Rozdział osiemnasty

138 10 4
                                    

Od chwili, gdy biały lis posłyszał te słowa, jego ciało stało się martwe we wnętrzu, a umysł krzyczał w panice, nie wiedząc, co sądzić, kiedy myśli oscylowały pomiędzy: upojnym tak, proszę, a stanowczym nie, błagam. Nie potrafił otrząsnąć się nawet wtedy, gdy Seonghwa zapewniał go, iż nie potrzebuje mieć tego ostatniego ogona, ani nie zamierzał wywrzeć na nim żadnej presji, jednakże słowa były zbyt liche w porównaniu z bitwą, którą toczył Yeosang w swoim umyśle. Bitwą pragnienia przeciwko niezależności.

Dlatego też głupio zgodził się, kiedy Kitsune zaproponował mu wycieczkę na targ tego popołudnia, nawet nie słysząc dokładnie prośby, kiedy przytaknął, wybiegając z pomieszczenia ze słabą wymówką na ustach i policzkami wrzącymi od krwistych rumieńców.

Zamknął się w swej komnacie, oddychając ciężko i rozmyślając, co powinien uczynić ze swoim ciałem, kiedy to pragnęło dwóch sprzecznie różnych rzeczy. W tym samym czasie marzył, aby rzucić się na szyję mężczyzny, a jednocześnie odepchnąć go i unikać.

Westchnął ciężko, nie umiejąc już poprawnie myśleć, kiedy odbił się od drzwi, powoli zmierzając w kierunku komody przy jednej ze ścian. Seonghwa nakazał mu dopasować ubranie odpowiednio, aby zakrywało całe jego ciało, zapewniało ciepło, wygodę... i miliard innych, pojedynczych rzeczy, które uleciały w jego tępym na słowa umyśle, a które tak chętnie pragnął uwzględnić.

Starannie wybrał czarną koszulę, która smukle pokrywała jego szczupłe ciało, do niej dobierając równie węglowy garnitur na piersi przyozdobiony srebrnymi łańcuchem pokrywającym schludnie jego lewą pierś. Spodnie wydawały się zbyt ciasne, choć rozciągały się na długość jego nogi, a więc postanowił je pozostawić, pragnąc dumnie reprezentować swoją bratnią dusze na oczach publiki... lub po prostu, choć odrobinę dopasować się do jego nienaturalnej urody. Ułożył włosy nieco starannie, aby znaczna większość pokrywała jego prawą stronę twarzy, jednakże nic po za tym, a kiedy dodał kilka kolejnych pierścionków, usiąść na swym ogromnym, hojnym łożu, oczekując przybycia Seonghwy. 

Nie dane mu jednak było odetchnąć spokojną piersią, kiedy subtelne pukanie poruszyło parą białych drzwi, a on niemalże automatycznie wymruczał zaproszenie, obserwując bezmyślnie, jak drewno odchyla się od framugi.

A jego słowa okazały się błędem.

Zachłystnął się na zapierający dech w piersi widok wysokiego, pokaźnego ciała o pięknych walorach, odzianego w czarną, luźna koszulę, choć ta opięła się w czarnym, prostym garniturze o grubym materiale. Długa, chuda szyja przyozdobiona została hebanową opaską o grubości połowy palca, okalając niemalże niemożliwie pięknie bladą szyję mężczyzny, pod którą to zawieszony został srebrny medalik przedstawiający podobiznę żywego, dzikiego lisa. Jego naturalna aura czystego dominanta napierała w zwodniczym umyśle białowłosego, jako podobiznę magicznej postaci ujrzanej poprzedniej nocy w całej swej majestatycznej okazałości.

-Pięknie wyglądasz - Skomentował mężczyzna głosem niskim oraz w pełni przesiąkniętym wszechobecną dumą, kiedy, cóż prawdopodobnie nieświadomie uniósł swą odzianą, silną pierś - Gotowy do drogi? - Spytał, nie wchodząc nawet do pomieszczenia, jak gdyby pragnąc zachować ostatki przestrzeni osobistej dla młodszego chłopca, który wciąż wpatrywał się w niego w oszołomieniu, nim potrząsnął głową, odganiając brudne myśli ze swego buntowniczego umysłu.

-Tak, możemy jechać. I dziękuję za komplement... - Musiał ugryźć się w język, aby nie powiedzieć zbyt wiele, w świadomości, jak niepochamowany może być jego język pragnienia. Kitsune zaledwie subtelnym, wyrafinowanym ukłonem wyraził swój szacunek, nim odstąpił kroku, oczekując, aż Yeosang ruszy w jego kierunku.

The other half of the soul //SeongSangWhere stories live. Discover now