Rozdział IL

111 6 0
                                    

- A więc jakie jest to zadanie? - zapytał Pieśniarz aż zbyt dobrze znanym mi, rzeczowym głosem w międzyczasie  nakładając na siebie czarną  kurtę i  coś na styl lekkiej zbroi

Ja z kolei  naciągnęłam na swoje dłonie z pomalowanymi na czarno paznokciami, skórzane rękawice tego samego koloru i zaczęłam streszczać to co przekazał mi Rhysand.

- Rhys  uważa, że Tamlin coś knuje w związku z zabraniem stąd Freyry. Uważa to na podstawie pogłosek jakie krążyły po mieście kiedy ją tam zabrał.

- Freya to słyszała? - wtrącił mi się pytaniem, kiedy odgarnął część przydługiej grzywki z czoła i spojrzał na mnie badawczo

- Nie, najprawdopodobniej nie chciał by się bała, że będzie musiała wrócić - odpowiedziałam a mój rozmówca  skinął mi głową - Naszym zadaniem jest  udać się do Dworu Wiosny  i dowiedzieć jak najwięcej o tej sytuacji, wykorzystując, że Tamlin oraz Lucjen będą na Spotkaniu Książąt.

- Dobre posunięcie, w ten sposób będziemy mieć większy zasób czasu. -  stwierdził cichym i  spokojnym głosem  Ilyr - Ale sądzę że brak naszej dwójki może budzić podejrzenia. Helion i Kallias wiedzą co potrafisz ty, a pozostali Książęta  też wiedzą  co potrafię ja i się mnie obawiają. Będą wiedzieć że coś jest na rzeczy i nasza nieobecność coś za sobą ciągnie.

- Myślę, że Rhysand to wziął pod uwagę i sprzeda książętom i ich świcie jakieś bajeczki jak to czegoś nie robimy - powiedziałam, mimo wszystkich słów  Rhysa, popierając jego zdanie - Miejmy nadzieję, że nie posądzą go o zdradę, bądź knowania.

- Też mam taką nadzieję, że o tym pomyślał, teraz całkiem dużo tu się dzieje - dodał Pieśniarz

Skinęłam mu głową, niemo pokazując swoją zgodę z jego słowami po czym spojrzałam spokojnie na niego. Wydawał się być gotowy na naszą misję, jednak mimo wszystko wolałam się upewnić.

- Jesteś gotowy?

- Jestem. - odpowiedział oglądając mnie spokojnie, najwyraźniej chcąc zadać to samo pytanie, jednak widząc mój wzrok jakby się powstrzymał - W jakim miejscu chcemy się znaleźć?

- Zostaw to mnie - odpowiedziałam mu - Wylądujemy tak, że nawet gdyby jeszcze był w dworze Tamlin i Lucjen, nie będzie szans aby nas zauważyli czy wyczuli.

- W porządku, działaj.

Moje ciało lekko się spięło, może  gotowe do użycia mojej mocy w celu przeniesienia nas, a może jednak przez to jak Ilyr wziął mnie z największą delikatnością za rękę, którą chwilę wcześniej do niego wyciągnęłam.

Uśmiechnęłam pod nosem przez ten ruch, uświadamiając sobie, że najwyraźniej wziął do siebie rozmowę sprzed chwili. Pokazał mi, że  mimo że ja nie wierzyłam, on wierzył, ale nie starał się mnie osaczać...i za to byłam mu wdzięczna.

Jednak za chwilę  moje myśli tak jak zawsze przy przeskakiwaniu, oderwały się od rozmyślań i uformowały się w kształt mapy Prythianu. Wyobraziłam sobie dokładne granice, lasy, niziny i góry które znałam, w końcu wyobraziłam sobie również punkt w którym byliśmy, łączący  się z miejscem w Dworze Wiosny, zupełnie jakby łączyły się dwie połowy kartki. Wyobraziłam sobie jak dwa punkty się nałożyły i zostało jedynie przejść, przejść na miejsce od zawsze wrogie dla członków miejsca z którego do niego idziemy.

Kiedy przeskakiwaliśmy, poczułam jak Azriel ściska lekko moją dłoń i nieco otacza mnie  skrzydłami, zupełnie jakby w razie komplikacji, chciał móc mnie ochronić sobą.

Uśmiechnęłam się lekko pod nosem kiedy znaleźliśmy się w miejscu które pamiętałam sprzed lat. Pokój na strychu w którym niegdyś sama mieszkałam, kiedy rezydowałam na Dworze Wiosny, w skrzydle którego mało kto obecnie używał, dlatego nie zdziwiło mnie kiedy Azriel zaczął się ciekawsko rozglądać, przesuwając wzrok po starych meblach, księgach i półkach na których  było już kilka centymetrów kurzu, no cóż bądźmy szczerzy, trochę czasu już minęło odkąd tu sypiałam.

