Rozdział siedemnasty

145 11 9
                                    

Yeosang gwałtownie otworzył wilgotne od łez powieki, zapominając, gdzie jest, kiedy w panice poczuł znajomy ciężar na swej piersi. Szykował się na obrzydliwe słowa rzeczone w okrutnym bólu o tym, co jego ludzki kochanek uczyni z jego młodym, wciąż niewinnym ciałem, wymieniając wszelkie obrzydliwe czyny, których można dokonać na jego drobnej sylwetce...

Przełknął, starając się powstrzymać szloch, choć słone krople spływały po jego ozięble drżących policzkach, gdy nagle zamarł, czując, jak sylwetka którą był otulony, niczym ciepły koc, nagle porusza się delikatnie i z wolna, przyciskając go o cale bliżej... ruch nie był jednak bolesny, jak oczekiwał, nie był pełen nienawiści i zachłanności... Wręcz przeciwnie, był delikatny... prawie, jak ochronny gest pełen wsparcia i troski.

-W porządku, Yeosangie. Jesteś już bezpieczy - Ciepły, uprzejmy ton wyszeptał łagodnie pocieszające słowa, sprawiając, iż chłopiec nagle oprzytomniał. Jego ludzki partner nie żył. A on sam był już wolny. Wolny od cierpienia i nienawiści. Wolny ciałem, jednakże nie duszą. Otulony silnymi, acz serdecznymi ramionami, które przyciągały go miękko i spokojnie.

Spojrzał o cale w dół na szarą, bujną czuprynę nieco zmierzwionych włosów, która spoczywała na jego drobnej piersi, nim ta poruszyła się, a przystojny, znajomy mężczyzna uniósł się na przedramionach, spoglądając czule w jego czy swymi własnymi o srebrnym blasku. Mężczyzna wyciągnął swoje delikatne palce, muskając samymi opuszkami wilgotne, ciepłe ślady pozostawione w szoku na policzkach chłopca, nie odpuszczając, aż te zupełnie nie znikną z bladej skóry, a każdy ten czuły gest odbierał cząstkę prawdziwego bólu.

-Tak mi przykro, że musiałeś przez to wszystko przejść - Wyszeptał Seonghwa dokładnie tak, jakby wiedział... jakby widział... nagle oczy Yeosanga otworzyły się w panice.

-Czy... C-zy ty...? - Nie potrafił zadać pytania swym ochrypłym od snu i zdenerwowania głosem, jednakże wiedział, iż drugi pojął jego słowa, kiedy jego usta ponownie wykrzywiły się w delikatnym grymasie uśmiechu.

-Nie spowodowałem tych wspomnień - Powiedział cicho z poczuciem winy w głosie - Nie umiem wyciągać czyichś, ale kiedy one same chcą o sobie przypomnieć... widzę je, gdy tego pragnę. Szczególnie podczas snu - Wyznał z lekką niechęcią i melancholią smutku w swym czułym tonie, przyznając, iż był w stanie dostrzec całą brutalną scenę, którą Yeosang zmuszony był powtarzać każdej nocy - Jeśli chcesz, możemy ich znaleźć i ukarać za to, co uczynili ci w przeszłości - Mruknął Seonghwa głosem już bliskim warkotu, gdy jego podwójne księżyce błysnęły lekko we wściekłej ekscytacji.

-Nie - Jęknął chłopiec, delikatnie unosząc dłoń, by umieścić ją już na znacznie cieplejszym policzku Kitsune - To tylko głupie dzieciaki, które uważały to za zabawne. Ukarałeś już tego, który sprawił mi najwięcej cierpienia - Wyszeptał łagodnie, podążając kruchymi palcami po miękkiej, jak aksamit skórze, rozkoszując się jej delikatnością pod swym dotykiem. Dostrzegł, jak jeden z kącików już ślicznie malinowych ust mężczyzny uniósł się w dumie i zadowoleniu, choć biały lis nie był pewien, czy to z powodu słów, czy gestów.

-Masz dobre serce, Yeosang, ale należało mu się więcej, niżeli sama śmierć - Mruknął głosem niemalże krwiożerczym, pomimo wciąż słodkiego wyrazu, a jego opiekuńcze dłonie ponownie otuliły szczupłą talię, jak najczulszy, troskliwy kochanek... Kochanek, którym jeszcze nie był.

-Czujesz się już lepiej? - Spytał cicho Yeosang, mim uśmiechnął się delikatnie i wstrzemięźliwie, rozsuwając czułe ramiona mężczyzny, aby odsunąć się od niego na ogromnym łożu. Jego ciało płakało w czystym błaganiu o powrót do bezpiecznych, paradoksalnie ciepłym objęciu jego bratniej duszy, jednakże nie ugiął się, ani pod własnym pragnieniem, ani pod dojmującym spojrzeniem Seonghwy, który zaciskał swe dłonie w pościeli, jakby brakowało mu czegoś istotnego.

The other half of the soul //SeongSangWhere stories live. Discover now