Rozdział 2

592 53 16
                                    

- Miał blond włosy. - powiedział Kazutora i uśmiechnął się, nieco rozbawiony. - I niebieskie oczy. Jak taka typowa „perfekcyjna" blondi. Wiesz, o co mi chodzi? - spojrzał na pana Suzukiego.

- Rozumiem doskonale. - zaśmiał się mężczyzna. - Z tym, że on jest facetem.

- No właśnie. - Kazutora leżał na kanapie i teraz założył ręce za głowę. - Nie, poczekaj. To nie były niebieskie oczy. Miały domieszkę zielonego. Taki morski. Miał taką fajną bluzę z pierdylionem napisów. I kolczyk. W jednym uchu.

- Tak jak ty.

- I zdecydowanie mnie nie lubi.

- O?

- To bliski przyjaciel Baji'ego. - westchnął. - Nie powiedział tego wprost, ale mogłem się domyślić.

Pan Suzuki postukał długopisem w kolano. Kazutora opisywał mu swojego wczorajszego gościa. Mimo tego, co mówił mu jego pacjent, pan Suzuki miał przeczucie, że to nie będzie jednorazowe spotkanie. Kazutora wydawał się zaintrygowany swoim ostatnim gościem.

- On ma problemy ze snem. - powiedział po chwili. - Miał lekkie wory pod oczami. Chciałem mu poradzić, jak je ukryć. Ale mnie zbył...

- Dlaczego chciałeś mu udzielać rad? - zdziwił się pan Suzuki. - Sam mówisz, że cię nie lubi.

- Ale... Mam wrażenie, że to przeze mnie... Nie śpi. - Kazutora zmarkotniał. - Chciałem jakoś... Nie wiem... Odkupić winy? - spojrzał niepewnie na psychologa.

Pan Suzuki pokiwał w zamyśleniu głową.

- To dobrze. - powiedział. - A jak ci się z nim rozmawiało?

- A jak może się rozmawiać z osobą, która obwinia cię o śmierć swojego przyjaciela? - uniósł brew.

Umilkł na chwilę, a pan Suzuki czekał cierpliwie na ciąg dalszy. Kazutora nieczęsto rozmawiał z kimkolwiek. Od momentu, gdy tu wylądował, był zamknięty w sobie i cichy. Pan Suzuki doszedł do wniosku, że jego pacjent nie jest jeszcze w stanie psychicznym, by zawierać nowe znajomości. Na razie nie sprawiało to kłopotów, ale psycholog był jedyną osobą, z którą chłopak rozmawiał. Pan Suzuki martwił się, że Kazutora jest samotny. Kontakt z jakimś swoim rówieśnikiem dobrze by mu zrobił.

- On ma taki śmieszny odruch. - Kazutora uśmiechnął się w zamyśleniu.

Pan Suzuki patrzył, jak chłopak marszczy nos, po czym rozluźnia mięśnie twarzy, a potem się śmieje.

- Na krótko marszczy nos, jak się denerwuje. - wyjaśnił. - Tak na chwilkę.

Pan Suzuki zaśmiał się. Przyglądał się Hanemiyi. Najwyraźniej spotkanie kogoś z zewnątrz, mimo niechęci tego kogoś do jego osoby, wywołało u Kazutory dość pozytywny efekt.

- Jak się nazywa? - zapytał.

- Nie powiedziałem ci? - Kazutora pacnął się w czoło. - Zapomniałem, wybacz. Matsuno Chifuyu.

- Chciałbyś go jeszcze spotkać?

Kazutora się zawahał.

- Nie wiem. - powiedział w końcu. - Prawie w ogóle go nie znam. I nie sądzę, żeby on tego chciał...

- Ale ja pytam o ciebie. Czy ty chciałbyś się z nim jeszcze raz zobaczyć?

- Chyba... Tak... - oznajmił powoli. - To... Przyjaciel Baji'ego. Ja też byłem jego przyjacielem... Więc zastanawiam się, jak on to zniósł. - spojrzał na pana Suzuki. - Czy to dziwne, że mnie to ciekawi?

- Być może. - wzruszył ramionami mężczyzna. - Choć, ja uważam, że to całkiem normalny tok rozumowania.

Kazutora uśmiechnął się. Zeszłej nocy miał zły sen. Znów stał nad ciałem Baji'ego. Jego ręce były zakrwawione. Tym razem nad ciałem pochylał się Chifuyu. Widział dokładnie jego twarz. Nagle chłopak spojrzał na niego z wściekłością w oczach. I na tym skończył się sen. Kazutora nie wiedział, jak miał to rozumieć, ale od rana jego myśli zaprzątał blondyn z wczorajszego spotkania. Chciałby się spotkać z nim jeszcze raz. Zapytać, co z jego snem. Sam nie wiedział, dlaczego go to interesowało. Może z nudów? W końcu nie było tu zbyt wiele atrakcji...

Samotność - Kazutora Hanemiya x Chifuyu MatsunoWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu