Rozdział 31

472 60 22
                                    

Yūki była obiektem obserwacji dwóch krytycznych spojrzeń od samego początku, gdy starsi państwo Matsuno przybyli na wigilię. Drugie miejsce w rankingu "zainteresowania starych homofobów" zajmował Kazutora. O ile Yūki zdawała się nie przywiązywać zbytniej uwagi do śledzących każdy jej ruch, zielonych spojrzeń, Kazutora czuł się nieco nieswojo, gdy podnosił pałeczki do ust, a pomarszczone oczy wodziły za jego palcami.
Chifuyu i Chie, mimo prowadzonej przez pozostałych członków rodziny dość żywej rozmowy, milczeli, marszcząc brwi i grzebiąc w jedzeniu. Siedzieli naprzeciw siebie, co chwila porozumiewając się jedynie wymownymi spojrzeniami. Kazutora dostrzegał jedynie błyski w ich oczach, które świadczyły, że między tą dwójką odbywała się jakaś tajna rozmowa, o której nikt inny nie miał pojęcia. Sam siedział obok Chifuyu i nie miał pojęcia, co o tym myśleć...

- Nie przejmuj się.

Spokojny głos Yūki wytrącił go z zamyślenia. Siedziała naprzeciw niego i teraz uśmiechała się łagodnie, biorąc do ust kolejny kęs jedzenia. Kazutora uśmiechnął się nieco niepewnie, starając się nie odwzajemnić natarczywego spojrzenia wiadomych osób, wwiercającego mu się w bok.

- Trochę trudno mi to idzie... - mruknął.

- Zdaję sobie z tego sprawę. - odparła spokojnie. - Ale ludzie są różni. A co do tej dwójki... - zerknęła stronę kuzynostwa. - ...zobaczysz już niedługo.

- Co oni robią? - Kazutora się domyślał, ale chciał potwierdzenia.

- Czekają. - uśmiechnęła się i znów zajęła się swoją rybą.

Kazutora odwzajemnił uśmiech i zerknął na Chifuyu. Czekali, aż zacznie się słowna jatka. Bo kiedy homofob i osoba bi oraz homo siedzą przy jednym stole, zawsze do tego dochodzi...

- To jakiś żart, prawda?

O, zaczęło się! Maszyna ruszyła!
Kazutora zerknął dyskretnie na starszyznę rodową ze strony ojca Chifuyu. Oboje marszczyli brwi i patrzyli z pogardą to na Yūki, to na Chie. Blondynka w końcu się poruszyła. Położyła łokcie na stole i podparła podbródek splecionymi dłońmi. Yūki wciąż wydawała się bynajmniej niezainteresowana jakimkolwiek działaniem jej obserwatorów.

- Żeby nasza własna wnuczka... - babcia pokręciła głową. - Wstyd. Hańba dla naszej rodziny.

- Och, no tak. - Chie pokiwała głową z udawaną skruchą. - Bo to taki wstyd i hańba znaleźć kogoś, kogo się kocha...

- Jak można kochać kogoś tej samej płci? - syknął dziadek.

- Ano można, jak widać. - Chie spojrzała na nich chłodno.

- To nie jest normalne. Normalne jest znalezienie sobie męża. Co ci przyjdzie z tej dziewuchy? - babcia uśmiechnęła się kpiąco.

Rozmowy ustały. Zrobiło się cicho, Kazutora zerknął na Chifuyu. Nic nie mówił, ale zacisnął usta, co świadczyło o tym, że się powstrzymywał. Chie za to odetchnęła głęboko dla uspokojenia.

- Na pewno więcej niż z faceta, którego nie będę kochać. - odpowiedziała.

- Mamo, proszę cię... - westchnęła ciocia.

- A ja cię proszę, żebyś opanowała swoje dziecko. - skrzywiła się.

- Jak można... - sapnął dziadek. - Wychować takie...

- Obrzydliwe homo-monstrum. - odparli chórem Chifuyu i Chie, przewracając oczami.

- Zaczynacie się powtarzać. - uśmiechnął się jadowicie Chifuyu. - Nie nudzi wam się to?

- Miarkuj sobie. - zmrużyła oczy babcia. - Ty też masz swoje za uszami. Miałam dla ciebie nadzieję, ale wtedy... - prychnęła. - Nie będę nawet mówić o tym obrzydlistwie.

Samotność - Kazutora Hanemiya x Chifuyu MatsunoWhere stories live. Discover now