzieć?

__________
Dobra przyznaję że nie było mnie trochę długo więc teraz do wracam do was z jak mówiłam kolejnym dłuższym rozdziałem i pytaniem co sądzicie o relacji Azriela i Vestany 😉
Bye!

Dwór Serca Cienia - Azriel | Dwór Cierni i RóżWhere stories live. Discover now