Rozdział 6

478 50 30
                                    

Kazutora siedział zestresowany na kanapie u psychologa, zaciskając dłonie na swoich spodniach. Pan Suzuki czekał od dobrych piętnastu minut, aż chłopak zacznie. Bo widział, że chciał, ale niezbyt potrafił. Postanowił dać mu czas. Nie popędzać. Każdy potrzebuje czasu...
Dostrzegł pewien nieznaczny gest. Kazutora sięgnął dłonią do przypinki na swojej białej kurtce, którą ostatnio często nosił. Przypinka z żółtym, płomiennym tygrysem na czarnym tle. Pan Suzuki doskonale wiedział, od kogo była ta przypinka. Dlatego ten gest zwrócił jego uwagę.
Przypinka była dla Kazutory ważna.

- Ja... Zastanawiałem się... - zaczął niepewnie chłopak. - Myślałem... Chciałem się dowiedzieć, czy...

Zacisnął usta. Pan Suzuki nic nie mówił. Był cierpliwy. Cierpliwość to ważna cecha w tym zawodzie.
W końcu Kazutora wziął głęboki oddech i znów zacisnął obie dłonie na spodniach, po czym podniósł nieśmiało wzrok na psychologa.

- Zastanawiam się nad tym, co czuję w związku z Matsuno. - wyznał w końcu.

Pan Suzuki poruszył się po raz pierwszy od początku ich spotkani. Założył nogę na nogę.

- To znaczy? - zapytał zaciekawiony.

- Ja... Nie jestem pewien. - zaśmiał się nerwowo. - Z jednej strony mam świadomość, że zaczęliśmy jako wrogowie. Cóż, dalej nie jesteśmy przyjaciółmi ani nikim takim... Po prostu się nawzajem akceptujemy. - odetchnął głęboko. - Ale tak naprawdę... Czuję się bardzo szczęśliwy, gdy z nim rozmawiam. Jakby z mojego serca spadał jakiś głaz. Nie wiem, o co chodzi, ale po jego wizytach czuję się o wiele lepiej. Chciałbym... - uśmiechnął się nieco zawstydzony. - Chciałbym móc spotykać się z nim więcej... Na dłużej... Te kilka minut wydaje mi się... Zbyt małym skrawkiem czasu.

Pan Suzuki pokiwał głową. Nie pokazał, jak bardzo ucieszyła go ta wiadomość. Cieszyło go, że Kazutora znalazł kogoś, z kim potrafił i lubił rozmawiać. Kogoś, dzięki komu mógł być szczęśliwy, nawet przebywając w takim miejscu.

- A Chifuyu? - zapytał. - Co on o tym myśli?

- Nie rozmawiałem z nim o tym. - Kazutora spuścił wzrok. - Nie jestem przecież głupi...

- To nie byłoby głupie. - zaprzeczył od razu psycholog. - On sam przychodzi do ciebie codziennie, prawda? Wcale nie ma takiego obowiązku. Gdyby nie chciał, to by nie przychodził.

Kazutora zastanowił się nad słowami Suzukiego.

- Nie sądzę, żeby radowały go te wizyty w takim stopniu jak mnie. - powiedział powoli. - Ale... Myślę, że jest bardzo samotny. I nie potrafi nikomu o tym powiedzieć. A że ja sam to zauważyłem... - zawahał się. - Nie wiem. Nie wiem, co on o tym myśli. - pokręcił głową.

- A co robiliście ostatnio?

Na twarzy Kazutory zagościł uśmiech, gdy tylko przypomniał sobie ich ostatnie spotkanie.

- Wybieraliśmy buty Matsuno. - odparł.

Pan Suzuki nie potrafił się powstrzymać przed uniesieniem brwi.

- Buty?

- Tak. Ale nie powiem ci, dlaczego. - wzruszył ramionami. - On by tego nie chciał.

- Czyli jakaś niechlubna historia się za ty kryje? - uśmiechnął się psycholog.

- Nie tyle, co niechlubna, ile dość... Absurdalna. - zaśmiał się Kazutora.

Pan Suzuki przyjrzał się swojemu podopiecznemu. Zaskoczyło, jak w te kilka tygodni, ten chłopak się zmienił. Miał coś, na co czekał każdego dnia. Coś, co dodawało mu sił i napełniało energią. Zrozumiał, dlaczego Kazutora pragnął dłuższych rozmów i spotkań.
Gdyby tylko ten Chifuyu wiedział, jak wielki jest teraz jego udział w życiu Kazutory, pomyślał psycholog, słuchając dalej Hanemiyi.

Samotność - Kazutora Hanemiya x Chifuyu MatsunoWhere stories live. Discover now