Rozdział VII

268 28 0
                                    

Żadna z nas nie była w najlepszym humorze do rozmowy, zarówno kiedy wracałyśmy do domu jak i już w nim. Bez jakiegokolwiek słowa na temat zakładu skączyłyśmy ten i zaczęłyśmy następny dzień.

Zawsze przed walką gdzieś w głębi głowy słyszałam głos który sprawiał że wiedziałam że dam radę i przetrwam, tak też było i tym razem.

- Staraj się tak samo jak zawsze - głos jakby wyciągnięty z innego świata rozbrzmiał echem w mojej głowie - Tak jakby miała to być twoja ostateczna walka i każde cięcie mogłoby okazać się ostatnim.

Uśmiechnęłam się do swojego odbicia kiedy zobaczyłam za zobą ducha kogoś kogo już wiele lat nie widziałam na tym świecie. Bycie Vasidi często pomagało mi na wiele sposobów, ten był jednym z najlepszych. Możliwość zobaczenia bliskiej mi osoby przed walką mającą wiele niewiadomych było bardzo cennym ucziciem, bo w tedy wiedziałam że jeśli zginę, brat zabierze mnie z czeluści mroku i zaprowadzi do innego, lepszego świata.

- Jasne - szepnęłam cicho, tak aby Anastasja nie do słyszała mojej odpowiedzi - Dobrze cię widzieć Jaw

W odpowiedzi zobaczyłam tylko uśmiechniętą i niezmienioną przez czas twarz, która po kilku chwilach rozmyła się w odbiciu, mimo iż moje oczy go nie widziały, czułam że jest obok, wspierając a zarazem pomagając przywołać moją naturalną pewność siebie.

---*---

- Gotowa do walki? - zapytała aż nazbyt poważnym głosem Anastasja

- Jak nigdy - rzuciłam niby od nie chcenia ale za każdym razem kiedy spojrzałam na dziewczynie od środka zaczynało mnie wypełniać mnóstwo energii i złości, którą za kilka chwil miałam szansę rozładować.

Ciemnowłosa nie powiedziała już żadnego słowa a ja pewnie ruszyłam do miejsca gdzie rozstawiony był ring, który już czekał na walczących ze sobą przeciwników.

Kiedy podeszłam bliżej zobaczyłam chyba z pół obozu, który zebrał się w okół nas. Ukryłam swoje zdziwienie tą sytuacją i podprowadziłam Anastasję do boku Sebastiana, który w razie gdyby coś poszło nie tak, a Rimet chciał się wywiązać z obietnicy, miał jej pilnować i chronić.

Później nie zwracając na różnorodne uwagi weszłam i czekałam aż mój przeciwnik zaszczyci mnie swoją obecnością, chciał mieć najwyraźniej dramatycznie wejście bo po kilku chwilach mojego opierania się o pobliski pal, Rimet z impetem wylądował naprzeciw mnie ale w kilku metrach odległości od miejsca w którym stałam.

On w odróżnieniu do mnie postawił na efektowność, założył oba swoje czerwone syfony i czarną lekko pozdzieraną zbroję, żeby nie pokazywać tego innym że jest to niewielki pojedynek, co chyba mu nie zbyt wyszło, skoro zamiast Sebastiana, Anastazji i Dylana w okół nas znalazło się tak wielu fae.

Korzystając z nauk w Dworze Świtu ja ubrałam się bardziej wygodnie niż efektownie, czarny strój pokryty łuskami tego samego koloru, był zarówno rozciągliwy jak i twardy i nie do przebicia, wiedziałam to na podstawie tego co kiedyś robiłam walcząc w nim na treningach w Dworze Smoczych Skrzydeł.

- Szczerze myślałem że się wycofasz już do tej pory moja droga

~Zadufany w sobie stary idiota ~ pomyślałam przyglądając się jak na razie bez słowa na to jak poprawia sobie swoje czarne rękawice, ale zamiast wypowiadać na głos swoje przemyślenia odpowiedziałam

- A ja myślałam że taki niedołężny staruszek stwierdzi że walki nie są dla niego i da dobie spokój

- Lepiej uważaj żeby ten staruszek nie wysmarował tobą dzisiaj tej ziemi - syknął wyraźnie podirytowany, dobrze taki był mój zamiar, najpierw podirytować później wzbudzić pewność siebie a na koniec upokorzyć.

- Niech sprobóje - rzuciłam wznosząc ramionami

Wiedziałam że nie wytrzyma, żaden Ilyr nie potrafi puścić mimo uszu uwag które go obrażają, widziałam jak jego ciało się napina i wprawia mięśnie w ruch aby za swoich pleców wyciągnąć swój charakterystyczny Ilryjski miecz, który jak się wydawało, widział już w swoim życiu już nie jedną walkę i nie jeden pojedynek.
Odpowiedziałam mu tym samym, tylko że ja wyciągnęłam to samo ostrze, które wczoraj znajdowało się w niedalekiej odległości od jego piersi.

Widziałam jak podbiega i zamachuje się całą swoją siłą, znowu odpowiedziałam mu tym samym i wzniosłam swój miecz by odparować jego cięcie, przez co oba ostrza zdeżyły się ze sobą z dużym impetem, który wywołał donośne brzęknięcie.

Przez krótką chwilę wpatrywaliśmy się sobie nawzajem w oczy, niemo oceniając które z nas szybciej odpóści. Ja wiedziałam jedynie tyle że nie zamierzam pozwolić mu na łatwą wygraną i obcięcie mi i mojej przyjaciółce skrzydeł , dających wolność.

Nagle wojownik odepchną się ode mnie i zadał serię kilku silnych cięć, które zdążyłam w szybkim tępie odparować i zadać kilka własnych, które swoją szybkością i dokładnością zadały kilka ran na jego ramieniu i przedramieniu.

Tej wlaki nie skończę w spokojny sposób, oboje nie damy szybko za wygraną, głównie z powodu uporu o to kto jest lepszy w walce, dzielny Ilryjski Wojownik czy może przybłęda z innego Dworu, który spłoną wiele lat temu.

Kolejne uderzenie i kolejne odparowanie, każdy szczęk jaki wydała broń można było chyba usłyszeć w całym obozie, wydawało się jakby cały obóz zamarł i ucichł tylko po to by móc obserwować w ciszy i napięciu walkę o to czy skrzydła młodej fae zostaną takie z jakimi przyszła na świat, czy może nigdy już nie będą takie same.

Dwór Serca Cienia - Azriel | Dwór Cierni i RóżDove le storie prendono vita. Scoprilo ora