Rozdział 26

472 57 37
                                    

- Ale czad. - Chifuyu przeczesał czarne włosy, patrząc na swoje odbicie w lustrze. - Ale ze mnie bóg seksu!

Obrócił się do Kazutory, który siedział na łóżku z Peke na kolanach. Nadął policzki.

- Ej! - opadł na krzesło obrotowe. - No powiedz, że wyglądam dobrze!

Teraz Kazutora na niego spojrzał. Uśmiechnął się, widząc iskierki w oczach Chifuyu. Dziś minęło ostatnie mycie. Farba zeszła w całości i Matsuno mógł podziwiać swoje nowe włosy. Czekał na to, co powie Kazutora. Chłopak przejechał dłonią po futerku Peke.

- Sam nie wiem... - udał, że się zastanawia.

- Nie wiesz?! - Matsuno poderwał się z miejsca. - Jak to?! Źle wyglądam?! Wrócić do blondu?!

Kazutora parsknął śmiechem. Chifuyu prychnął i założył ręce na piersi.

- To nie jest śmieszne. - burknął, ale kąciki ust drgnęły mu w uśmiechu. - Nie rób sobie ze mnie jaj.

- Za dużo ode mnie wymagasz. - wzruszył ramionami. - No dobra, wyglądasz dobrze.

- Tylko tyle? - uniósł brew. - Człowieku, jak ty sobie chcesz znaleźć dziewczynę? Wiesz, jakie one są łase na komplementy? No, już. - usiadł na krześle, podwijając nogę pod siebie. - Zrobimy ci sesję zajęciową.

- Chifuyu, naprawdę... - Kazutora westchnął, niedowierzając w słowa swojego przyjaciela.

- Nie wzdychaj mi tu, tylko zacznij prawić komplementy! - Chifuyu zacmokał niezadowolony. - Masz już osiemnastkę i żadnej partnerki na koncie. To już nawet ja miałem dziewczynę i chłopaka...

- Szczerze mówiąc, nie celuję zbytnio w „dziewczynę"... - Kazutora zaśmiał się nerwowo.

- To nie ma znaczenia! - Chifuyu wycelował w niego palcem. - Ktokolwiek by to był, nawet jakiś protist albo bakteria! Każdy lubi słyszeć komplementy! No już! - obrócił się na swoim krześle i założył ręce na piersi, oczekując na ruch Kazutory.

Chłopak westchnął ciężko. Szczerze mówiąc, nie miał bladego pojęcia, jak mógłby to rozegrać. No i nie spodziewał się takiego zadania od Chifuyu. Spotkali się tak jak zwykle, rozmawiali tak jak zawsze. Chifuyu umył włosy, wysuszył i zaprezentował efekt. Wszystko było tak jak zawsze. Choć teraz już nie do końca...
Kazutora chwilę się wahał, zanim odchrząknął i spojrzał w bok.

- Chifuyu, to naprawdę nie potrzebne...

- Przestań się opierać i zaczynaj! - zmarszczył nos.

- No dobrze. - westchnął i przewrócił oczami. - Jak tak bardzo ci na tym zależy...

Podniósł się z łóżka, kładąc Peke obok i podszedł niespiesznie do Chifuyu. Chłopak uniósł brew w oczekiwaniu na ciąg dalszy. Kazutora oparł się o podłokietniki i spojrzał mu w oczy. Uśmiechnął się delikatnie, widząc błysk niepewności w oku Chifuyu.

- Ktoś tu się zawstydził.

- Nieprawda...

- Czy naprawdę wystarczyło, że tylko podszedłem? - przekrzywił głowę.

- Nie wiem, o czym mówisz. - założył ręce na piersi. - Zaczynaj.

Kazutora sięgnął palcem do jego twarzy, by odgarnąć niesforny kosmyk z jego czoła.

- Myślę, co ja mogę u ciebie skomplementować. - zanim Chifuyu dał wyraz swojemu oburzeniu, kontynuował: - Przecież już dałem ci bransoletkę w kolorze twoich oczu. Mówiłem ci już, że dobrze wyglądasz w tych włosach. Wyraźnie dałem ci znać, że masz cudowną twarz, bo lubię jej dotykać. - pogładził kciukiem jego policzek, z satysfakcją obserwując czerwień, która wypłynęła na jego twarz. - To może spróbujmy w ten sposób: masz ładne dłonie. - uśmiechnął się, widząc zmieszanie na jego twarzy i zjechał ręką na palce Chifuyu. - Wydają się być delikatne, choć są silne. Uwielbiam, kiedy trzymasz nimi moje ręce. - wziął jego dłoń i splótł ich palce. Spojrzał na Chifuyu, który teraz zaciskał zęby, nie wiedząc jak zareagować. Nachylił się i szepnął mu do ucha: - To akurat najszczersza prawda.

Samotność - Kazutora Hanemiya x Chifuyu MatsunoWhere stories live. Discover now