Agent spojrzał na hakera i przez dłuższą chwilę skanował go wzrokiem. Jego twarz pozostała nieruchoma, nie wyrażając żadnej, nawet najmniejszej emocji. Sięgnął ręką po pióro znajdujące się w wewnętrznej kieszeni jego marynarki i zdjął z niego skuwkę.

-Jak dla mnie może wyjść na wolność jeszcze dzisiaj.-Powiedział coś, czego nikt z obecnych się nie spodziewał.

-Ale szefie-zaczął John, lecz mężczyzna uciszył go jednym ruchem dłoni.

Haker posłał mu mroźne, a jednocześnie tryumfalne spojrzenie, co rozwścieczyło agenta do tego stopnia, że jego twarz przybrała kolor purpury.

-Bez dyskusji-rzucił sucho.-Podpiszemy dokumenty i jesteś wolny, Jake. Co Ty na to?-Wyciągnął dłoń w jego stronę.

-Zgoda.-Niepewnie uścisnął jego rękę.

Mężczyzna złożył podpis jako pierwszy. Haker po raz kolejny przeanalizował każdy zapis w umowie, wahając się do samego końca. Wreszcie jednak odetchnął głęboko, przełknął ślinę i zapisał swoje imię i nazwisko w wyznaczonym do tego miejscu.

-Jeszcze drugi egzemplarz.-Podał mu kopię, a kiedy wszystkie podpisy zostały złożone, wstał i poprawił swoją marynarkę.-Oficjalnie mogę powiedzieć, że od tej chwili jesteś wolny.-Uśmiechnął się lekko.-John, proszę o wydanie jego rzeczy osobistych i natychmiastowe zwolnienie z aresztu.

-Tak jest, szefie.-Odparł, udając opanowanie.

Cała piątka opuściła pomieszczenie. Brunet ruszył za agentem w towarzystwie swoich prawników. Zatrzymali się wreszcie przed niewielkim okienkiem, przez które strażnik przekazał hakerowi jego rzeczy osobiste. Od razu chwycił za telefon, który oczywiście okazał się być rozładowany. Podpisał jeszcze potwierdzenie odbioru i nareszcie mogli udać się do wyjścia. Na pożegnanie rzucił jeszcze Johnowi wrogie spojrzenie i ominął go z uniesioną głową.

-Twoja mama czeka przed budynkiem.-Odezwała się nagle Sophie.

-Jak to? Skąd wiedziała, że dzisiaj wyjdę?-Stanął w miejscu i zmarszczył brwi.

-Nie wiedziała, ale uparła się, że musi tutaj być, choćby mieli nie wpuścić jej do środka. Chciała uzyskać informacje z pierwszej ręki-tłumaczyła.

-Rozumiem.-Uciął krótko, nie chcąc wchodzić w jakieś głębsze dyskusje.

Gdy tylko znalazł się na zewnątrz, nagłe światło słoneczne oślepiło go do tego stopnia, że minęła chwila zanim uzyskał ostrość. Wtedy ją zobaczył. Stała oparta o maskę samochodu i wlepiała w niego swój wzrok. Już z daleka dostrzegł łzy spływające po jej policzkach. Kiedy podszedł bliżej, z radością rzuciła mu się na szyję.

-Naprawdę jesteś wolny. Mówiłam, że Cię stąd wyciągnę.-Wtuliła się w niego, zanosząc się od płaczu.

-Już dobrze, mamo.-Poklepał ją po plecach.-Dziękuję-szepnął.

-Musimy to teraz uczcić-klasnęła w dłonie.-Zapraszam wszystkich na obiad.-Powiedziała uradowana.

-Ja nie mogę. Muszę coś załatwić.-Brunet z automatu odrzucił propozycję.

-Ty chyba żartujesz.-Kobieta skrzyżowała ręce.

-Mamo, daj mi kluczyki.-Wyciągnął dłoń w jej stronę.

-No chyba sobie nie odjedziesz jak gdyby nigdy nic.-Zacisnęła breloczek w pięści.

-Właśnie, że tak.-Ucałował ją w policzek i zabrał klucz z jej ręki.

-Możesz mnie chociaż odwieźć do domu?-Zapytała, nie kryjąc swojego wzburzenia.

-Sophie Cię odwiezie, prawda?-Spojrzał prosto na kręconowłosą.

Duskwood: Afterstory Where stories live. Discover now