Epilog

197 13 8
                                    

Yeosang zamknął oczy tamtej chwili, lecz kiedy po raz kolejny je otworzył nie znajdował się już w ramionach swojego kochanka. Był otulony ciepłem i ciszą, lecz wyczerpany pomimo wczesnego wybudzenia, dostrzegając dziwnie znajome ściany... Aż zerwał się z przerażeniem, poszukując Seonghwy.

-Cii - Nagły szept sprawił, iż uspokoił swe drżenie, pozwalając, aby czułe dłonie musnęły jego policzek. Szaro włosy siedział nieopodal na łóżku z uprzejmym uśmiechem ulgi malującym jego usta - Dzień dobry, gwiazdeczko - Przywitał się mężczyzna, a jego głos wciąż był ochrypły i bolesny, choć radość nawet na sekundę nie umknęła z jego szczerych oczu.

-Co się stało? - Spytał Yeosang niemal od razu, zauważając Sana, który stał nieco dalej, przyglądając się uważnie parze z zaniepokojeniem wymalowanym na jego ładnej twarzy.

-Miałeś dość wysoką gorączkę, gwiazdeczko, ale już dobrze. Cieszę się, że otworzyłeś oczka - Wyszeptał Seonghwa, pochylając się nieco bliżej, aby odgarnąć dwa niesforne pasma, które dokuczały nieuprzejmie wrażliwym powiekom chłopca.

-A-ale... - Młodszy poczuł mętlik w głowie, który przyprawiał go o paskudną falę bólu. Dopiero co wyszli z... czegoś, co nazwano więzieniem, a tym razem byli już bezpiecznie w czterech ścianach? I czemu nic nie pamiętał? Co działo się podczas jego nieobecności?

-Nie myśl tyle, kochanie - Zagruchał Kitsune, delikatne splatając ich palce razem - Twoje ciało odreagowywało potrójne przemieszczenie portalami i innymi strefami, których nigdy nie powinieneś był doznać. To naturalna reakcja - Wyjaśnił mężczyzna, ściskając łagodnie ich dłonie - Przyniosłem cię tu za raz po tym, jak się przedostaliśmy i już jest wszystko w porządku...

-A co z tym mężczyzną i bogami?! Nie będą źli? - Yeosang znów poderwał się ze swego miejsca, lecz Seonghwa był szybszy, aby obciążyć nieco jego ramiona i zmusić, aby wylądował ponownie miękko na materiale aksamitnej poduszki.

-O nic się nie martw, gwiazdeczko - Wyszeptał starszy, delikatnie przejeżdżając dłonią po wciąż ciepłej główce chłopca.

-San? - Spytał młodszy, doskonale wiedząc, iż drugi mężczyzna będzie z nim szczery.

-Hongjoong poszedł z nimi na ugodę, że nie zabijemy Eolgul... mężczyzny bez twarzy, jeśli oni dadzą nam żyć zgodnie z naszym przeznaczeniem - Czarnowłosy powiódł wzrokiem w dal, kiedy Seonghwa wydawał się wściekły za wypowiedzenie tych słów.

-Ja chcę wiedzieć - Jęknął Yeosang, nieco bardziej ciągnąc szarowłosego mężczyznę ku sobie, aby na nowo zwrócić jego uwagę - Zasługuję na to...

-Tak wiem, gwiazdeczko, ale... Ale ty dopiero się obudziłeś i... - Głos szarowłosego tonął w żalu, kiedy spojrzał wprost w ciemne oczy swojej bratniej duszy.

-Nic mi nie jest. Jestem już w porządku - Uśmiechnął się słabo w lekkim zapewnieniu, nim powiódł spojrzeniem znów w kierunku Kitsune śmierci - Co teraz?

-Nic. Pozostajesz ty, jako jedyna szansa dla tego drania, aby mógł rzeczywiście stać się Bogiem i starałem się właśnie zmusić kogoś do podjęcia decyzji - Warknął, spoglądając ostro na przygarbione ciało Seonghwy, którego oczy w pełnym skupieniu koncentrowały się na białowłosym.

-Yeosang nie podejmę decyzji bez ciebie - San parsknął, nim machnął dłonią wychodząc z pokoju księżycowego Kitsune - Musisz wyrazić swoją opinię i...

-Chcę cię. Chcę być z tobą i chcę tego wszystkiego bez głupiej presji, że inaczej zostanę poświęcony w jakimś idiotycznym rytuale - Seonghwa nie wydawał się zaskoczony jego słowami, pochylając się powoli z uradowanym uśmiechem barwiącym jego pulchne usta, nim złożył miękki pocałunek.

~

Hej. To już koniec opowieści. Mam nadzieję, że praca się podobała i zachęcam do spojrzenia na inne. Jeśli ktoś chce jakiś dodatek typu "smut" z któregokolwiek shipu, możecie dawać znać.

Trzymajcie się ciepło <3

The other half of the soul //SeongSangWhere stories live. Discover now