Rozdział szósty

191 13 15
                                    

Chłopiec chciał płakać za swoją głupotę. Nie powinien był się oddalać, gdyż to nie przyniosło mu wytchnienia. Choć umknął z tłumu... uciekł od uczucia bycia poniewieranym, niczym najgorszy śmieć... nie udało mu się zbiec przed bólem. Zamiast tego pławił się w zawodzie i okrucieństwie zadanym przez kogoś, kto powinien doskonale wiedzieć, czego potrzebuje jego najszczersza dusza... kogoś na kim miał polegać do ostatniego dnia swego marnego życia. Jednakże nie był to koniec, gdyż prócz tego zastał swego właściciela wściekłego z oczami pełnymi złości i dłońmi zaciśniętymi w wybielałe pięści...

Westchnął, pochylając głowę w uległości, aby choć odrobinę zniwelować swoją karę.

-Gdzieś ty kurwa był? - Warknął jego mąż, chwytając niemalże zbyt zaciekle skórzaną smycz, nie przejmując się, iż zbyt mocno szarpnął biedne, wychudłe ciało, trzymając go cale od upadku. Yeosang potknął się, jednakże desperacko pragnął nie zdradzać swojego dyskomfortu, milcząc, kiedy był ciągnięty przez tłum.

-Przepraszam - Szepnął jedynie w pełni swej pokory, choć wewnętrznie jego serce buzowało od najskrytszej słabości, pragnąc zemścić się na mężczyźnie, który go rani każdego dnia i nocy.

Zmartwienie rozkwitało w młodym sercu z każdym kolejnym krokiem, kiedy sprawnie wydostali się z tłumu, aby już po chwilach wybrnąć na opustoszałe ulice pokryte biedą. Nie była to jednak jedna z tych, która prowadziła do ich domu. Zmarszczył brwi, czując, jak jego mąż zatrzymuje się we swych krokach, więc zrobił to również, nie ważąc się unieść jednak głowy, aby upewnić się w swych przekonaniach.

-Naprawdę wiele tolerowałem. To pieprzone wymykanie się każdej nocy. Udawanie, iż coś robisz... pozwalałem zachować ci resztki twojej niewinności, ale mam już dość twojego zachowania. Nie należy ci się za grosz szacunku - Warknął wściekle, nim odwrócił się na pięcie, by spojrzeć na pochyloną lisią głowę. Białe, faliste włosy opadały chłopcu na oczy, nieco ukrywając łzawy wyraz, jednakże nie potrafił ukryć swoich zdradzieckich uszu, które tuliły się swym śnieżnym puchem do gęstych loków, przyklejając się w przestrachu - Myślisz, że możesz się tak mną bawić? Udawać, iż wszystko jest w porządku, kiedy idziesz nie wiadomo gdzie? Jesteś moją własnością i pogódź się z tym, iż twoje myśli, marzenia, plany, całe to gówno należy do mnie - Wycedził przez zaciśnięte zęby, nim szarpnął umyślnie skórzaną obrożę, sprawiając, iż chłopiec potknął się o krok do chwili, kiedy długie, solidne palce nie zacisnęły się na jego gardle.

Paradoksalnie był to jeden z niewielu momentów, kiedy mógłby uważnie przyjrzeć się jego nieszczeremu kochankowi, gdyby nie fakt, iż walczył o resztki swojego tlenu wytrąconego z płuc. Jego ciało uniosło się o kilka cali, aż jedynie ogon dotykał swą końcówką podłoża. Delikatne dłonie powiodły zaś do nadgarstka ręki, której ściskała jego gardło, by walczyć swą niewielką siłą. Kopał w powietrzu, modląc się, by mógł, chociażby odrobinę zadrapać mężczyznę i uciec... gdzieś, gdziekolwiek, gdzie tylko zostanie oszczędzony od dalszej agonii i śmierci.

Nie mógł oddychać, kiedy czarne, mroczne plamy tańczyły rozkosznie swój Dance Macabre przed jego oczyma, tworząc istną mozaikę w okrutnych chwilach. Jego płuca paliły bólem, niczym gardło nie raz wyzbyte z wody, pragnąć choć jednego wdechu więcej błogiego powietrza, którego obecności dotąd nigdy nie doceniał tak bardzo, jak w tejże chwili pragnął. Dosłownie czuł, jak życie ucieka mu przez palce, a on desperacko pragnął wciąż je uchwycić i przyciągnąć do siebie.

-Jakbym gadał do ściany. Mówiłem, że masz się podporządkować, a ty pomimo to się buntujesz - Nawet, gdyby Yeosang pragnął podążać za rozkazem swego męża, jego ciało i instynkt nie chciało słuchać, krzycząc głośno w jego abdykującym umyśle, aby walczył o swe życie. I tak też robił, kopiąc tak mocno, aż w końcu trafił w ciało ludzkiego człowieka, odpychając go od siebie.

The other half of the soul //SeongSangWhere stories live. Discover now