Rozdział 35

476 58 39
                                    

- Czy ja... Jestem dla ciebie ważny?

Chifuyu powoli zwrócił swój szklisty, pijany wzrok na Kazutorę. Powaga, z jaką wypowiedział to pytanie wydawała się niemal zabawna w zestawieniu z tym ledwo przytomnym wyrazem twarzy. Kazutora uśmiechnął się lekko.

- Oczywiście. - powiedział. - Naprawdę w to wątpiłeś...?

- Jasne, że tak! - oburzył się Chifuyu. - Czy ty wiesz, jak ja się bez ciebie nudzę? Tęsknię za tobą! Zostawiłeś mnie!

Kazutora wstrzymał oddech. Okej, tego się nie spodziewał. Chifuyu pociągnął nosem i wycelował w niego palcem.

- Zapomniałeś o mnie! - zawołał oskarżycielskim tonem.

- To nie prawda...

- To dlaczego tak rzadko przychodzisz? Gdybym był dla ciebie ważny, to znalazłbyś dla mnie czas!

Założył ręce na piersi, prychając pod nosem. Kazutora spuścił wzrok na swoje dłonie. Wiedział, że Chifuyu mówi teraz najszczerszą prawdę. Mówi to, co go dręczyło, a o czym z jakiegoś powodu bał się mówić. Westchnął cicho.

- Przepraszam. - powiedział, po czym niepewnie podniósł wzrok na przyjaciela. - Czy to naprawdę... Czy tak bardzo cię to rani?

- Oczywiście! - znów pociągnął  nosem. - Ty myślisz, że co? Że ja tak po prostu zmieniam przyjaciół! Ty jesteś tym jedynym, rozumiesz? - znów skierował na niego swój przepity wzrok, ale teraz pojawił się w nim ból. - To mnie wkurza, wiesz? - posmutniał. - Nie dość, że mieszasz mi w głowie, to jeszcze mnie zostawiasz samego... Przecież ty wiesz, że ja się tego boję...

Kilka łez spłynęło po jego policzkach, a Kazutorze zrobiło się przykro. To on go doprowadził do takiego stanu. Przełknął ślinę.

- Ja... Mieszam ci w głowie? - zapytał cicho.

- Nie wiem już, co mam myśleć. - zaczął znów mówić Chifuyu. - To wszystko twoja wina. Nie wiem, co mam czuć, bo wszystko mi się pomieszało. A co jeśli ty mi się podobasz? A co jeśli ja ci się podobam! - złapał się za głowę. - Dlaczego to nie może być prostsze! Pogubiłem się już!

Kazutora poczuł, jak serce podskoczyło mu z radości. To... To znaczyło, że Chifuyu myślał o nim... W takich kategoriach?
Nie potrafił powstrzymać uśmiechu, cisnącego mu się na usta.

- I co się cieszysz? - wybełkotał Chifuyu.

- Powiedz mi, Chifuyu... - Kazutora usiadł bokiem i chwycił jego twarz w swoje dłonie. - Co czujesz, jak mnie widzisz?

Spojrzenie Chifuyu nagle się ociepliło. Och, jakież to było wyśmienite uczucie, gdy tak na niego patrzył!

- Zawsze się cieszę, że cię widzę. - Chifuyu dotknął nadgarstków Kazutory. - Wszystko wydaje się mi łatwiejsze i... I nic mi nie ucieka. Wszystkie głupie uczucia przestają się wtedy liczyć. - przejechał dłońmi wzdłuż jego przedramion. - Lubię z tobą być. Bardzo lubię...

- Naprawdę? - Kazutora zadrżał z przyjemności, gdy dłonie Chifuyu sięgnęły jego ramion. - Dlaczego mi tego nigdy nie powiedziałeś?

- Nie wiem... - Chifuyu wspiął się na kolana i spojrzał nieprzytomnie na Kazutorę. - Boję się... To za dużo...

Za dużo...? przemknęło przez myśl Kazutorze.
Ale Chifuyu chyba zgubił wątek, bo już nie kontynuował. Usiadł okrakiem na Kazutorze, ściskając dłońmi jego barki. Kazutora oblizał usta. Boże, jaki widok...

- Ej... - Chifuyu nachylił się trochę. - Stanął ci...

