Rozdział dwudziesty drugi

120 11 13
                                    

Yeosang powoli nacisnął dłonią na klamkę, bez wahania wchodząc do jednej z komnat, zaoferowanej mu przez Mingiego kilka sekund temu i ostatnie, czego się spodziewał to dostrzeżenie zupełnie nagich, lekko podpalanych w promieniach słońca pleców, które dzierżyły przez swą długość trzy, paskudne blizny. Z przerażeniem powiódł  drżącym spojrzeniem po szczupłym konturze silnej sylwetki, którą wzdłuż kościstego kręgosłupa szpeciły wściekle czerwone, wypukłe cięcia, zaczynające swój bieg nad prawym ramieniem, by zwieńczyć go nisko przy lewym biodrze. To wydawało się tak bolesnym i złym, choć już dawno zagojonym...

W tępionym szoku chłopiec ledwo dostrzegł, kiedy ramiona mężczyzny uniosły się, naciągając na swą skórę zwykły, czarny podkoszulek, a dopiero zasłonięcie dogłębnych, źle wygojonych ran pozwoliło mu oderwać wzrok od brzydkich śladów. Nagle ciało zatrzymało każdy swój ruch, a skroń odwróciła się wolno, jak gdyby wyczuwając nieoczekiwaną obecność obcego mu.

-Gwiazdeczko? - Szepnął mężczyzna, mrużąc spojrzenie, kiedy stanął ostatecznie przodem do oszołomionego chłopca, wpatrując się w niego z zaskoczeniem - Co ty tu...? - Urwał, zapewne lustrując się w prawdzie - Mingi ty draniu - Mruknął do siebie, a lekki uśmiech rozjaśnił jego piękne, pulchne usta - Przepraszam, gwiazdeczko, ale pewnie ta żmija postanowił, że będziemy spać razem. Porozmawiam z nim, a ty odpocznij, pewnie musisz być wyczerpany - Oczy Kitsune błyszczały od troski i lekkiego rozjuszenia, iskrząc urokliwie, lecz niewystarczająco, by wymazać wspomnienie.

-T-twoje plecy...

Szarowłosy zamarł, a jego powieki otworzyły się szerzej w gwałtownym zaskoczeniu.

-C-co? - Jego głos załamał się nagle, nim nagła świadomość dopadła jego umysł, a twarz zarumieniła się lekko - Oh to... to... - Yeosang wyczuł, desperacką próbę wyjaśnienia i zniwelowania uwagi na paskudne rany, nim rzeczywiście miało to miejsce, więc przerwał równie szybko, ruszając przed siebie, co wprawiło w jeszcze głębsze otępienie starszego mężczyznę, który cofnął się, niczym przyłapany na gorącym uczynku - Proszę, gwiazdeczko... - Młodszy nie zaprzestał jednak swoich kroków, wciąć podążając i z bólem obserwując, jak Seonghwa cofa się przed nim, aż jego biodra uderzą przyblokowane w tył wysokiej komody.

-Pokaż - Szepnął biały lis, stając o cale przed swym kochankiem, by spojrzeć wprost w jego srebrzyste oczy.

-Yeo...

-Pokaż - Ponowny ton przeszedł niepowtarzalnym rozkazem, kiedy blade dłonie powiodły do spodu koszuli, niemalże siłą odwracając podatnego mężczyznę, który uległ mu z zatrważającą łatwością. Odsłonił zaledwie część paskudnej blizny, kiedy jego umysł przeszył obraz, jak niesamowicie bolesnym... agonalnym odczuciem musiało być jej zadanie. 

Dwa grube płaty skóry rozdarte i przeszyte przez sam środek wgłębionym rowem, narastając wściekle krwistym naskórkiem. Chłopiec uniósł materiał nieco wyżej, odsłaniając kolejną z blizn. Nikt nigdy nie zaopiekował się ranami, gdyż każda wydała się tak głęboko dzielić obie rozbieżne części, nigdy nie zaszytymi, by zrosnąć się odpowiednio w jedną długą. 

Yeosang uniósł chłodne, drżące palce ku górze, delikatnie muskając samym, ciepłym opuszkiem krwistą bliznę, jak gdyby ta ponownie mogła przynieść ból jej właściciela. Nie zauważając jednak zmian w wyprostowanej sylwetce, położył dłoń na całości, pozwalając sobie wyczuć jej wgłębienie... Jak mógł jej wcześniej nie zauważyć? Patrząc wstecz, Seonghwa nigdy nie odwrócił się do niego plecami, pozostając starannym w swych ruchach, nawet w trakcie cierpienia.

-Proszę, powiedz coś - Mruknął nagle mężczyzna, a jego głos był dudniący w swych spiętych płucach, a chłopiec zlustrował się w błędzie, szybko cofając swą drżącą przeraźliwie dłoń, pozwalając, by koszula ponownie opadła na okrutne rany, przyprawiające każde inne ciało o dreszcz nieznanych wspomnień.

The other half of the soul //SeongSangWhere stories live. Discover now