Rozdział 13

466 56 30
                                    

- Nie wiem, gdzie są! - krzyknęła do słuchawki Chie.

- Nie drzyj mi się do ucha, durniu! - Chifuyu od razu cofnął nieco telefon.

- Ale nigdzie ich nie ma, malutki! - płakała jego kuzynka. - Nie mogę w to uwierzyć! No przecież to niemożliwe!

- Pewnie schowałaś je w szafie. A tam zawsze masz syf. - przewrócił oczami Matsuno.

- Nie ma! - zawodziła Chie. - Specjalnie posprzątałam! Na marne, bo ich tam nie było! Boże, a jak matka mi je wywaliła?!

- Szukajcie a znajdziecie. - westchnął Chifuyu. - A teraz muszę kończyć.

- Co?! Dlaczego?! Co może być ważniejsze od naszych uzupełniających się butów?!

- Idę zrobić komuś prezent na urodziny.

Po drugiej stronie zapadła na krótko cisza.

- Malutki. - odezwała się w końcu Chie. - Kogo ty tak namiętnie odwiedzasz?

- Że co proszę? - uniósł brew.

- Co do ciebie dzwonię, to akurat gdzieś idziesz albo skądś wracasz. A ciotka nie chce mi powiedzieć, z kim tak się spotykasz. - prychnęła cicho i zaraz zapytała z troską w głosie: - To nie jest ktoś toksyczny, prawda? Pamiętaj, że takich trzeba unikać jak ognia!

Chifuyu zmarszczył odruchowo nos, a po chwili dotarło do niego, że Chie pyta się, czy on nie chodzi... Na randki. Zachłysnął się powietrzem i poczerwieniał z oburzenia.

- Chie! - krzyknął. - Popieprzyło cię totalnie?! Mówiłem ci już, że nie mam zamiaru z nikim się umawiać!

- Kobieta zmienną jest! - broniła się dziewczyna.

- Jestem facetem.

- Jesteś bi! - odparowała. - A to już coś innego!

Chifuyu mógł przysiąc, że właśnie pokazywała środkowy palec do telefonu. Westchnął ciężko.

- Zajmij się lepiej butami. Chcę zobaczyć, jak będą współgrały z moimi. - powiedział.

- Nie drażnij mnie! - warknęła Chie, po czym Matsuno usłyszał jeszcze przesłodzone: - Mamuniu!

A potem Chie się rozłączyła. Chifuyu schował telefon, śmiejąc się pod nosem. Chie była jedną wielką bałaganiarą. To nie był pierwszy raz, kiedy zgubiła coś, co teoretycznie miało swoje miejsce na górze rupieci, które trzymała w swoim pokoju. Jaka szkoda, że tym razem padło na buty ze świecącą podeszwą. Chie i Matsuno chcieli wypróbować obie swoje pary razem. Ponoć buty Chie świeciły na jasny róż, co według Chifuyu świetnie by współgrało z jego błękitem. Po co taki cyrk? Bo Chie i Matsuno lubili tańczyć. Kiedy się spotykali, robili to na okrągło. Zresztą, nie tylko wtedy. Kiedy Chifuyu miał taki nastrój, włączał w swoim pokoju muzykę na cały głos i tańczył, jak tylko zechciał. Jeśli w grę wchodziły piosenki dla par, chłopak wyciągał na parkiet swoją mamę, a czasem i udał mu się namówić tatę.
Tak było. Kiedyś. Teraz Chifuyu rzadko miał taki nastrój. Ostatni raz zdarzył się... Pięć miesięcy temu. Musiał przyznać, że nie pamiętał, kiedy jego mama wyglądała na tak szczęśliwą, jak w tamtym momencie. Ale nie potrafił tego powtórzyć. To był ten jeden raz, kiedy udał mu się zapomnieć o wszystkich przykrościach. Moment, w którym nie myślał o Baji'm. Dzień, w którym po prostu chciał potańczyć. Pamiętał, że było to po spotkaniu z Kazutorą. Tamtego dnia Chifuyu nie poszedł na grób Baji'ego. Co ciekawe, nie zrobił tego, bo Kazutora go o to poprosił. Ale Chifuyu nigdy nie przyznał się Hanemiyi, że czuł się potem tak, jakby smierć Baji'ego nigdy nie miała miejsca. Że był potem w stanie tańczyć. Nie potrafił się przed nim przyznać do tak prowizorycznej rzeczy...

Samotność - Kazutora Hanemiya x Chifuyu MatsunoWhere stories live. Discover now