Rozdział XLVII

133 10 0
                                    

Rozmowa z Pieśniarzem jednak musiała zostać odłożona na później, a to dlatego, że wraz z naszym powrotem do Domu Wiatru, od razu pojawiło się wiele nowych spraw. I już chyba każdy wiedział, że cały Prythian czeka wojna i należy poszukiwać sojuszników a książę już z wejścia został zawalony pytaniami by drugim w kolejności zająć się korespondencją.

Nawiązując do twierdzenia o zbliżającej się wojnie, Rhys parę dni wcześniej rozesłał listy do innych Książąt na temat narady z nią związanej, cóż zgadzałam się z nim w pełni, lepiej było wiedzieć na czym się stoi i się naradzić. Dlatego właśnie będąc z nim sam na sam w międzyczasie pomagając mu z listami, postanowiłam dowiedzieć się jak najwięcej będę mogła.

- Na kiedy zaplanowałeś naradę? - zapytałam spokojnie, siadając na jasnej kanapie z listem z pieczęcią w kształcie słońca

Książę Dworu Nocy spojrzał na mnie znad innych papierów i westchnął przeciągle, już chyba zmęczony czytaniem. Szczerze? Nie dziwiłam mu się, spoglądając na kartkę od Heliona, sama dostawałam nagłego zrezygnowania, widziałam że Książę Dworu Dnia wysilił się na pokaźną litanię.

- Thesan zgodził się by spotkanie odbyło się w jego Dworze za dwa dni - mruknął czytając list chyba z Dworu Zimy, bo papier był dziwnie blady i przypominał mi ten jakiego używałam w tamtym Dworze do zapisywania różnego rodzaju raportów - Dwór Świtu jest stosunkowo neutralny, więc każdy zgodzi się tam przybyć, nie tak jak tu.

Uniosłam brew zaciekawiona dosłownym znaczeniem jego słów.

- Dobrze wiesz że niektórzy Książęta Prythianu za bardzo za mną nie przepadają i nie ufają mi - wyjaśnił spokojnie - Po tym do czego zmuszony byłem pod górą i jak zachowywałem się by chronić swoją rodzinę, wzięli mnie za skończonego dupka i aroganta. A Dwór Nocy upodobali sobie za najgorsze miejsce jakie istnieje w naszym świecie.

Skrzywiłam się nieco, prawda przecież malowała się zupełnie inaczej, jednak szkoda, że niewielu fae mogło się o tym dowiedzieć i zobaczyć piękno tego miejsca na własne oczy.

Velaris? Miasto gwiazd, które każdy uznał za coś złego? To miejsce było przepiękne, szczególnie w nocy. Biło od niego życiem i spokojem, to właśnie zawsze przychodziło mi na myśl podczas każdej nocy na dachu. Jak ktokolwiek pochodzący stąd mógłby być tym za kogo go osądzają? Tego nigdy nie potrafiłam zrozumieć.

A Książę? Może i w czasach Amaranthy zachowywał się jak wszystkim znana dziwka Amaranthy, ale ja już nawet w tamtych czasach gdy słyszało się o poczynaniach pod górą, wiedziałam, to była po prostu gruba skorupa by chronić tą wewnętrzną dobrą istotę jaką zawsze był. Ale też by chronić tych których ona właśnie kochała. Mimo że każdemu z nas tamte czasy przysporzyły blizn, on mógł zaliczać się do tych których to wszystko zraniło najbardziej...tylko po prostu nigdy otwarcie się co do tego nie przyzna.

Po chwili dopiero dotarło do mnie, że chyba zamyśliłam się na zbyt długo, bo nagle poczułam przy barierze swojego umysłu cień, który zaczynał się wić , najwyraźniej nie mogąc przebić się przez ścianę. Dlatego właśnie uśmiechnęłam się pod nosem i pokręciłam głową wyrywając siebie samą z zamyślenia w międzyczasie widząc jak Rhys patrzy na mnie zaciekawiony.

- Gdzie nauczyłaś się stawiać taką mocną barierę? - zapytał spokojnie się mi przyglądając a ja jedynie wzniosłam ramionami

- Nauczyłam się gdy byłam młodsza i sama eksperymentowałam ze swoją mocą. W tedy zrozumiałam że moim ograniczeniem nie jest jedynie wymiar duchowy ale mam tez powiązanie z umysłem.

- Rozumiem.

Rhysand pokiwał spokojnie głową i znów zajął się czytanym listem, a mi przypomniało się coś o co miałam zapytać wcześniej, dlatego poprawiając się, postanowiłam o nią zapytać

- Na naradzie znów będzie Ci potrzebna obecność nas wszystkich?

Znów zauważyłam ten sam uśmiech, zupełnie jakby cieszył się , że nie musi ciągle czytać listu i ma przerwy.