Kazutora nie oderwał spojrzenia od zarumienionej twarzy Chifuyu.

- Dziwisz się? - uśmiechnął się, kładąc dłonie na jego biodrach.

- Nie... - pokręcił głową. - Mi też...

Kazutora przechylił głowę. Wiedział to. Przecież go czuł. Chifuyu nie był w stanie już nic ukryć...
Zacisnął zęby. To był dla niego nieziemski wysiłek. Tak siedzieć, z Chifuyu na swoich udach i... I powstrzymać się od jakiegokolwiek działania. No przecież nie mógł nic zrobić. Nie, gdy on był w takim stanie...

- Kazutora... - wymamrotał Chifuyu. - Ja... Ja nie wiem...

- Czego? - szepnął, zbliżając swoją twarz do jego. - Czego nie wiesz?

- Nie wiem, co ja czuję...

- Ale ja wiem. - uśmiechnął się, widząc, że chłopak się nie odsuwa, a jedynie z fascynacją przygląda jego ustom. - I jutro, jak wytrzeźwiejesz, też ci to powiem. Kocham cię, Chifuyu.

Dotknął ustami jego warg. Z całej siły się powstrzymywał, by włożyć w pocałunek więcej agresji. Czuł się sfrustrowany, że musi się hamować. Chifuyu objął go ramionami i oddał pieszczotę. Zamknął oczy, całując niezdarnie i leniwie. Po prostu po pijacku. Kazutora uśmiechnął się w jego usta, obserwując go spod uchylonych powiek. Miał takie ciepłe i miękkie wargi... Ciekawe, czy całował lepiej na trzeźwo...
Zduszony jęk wpadł do gardła Kazutory, gdy przygryzł lekko dolną wargę Matsuno. To tylko go rozochociło. Ich języki zatańczyły ze sobą, a oboje całkowicie zapomnieli o Bożym świecie. Zatracili się w sobie nawzajem, nic się nie liczyło. Kazutora nie chciał przerywać tej chwili. Nie chciał się dekoncentrować. Chciał skupiać się tylko i wyłączne na ciele Chifuyu. Na jego ustach. Na jego biodrach, na których kreślił powolne ruchy. Na jego udach, które raz po raz zaciskały się na nim, gdy Chifuyu drgał z przypływu przyjemności. Kazutora nie przestawał. Chifuyu nie mógł mu się oprzeć, co więcej - podobało mu się. Kazutora nie rozumiał, dlaczego wcześniej już do tego nie doszło. Dlaczego tak długo musiał się powstrzymywać? Dlaczego Chifuyu się opierał?
Odciął się od tych myśli. Pochłonęła go ta chwila. Nie pozwolił sobie na inne myśli. Mogłaby obok uderzyć bomba, a on pewnie i tak by nie zwrócił uwagi. Z niejaką niechęcią oderwał się od ust Chifuyu, gdy ten odsunął się, by zaczerpnąć powietrza. Kazutora z triumfem i ogniem w oczach przyglądał się czerwonym wargom Matsuno i jego zarumienionym policzkom. Chłopak nabrał powietrza, jakby chciał coś powiedzieć, po czym...
Jego głowa opadła na ramię Kazutory. Chłopak zamarł w bezruchu. O nie, czy on...

- Żartujecie sobie ze mnie... - prychnął, chwytając Chifuyu za ramiona, by na niego spojrzeć. Drgnęła mu powieka. - Ty draniu... Znowu?!

Spał! Znów zostawił Kazutorę w takim stanie... Nie, wróć! Przecież teraz było dziesięć razy gorzej! Miał ciasno w spodniach, a emocje po pocałunku jeszcze długo nie opadną!
Westchnął ciężko, po czym podniósł się z kanapy, z Chifuyu na rękach.

- Przysięgam ci, ty mały gnojku. - warknął. - Jeszcze kiedyś mnie popamiętasz...

Ale na razie tylko zaniósł śpiącego Chifuyu do jego pokoju, mamrocząc pod nosem najróżniejsze groźby.
Bo niby co innego miał zrobić?

****
( ͡° ͜ʖ ͡°)

Samotność - Kazutora Hanemiya x Chifuyu MatsunoWhere stories live. Discover now