Rozdział dziewiąty

176 11 22
                                    

Jaskrawe światło pojedynczej świecy zraniło wrażliwą źrenicę, zmuszając, aby uniesione przed sekundą powieki opadły na nowo, rozganiając otoczkę zmęczonych chmur. Zmięte ciało powoli wygięło się w swym komforcie, czując się dziwnie swobodnym pomiędzy nieograniczonym ciepłem.

Stop.

Yeosang spiął swoje ciało, zatrzymując się we wygodnych ruchach, aby nagle oprzytomnieć z zamglenia swojego umysłu. Zerwał się gwałtownie, siadając sztywno na swym miejscu, aby w przerażeniu rozglądać się po ciemnym pomieszczeniu o ścianach pokrytych mroczną, dogłębną czernią nocy i meblach srebrno-białych, prezentując się wytrawnie niczym jeden z pięknych wytworów sztuki na Elizejskich polach zaświatów.

Przełknął, starając się zebrać swój umysł w utraconą całość, rozróżniając to, co było snem i jawą. Jego mąż naprawdę zmarł. Jego serce zostało wyrwane. Ból... ból był prawdziwy. Jednakże ostatnie wydarzenia? To było tak nienaturalnie realne, wiążąc go głęboko w tajnikach sennego świata. To tak, jakby rzeczywiście był tam, dotykał dziecka... dziecka, które było nim samym w wydaniu znacznie młodszym i mniejszym, pełnym naiwnej miłości. Czym to więc było? Snem, czy wspomnieniem?

Wiedział, iż tylko jedna osoba będzie znała odpowiedzi na nurtujące go pytanie. Osoba, która pozostawiła go w objęciach dawnego, mitycznego Morfeusza, skazując na oniryzm nocy.

Dawna gorączka minęła... choć były to jego zaledwie śmiałe przypuszczenia, gdyż w końcu uczuł się wypoczętym wystarczająco, aby powoli przesunąć odrętwiałe kończyny w kierunku krawędzi łoża. Jego bose stopy dotknęły chłodnej powierzchni białego parkietu, sprawiając, iż niemalże zachłysnął się w obawie. Podniósł rąbek kołdry, obawiając się swej nagości, jednakże odetchnął z ulgą, dostrzegając swe ciało odziane dokładnie w te same ubrania, które posiadał od długich swych lat. Skąpe, ale własne, zakrywając najważniejsze walory jego ciała przed zachłannym ludzkim wzrokiem.

Jego palce drżały, kiedy wbił je w miękkie posłanie pod sobą, zbyt mocno obawiając się upadku. Czuł się dziwnie słabym i delikatne napięcie bólu wciąż towarzyszyło mu podczas gwałtowniejszych ruchów. Miał już się poderwać, kiedy niewielkie srebro błysnęło w kąciku jego oka, przyciągając jego czułą uwagę ku sobie. Była to niewielka, jaskrawo szara karteczka, ułożona ładnie, aby zgięcie skierowane było ku górze, opierając się na dwóch krawędziach o niewielki, biały stoliczek nocny.

Z wolna uniósł lekką dłoń w kierunku ślicznego, błyszczącego papieru, obawiając się, iż jeśli go dotknie, jego czar zniknie zbyt szybko, aby mógł nacieszyć nim swe oczy. Ku jego szczęściu nic takiego się nie wydarzyło, gdy powoli objął w delikatne opuszki swoich wychudłych palców aksamitny papier, przyciągając go bliżej siebie. Otworzył wiadomość, przyglądając się uważnie starannym, drobiazgowym literom, które wyciągały się lekko czarnym piórem po błyszczącym srebrze, brzmiąc: 

~Jestem w ogrodzie, proszę, dołącz do mnie, kiedy poczujesz się lepiej~

Czy powinien dołączyć? Czy miał wybór? Nie mógł już odejść, nieprawdaż? Był więźniach w dłoniach kogoś, kto powinien objąć go najgłębszą troską.

Kartka wypadła z jego dłoni, kiedy drżenie jego dłoni pogorszyło się znacząco. Zamarł, próbując zacisnąć palce, lecz te odmówiły posłuszeństwa, sprawiając, iż łzy naszczypały zuchwale jego brunatne oczy. Czuj, jakby zupełnie utracił kontrolę, nie potrafiąc powstrzymać dygotania, a panika tego faktu jedynie pogarszała sytuację, sprawiając, iż stał się bliski utraty własnego umysłu.

Starał się ukoić swój strach i przerażenie swobodnymi oddechami, jednakże i te przyspieszyły swego tempa, odbierając jego dech w lękliwej piersi. Jęknął głęboko, szybko zaciskając palce, aż jego zaokrąglone paznokcie wbiły się w żywą skórę. Pojedyncza, samotna łza spłynęła po jego bladym policzku na bezwzględność bólu, a drżąca warga wsunęła się pomiędzy śnieżne kły, skamląc na okrutne, choć desperackie ukąszenie. Drganie zaczęło ustępować, kiedy poczuł metaliczny posmak przemykający na jego język, nim stało się zapomnieniem, pozostawiając po sobie zaledwie krwisty ślad.

The other half of the soul //SeongSangWhere stories live. Discover now