Rozdział XLV

117 10 2
                                    

Pierwszy raz w życiu miałam umyślnie zasiać w kimś strach i przerażenie, a jednak musiałam przyznać , że to uczucie kiedy wiedziałaś, że masz to zrobić, było dość... nietypowe, w dodatku gdy mieszało się z ciągłym uczuciem, wiedzy o uczuciach, kogoś będącego blisko ciebie.

Każdym z nas targały różne uczucia, zaczynając od niepewności, przez skrywany strach, kończąc na gniewie, jaki coraz bardziej buzował we krwi każdego z Ilyrów, w momencie gdy stopniowo znajdowaliśmy się na dworze Koszmarów.

A jednak największe zmiany w sercu i duszy, najbardziej potrafiłam wyczuć u Pieśniarza i szczerze bardzo ciężko było mi oderwać od niego swoją wewnętrzną uwagę, a dopiero po dłuższym czasie, na myśl zaczynało przychodzić mi porównanie, że ciągle sama jego istota, zaczynała działać na mnie jak narkotyk..

A jednak mimo wszystko na Dworze Koszmarów znaleźliśmy się jakoś dwie godziny później od naszej rozmowy.

Jak każde miejsce w Dworze Nocy, to także miało swój wyjątkowy klimat, choć ten klimat miał w sobie coś co wywoływało w każdym nieufność.

Gdy weszliśmy do środka, mężczyzna, którego Rhysand nazwał Keirem, zaprowadził nas wszystkich na ogromną sale tronową. Gdzie zebrał się tłum fae, którzy najwyraźniej chcieli znów ujrzeć swego księcia lub sprawdzić czy prawdą jest, że wyzwolicielka jest razem z nim.

Zgodnie z moimi przewidywaniami, Rhys i Freyra zajęli miejsce na wysokim tronie, a nasza cała reszta stanęła w pewniej odległości za siedziskiem, a jednak tak blisko, że w razie potrzeby, moglibyśmy bronić, lub pomoc Księciu.

Stałam nieco przed Kasjanem, który dumnie rozłożył swoje nietoperze skrzydła i lodowatym wzrokiem wpatrywał się przed siebie. Więc naśladując kierunek jego spojrzenia, ja tak samo jak on posłałam swój wzrok w kierunku tłumu, wśród którego bez żadnej mocy byłam w stanie, wyczuć niepewność wśród zebranych, a wśród będących obok mnie fae, wstręt do tych wszystkich istot. Najwyraźniej ich wszystkich łączyła z tym miejscem burzliwa przeszłość..

Z kilkuminutowego letargu wybił mnie głos niemalże płaszczącego się przed tronem Keira.

- Książę... wszystko tu działa tak jak powinno - powiedział spokojnie, pochylając głowę ku ziemi - Więc w jakiej sprawie przychodzisz?

Nie byłam w stanie ujrzeć ani twarzy Rhysa ani Freyry, dlatego przy użyciu odrobiny swojej mocy, wyczułam w nich uczucie wzgardy, przykryte ogromną płachtą władczości, które najpewniej aż wylewało się z dwóch par oczu.

- Chcę poznać stan wojska Niosących Mrok - powiedział lodowato fae, a wraz z usłyszeniem kolejnych jego słów, mogłam przysiądź że lekki uśmiech wbiegł na jego twarz - Oraz coś ukazać.

Keir jakby zaniepokojony obejrzał się w kierunku jakiegoś nieznajomego mi mężczyzny, który zaraz wyszedł nieco do przodu i pochylił się przed władcą.

- Niosący Mrok są poddawani ciągłym treningom oraz ćwiczeniom - powiedział spokojnie stonowanym głosem nadal mając głowę skierowaną w kierunku ciemnych płytek posadzki.

- Jak wielu gotowych jest pójść za nami w razie wojny? - powiedział szybko Rhys, a ja przy swoim umyśle poczułam czyjąś obecność, znów tak gwałtowną, że niemal całkowicie odwróciło to moją uwagę.

- Już zakładasz wojnę książę? - zapytał nagle, aż zbyt gorliwie Keir, jako kolejny, wchodząc biednemu chłopakowi w słowo

- Trzeba być gotowym na każdą możliwość, Keirze - odparł mu, a wraz z wypowiadanym imieniem, przez pomieszczenie przeszła nieprzyjemna iskra

- A więc dlatego sprowadzasz na swój Dwór kolejnych wojowników? - zapytał znów, dziwnie chytrze mężczyzna, a ja wyczułam wzrastające napięcie na ciałach obu Ilyrów, ciągle stojących nieopodal mnie.