Niemal wpadłabym w melancholię spowodowaną wspomnieniami z tamtego czasu, właśnie niemal bo za sobą nieco po lewej usłyszałam przyciszony głos Azriela.

- Co to za miejsce?

- Mój pokój z czasów kiedy tu mieszkałam - odezwałam się spokojnie i powstrzymałam kichnięcie, naszym pojawieniem się wzbiliśmy niemal cały tuman kurzu, który mocno drażnił nos 

- A więc jak chcemy się dostać do gabinetu Tamlina? - spytał spokojnie ciemnowłosy, spoglądając na mnie i przyglądając się podrdzewiałym zawiasom  drzwi, które już od dawna straszliwie skrzypiały, mogąc obudzić trupy już parę stuleci temu

- Możemy stać się duszami i swobodnie chodzić po tym miejscu - powiedziałam znając swoje umiejętności - O ile ufasz mi na tyle, że  pozwolisz mi siebie  zmienić 

Nie widziałam wahania w jego oczach kiedy skinął mi głową, jednak nie wiedziałam dokładnie, czy to dlatego, że naprawdę mi ufał, czy może po prostu zorientował się, że otwierając drzwi zrobimy za dużo hałasu, ale mimo wszystko uśmiechnęłam się i przybliżyłam się do Pieśniarza unosząc głowę, tak bym miała szansę spojrzeć mu w oczy i dotrzeć do jego mrocznej duszy, którą miałam zmienić swoją mocą.

-Spójrz mi w oczy - powiedziałam ,nie wstydząc się tego, musiałam mieć możliwość zajrzeć do jego głębi...i musiało na parę chwil, zanim całkiem się nie wyciszyłam, by nie myśleć  jak bardzo upajająco powoli  zaczynam się przy nim czuć.

Wpatrzyłam się w  ciemne oczy, powoli zagłębiając się w nie i z każdym dalszym krokiem zagłębiając się w  poranioną, ciemną duszę, która jakby była  owinięta cieniami. Jednak nawet pośród nich odnalazłam przejście, które zaprowadziło mnie do miejsca w którym istniało tylko i wyłącznie dobro, odwaga i szczerość. I kiedy poszłam dalej, zobaczyłam też złotą nić która z niej wychodziła i łączyła się z moją, coraz bardziej się wzmacniając chyba z każdym dniem...

Powstrzymałam chęć zrozumienia tego i przybliżenia się do jego ust po raz kolejny, silna wola zadziałała...a błysk w oku sprawił, że najwyraźniej oboje poczuliśmy uczucie lekkości.

Zamrugałam nagle oczami, czując znany mi już stan i spojrzałam na Azriela który po raz kolejny rozglądał się po całym pomieszczeniu. Teraz widział inaczej, widział niewidocznych dla normalnego oka innych członków Dworu.  

- I to tylko namiastka tego, czego uczysz się z księgą? - zapytał spokojnie, a po chwili zauważył najwyraźniej  ciemność za mną

- Owszem, to jedno z wielu - powiedziałam po czym przeniknęliśmy przez  drzwi. Następnie wybiegłam poza jego kolejne pytanie - Ta ciemność na ścianach to dusze pogrążone, zniewolone tu z jakiegoś powodu, to przez nie czasem wydarza się jakiś szept czy wiatr, bo chcą dać o sobie znać - w następnej sekundzie krążąc już korytarzem minęliśmy postać, która unosiła się sama z siebie w tym miejscu -  To jest dusza wolna, która może krążyć w każdym miejscu, ale z jakiegoś powodu wybrała właśnie ten Dwór. 

Widziałam jak Azriel rozglądał się ,przepełniony ciekawością, skojarzył mi się nawet z małym dzieckiem któremu rodzic pokazuje zupełnie nowe miejsce do zabawy, jednak w naszym przypadku była to jedna z części moich możliwości. I nie miałam o tym pojęcia, ale odkrywanie mnie, dowiadywanie się o nowych rzeczach o moim rodzaju, już od dawna go intrygowało...



Witam was w kolejnej części po dłuższej przerwie i niestety musicie mi wybaczyć, że zdarzają się one tak często, niestety mam obecnie wiele spraw które niezbyt pomagają mi w pisaniu :/                Ale mimo wszystko zachęcam do komentowania jak podoba wam się opowieść i czy czekacie na ciąg dalszy ;)

Dwór Serca Cienia - Azriel | Dwór Cierni i RóżWhere stories live. Discover now