- A co lekki stres znów zobaczyć starych znajomych? - zapytał a ja się skrzywiłam

- Nie, po prostu za niektórymi z nich zbytnio się nie stęskniłam - przyznałam mając na myśli Tamlina z Beronem a książę spojrzał na mnie swoimi fiołkowymi oczami

- Też niebardzo się za nieltroymi stęskniłem - powiedział spokojnie - Ale nie, wystarczy mi Freya, Mor i Kasjan, co do ciebie i Aza mam inne plany

- Jakież to? - zapytałam zaciekawiona a Rhysand przeciągnął się na krześle i spoważniał już całkowicie

- Ostatnio coraz częściej zaczynają chodzić jakieś plotki o tym, że Tamlin komponuje coś poważniejszego w związku ze wtórnym zabraniem stąd Feyry. -  wstał i spojrzał w okno - Normalnie zbytnio bym się tym nie przejął, ale nigdy takie plotki nie roznosiły się na taką skalę że doszły aż na drugi koniec Prythianu i otwarcie było je słuchać na ulicach.

Spojrzałam zaciekawiona na Rhysanda, czyżby zabrał Freyę do miasta?

- Byłem z Freyą w mieście - jak na zawołanie uśmiechnęłam się pod nosem, czyli dobrze myślałam - Starałem się by ona ich nie słyszała, jednak ja słyszałem je na każdym kroku i gdyby ona nie była tak zafascynowana miastem, najchętniej jak najszybciej zabrałbym stamtąd nas oboje jak najszybciej można było. Więc to wasze zadanie, dowiedzieć się jak najwięcej o tym.

Pokiwałam głową w stronę Rhysa i uśmiechnęłam się melancholijnie przypominając sobie czas, gdy Leviram zabrał mnie pierwszy raz na spacer po mieście Dworu Świtu. Od dawna te wspomnienia do mnie powracają, żywe, piękne miasto budzące podziw. Zdobione ulice, schludne formy i życzliwi lufdie, gotowi pomoc w każdej sytuacji.

Zaraz jednak mój uśmiech się poszeżył, a stali się to wraz z chwilą gdy uświadomiłam sobie, że każde miasto o które dany książę dbał najbardziej zapierało dech w piersi. Ale to  jednak zwiedzenie tego z towarzyszem o wiele bardziej zapadało w pamięć.

Poczułam Nagły ból w sercu, który nieświadomie rozdrapał zaschłe już rany. Znów przed oczami stanął mi król Hybernii wbijający miecz w jego pierś i ten cholerny ból gdy to robił. Ból który rozdzierał dwie duszę zabierając jedną do innego świata. I jeszcze ten uśmiech, który od tak dawna nawiedzał mnie w snach, który tak bardzo pragnęłam zetrzeć z jego twarzy. Nagle znów powróciła chęć zemsty.

- Vesta? - głos Rhysa juz poraz  kolejny ściągnął mnie na ziemię - Przekażesz informacje Azowi i udacie się tam jak najszybciej?

Lekko otumaniuna pokiwałam głową i doczytałam list który już zaczęłam, a wstając odłożyłam go na biurko  księcia, starając się ukryć swoje roztargnienie chwilową słabością.

-Helion się zjawi i jest do dyspozycji -  skomentowałam jeszcze, by zaraz otworzyć drzwi i wyjść na korytarz, niemal nie zderzając się z Freyą.

- Wybacz - powiedziałyśmy w tym samym czasie z przepraszającymi uśmiechami na twarzach, by po chwili ona weszła do pomieszczenia a ja by zacząć zmierzać wgłąb korytarza.

- Jak idzie praca największego księcia w historii Prythianu? - gdy schodizlam po kamiennych schodkach  dosłyszałam jeszcze łagodny głos wyzwolicielki, a niesworne myśli znów do mnie powróciły

~ Oni mają szczęście... ~ pomyślałam uśmiechając się pod nosem, nagle słysząc odpowiedź

~  Mają... ~ przyznał głos Pieśniarza w mojej głowie ~ Jednak każdego to kiedyś spotyka... Ale nie zawsze kończy się to szczęśliwie.

Mój wzrok automatycznie powędrował do blizny jaka zrobiła mój nadgarstek i myśli znów odbiegły do Levirama, miałam jedną, jedyną szansę, jednak i tak ją zaprzepaściłam.

~ Tak...Najgorsze jest to że zawsze dostaje się tylko jedną szansę od losu.

~ Skąd ta pewność? ~ wyczułam szczerą ciekawość Azriela, dlatego postanowiłam ją wykorzystać

~ Wyjaśnię Ci jak powiesz gdzie jesteś ~ powiedziałam z uśmiechem posyłając lekkie duszę wzdłuż tego połączenia, które jakby tym razem sprawiało wrażenie silniejszego.

~ Na dachu...

Dwór Serca Cienia - Azriel | Dwór Cierni i RóżWhere stories live. Discover now