Dało się zrozumieć że mimo najpewniej kamiennej twarzy, Rhysandowi kończy się cierpliwość, dlatego Freyra przejęła inicjatywę.

- Masz wątpliwości mój drogi co do członków naszego Dworu? - zapytała chłodno, a atmosfera coraz bardziej się zagęszczała

Zanim uzyskaliśmy odpowiedź minęło kilka minut. I mimo że do tej pory otwarcie mówiłam o tym, że żal było mi tych tu zebranych, gdy nawiedzano to miejsce wcześniej. Jednak teraz widząc świński uśmieszek Keira, jaki zaczął zdobić jego twarz , jakimś cudem ten żal że mnie uleciał.

Moje spojrzenie się zwięzło, kiedy z każdą minioną minutą, odnajdowałam w jego spojrzeniu coraz więcej pewności siebie, którą stopniowo coraz bardziej chciałam ugasić.

- Bardzo możliwe. Wyzwolicielko - odparł wymownie i wskazał na mnie - Nigdy wcześniej nie wybierano przypadkowych, słabych kobiet do książęcej świty , stąd wątpliwość.

Freyra przez moment mierzyła wzorkiem Keira.

- Skąd pewność o jej słabości ?

- Dlatego że uważnie przyglądam się temu co widzę, a nie widzę tu żadnej potęgi - powiedział, wpatrując się mi w oczy, a po momencie Rhysand uniósł rękę na znak ciszy.

Przez jakiś czas nikt się nie odzywał i znów panowało napięcie, dlatego że większość z nas powstrzymywała się w środku przed każdą możliwa reakcją, lecz gdy cię obrażano, było bardzo trudno, inni zebrani z kolei bali się reakcji księcia który uśmiechnął się jedynie i powiedział jedno słowo...

- Vestana.

Z nadal lodowatym wzrokiem wystąpiłam krok do przodu, powodując że ciemne dusze, niemal lustrzane do Pieśniarza, zaczęły mnie oplatać, charakterystyczne skrzydła pojawiać się za plecami , a w oczach kolejny raz objawił się wyraźny przebłysk mocy.

~Przeraź ich...- usłyszałam jeszcze w swoim umyśle, gdy rozkładając swe skrzydła i schodząc parę schodków poniżej tronu zaczęłam powoli skupiać się na swojej mocy.

Widziałam jak Keir się cofną, gdy nagle ogień płonący w sali, zmienił swoją barwę na zieloną, a na moją twarz wstępowała coraz grubsza warstwa opanowania.

- Co się dzieje...? - usłyszałam w tłumie, gdy całe miejsce zaczęła wypełniać mocna woń magii, a pomieszczenie ciemniało

Czując, że ktoś zrusza jedną z nici mego umysłu, otworzyłam ją na niego i niespodziewanie, poczułam nieposkromioną pewność, jaką potrafił dać mi mało kto.

Gwałtownie rozłożyłam ręce, a ogień wokół nas zapłonął. Czułam jak moja moc swobodnie przeze mnie przepływa i opłata każdą osobę w pomieszczeniu.

Jako jedyna z ich wszystkich usłyszałam przeraźliwy jęk jaki rozległ się po sali. Wszyscy, których kiedykolwiek zabili, lub ci którzy zmarli, znów stali przed nimi, wypominając im ich winy.

Wielu z nich odsuwało się widząc znajome twarze, wpatrujące się w nich z pustką, każdy z nich bał się przeszłości.

~ Co im się stało? ~ zapytał mnie gdzieś w głowie głos Pieśniarza Cieni, nie zamieliśmy słowa od czasu kiedy zostawiłam go na dachu domu wiatru z dawna księżniczką Dworu Nocy i właśnie dlatego wyczułam w nim zmianę.

~ Widma morderstw ~ odparłam mu przymykając oczy i napawając się mocą ~ Oboje wiemy, że przeszłość to najlepszy nauczyciel.

Dwór Serca Cienia - Azriel | Dwór Cierni i RóżWhere stories live. Discover now