Rozdział XXXIII

137 15 0
                                    

Jak otępiała patrzyłam w okno, patrzyłam jak piękny symbol miłości Księcia do swoich ludzi , zmienia się w ruinę a w sercach fae rodzi się, do tej pory zapomniany przez nich strach.

Mało kto z nich stawał do walki, niemalże każdego opanowywał strach i trwoga, liczyli na moc księcia, a ja właśnie tego zaczęłam się bać. Nie. Z Ryshem nie mogło się stać tak samo jak z Jawem, nie mogę pozwolić by drugi książę zginą.

Przed oczami znów staną mi obraz bezwładnego, martwego ciała mojego brata, obraz stosów ciał niewinnych fae leżących na zimnej i nadpalonej ziemi. To byli moi prześladowcy to jedno wspomnienie, które wyzwalało tak wiele emocji we wspólnocie z nocną marą jaka dręczy nocą.

Przez laty poprzysięgłam sobie że król Hybernii zapłaci za wszystkich wymordowanych, że własnoręcznie odbiorę mu życie, za te wszystkie młode istoty, które zginęły, za śmierć pierwszej osoby która okazała mi miłość i dobrą stronę świata , a dziś ten morderca sam podchodzi mi pod ręce. Dzisiaj nareszcie zapłaci.

Krew się w środku zagotowała, dusze oplotły ciało, a w oczach zatańczyła chęć zemsty. Kusiła tak bardzo że nie dało się jej oprzeć. Wołała słodkim, melodyjnym głosem i sprawiała zrażenie jakby upajała samym swoim tonem.

Rozłożyłam skrzydła i chciałam wyjść na zewnątrz, jednak za chwilę poczułam że coś mnie trzyma, że coś z raczej ktoś złapał mnie za rękę.

- Co chcesz zrobić? - zapytał

- Odpłacić się za śmierć wszystkich - rzuciłam szybko i już chciałam iść, ale dalej byłam trzymana - Puść mnie

- Vestana jesteś wściekła - stwierdził Ilyr jakbym tego nie wiedziała - Nie możesz tak pójść. Nie myślisz racjonalnie

- Myślę tylko o tym żeby pomóc naszym ludziom - odpowiedziałam i szarpnęłam się w jego uścisku

- Nie. Myślisz o zemście. Wiem to - upierał się świdrując mnie swoimi ciemnymi oczami.

Nie był w stanie polecieć walczyć, bo jak się okazało dostał trzema strzałami. Cudem było że w ogóle jeszcze ze mną rozmawiał, a jego wzrok nadal był przepełniony poparciem jego zdania i mówił sam za siebie.

- Azriel przez niego mój brat nie żyje - warknęłam wściekła, przez swój słuch słysząc pisk strachu, nie zwarzałam już na to co mówiłam, byłam Vasidi, musiałam chronić swoich i pomścić poległych - Przez niego straciłam wszystko. Uważasz że teraz kiedy mam go jak na dłoni po prostu odpuszczę?

Ilyr nie odpowiedział, dalej skanował mnie wzrokiem, jakby to co działo się na zewnątrz wcale się dla niego nie liczyło.

- To nie jest dobry czas - powiedział jakby kąpletnie niewzruszony - Zaczekaj na odpowiedni moment. Posłuchaj mnie a się doczekasz.

Znów spojrzałam mu w oczy, były szczere i ciepłe znów odkrył przedemną coś nowego, znów odkrył kolejną część siebie . Nie wiedziałam kiedy się uspokoiłam, po prostu zatopiłam się w jego spojrzeniu, a to w jakiś sposób wyssało ze mnie wszystko co złe i pozostała we mnie jedynie determinacja.

- Dobrze - westchnęłam cicho - Już w porządku. Mogę iść pomoc Rhysowi i innym?

- Leć - rzucił po chwili, - Ale , proszę uważaj na siebie

Uśmiechnęłam się do niego i za chwilę wyszłam na zewnątrz. Teraz nie było już czasu na myśli o zemście, pomoc była tym ludziom potrzebna.

Zapikowałam w dół i znalazłam się na dole. Z impetem wpadłam w tłum Hybernijczyków, goniących młodą fae.

- Zawalczcie z kimś na waszym poziomie - rzuciłam i wyciągnęłam czarny miecz

Szóstka mężczyzn gwałtownie zahamowała i przed dłuższą chwilę się mi przyglądała. Nie stałam i nie czekałam, ruszyłam do ataku.

Podbiegłam szybko, nie zwracałam na nic uwagi liczyły się tylko cięcia miecza.

Pierwszy Hybernijczyk nie zdołał się obronić, padł. Drugi próbował wyciągnąć miecz, za wolno, trzeci już miał broń w ręku, ale to nic nie dało i on upadł.

Została jescze kolejna trójka. Oni już wyzbyli się zaskoczenia, już miałam zamachiwać się bronią w ich kierunku i pozbyć się ich, kiedy poczułam za sobą coś mokrego, a później usłyszałam brzęk stali.

Odskoczyłam i zobaczyłam duszącego się wodą Hybernijczyka , a po podniesieniu wzroku, kilka metrów dalej Freyrę.

Kiwnęłam w jej kierunku głową w podzięce i już miałam powracać do walki, kiedy zauważyłam że moi przeciwnicy uciekają.

~~Chcą donieść królowi ~~ czyiś głos rozbrzmiał w mojej głowie a ja chwilowo nie potrafiłam go rozpoznać

~~ W takim razie trzeba ich zatrzymać ~~ odpowiedziałam i zamachnęłam się skrzydłami

Wzleciałam w górę i skupiłam swoją wolę na duszach biegnących. Były takie naiwne i lekkie, aż żal będzie się ich później pozbywać.

Moja moc zaczęła swobodnie przezemnie przepływać, a ja poczułam więź między sobą a nimi. Przejęłam nad nimi władzę, nowy rekord. Pierwszy raz nad trzema osobami jednocześnie.

Jeden ruch ręki sprawił że zaczęli walczyć ze swoimi, a ja korzystając z tego że byłam wysoko, rozejrzałam się po całym mieście.

Szukałam wzrokiem króla aż w końcu go znalazłam. Walczył z kilkoma mieszczanami. Chęć zemsty znów powróciła.

~~Przyjdzie na to czas ~~usłyszałam znów ten sam głos , ale tym razem rozpoznałam

~~ Przyjdzie Az ~~ odpowiedziałam mu ~~Ale teraz liczy się życie




Dwór Serca Cienia - Azriel | Dwór Cierni i RóżWhere stories live. Discover now